Nie mniej kuriozalne okazało się oświadczenie władz samej „Gazety Wyborczej” do tekstu Kąckiego pt. „Moje dziennikarstwo - alkohol, nieudane terapie, kobiety źle kochane, zaniedbane córki i strach przed świtem”.

Miał to być tekst mówiący o pracy i napięciu, jakie się z nią wiąże, co miało też posłużyć do „wytłumaczenia”, skąd wzięły się u niego takie „życiowe przygody”.

- Urodziła mi się trzecia i czwarta córeczka, siostra prosiła o więcej, mama o częściej, ojciec na orbicie, książka o Maestro zdemolowała mi do reszty rodzicielskie wzorce, obce kobiety dawały poczucie bezpieczeństwa, i uciekam w reportaż, od czujności i polowania do literatury, do spokoju, do większego namysłu, i po alimenty (...) nie byłem przemocowcem, nie wykorzystywałem podwładnych, bo takich w zasadzie nie miałem, ale znałem morfologię wykorzystywania, bo, do cholery, trzy książki o tym napisałem, kilku zwierzaków do więzienia lub grobu odprowadziłem, a z mechanizmu patologicznych maszyn społecznych karmiących się trującym tabu mogłem pisać doktorat

- pisze w swoim tekście Kącki.

Do tekstu szybko odniosła się jedna z ofiar, dziennikarka Newsweeka Karolina Rogaska.

- „JESTEM JEDNĄ Z OFIAR, NIE JEST WSZYSTKO W PORZĄDKU” – napisała w mediach społecznościowych.

- Marcin, skoro byłeś tak szczery w swoim tekście, dlaczego nie napisałeś wprost, co zrobiłeś mi i innym dziewczynom? Czemu nie napisałeś, że moje wielokrotne "NIE" potraktowałeś jak niebyłe, czemu nie padło, jak rzuciłeś do mnie, że 'teraz odmawiasz, a po trzydziestce nie będziesz już tak wybrzydzać i będziesz ruchać się, jak popadnie'? Jak za stosowne uznałeś rozebranie się i masturbację mimo mojego ewidentnego przerażenia? Obrzydliwe zachowanie

czytamy we wpisie Rogaskiej na Facebooku.

- To, że kobiety, które obrażał, które traktował jak kretynki z biustem, które mają go słuchać, to jest nieważne, proszę pani. Niech pani zobaczy ile w tym odwagi, ile POKORY. Czego?

czytamy dalej w jej wpisie.

Instytut Reportażu w reakcji na tę sytuację oświadczył, że po tym, jak kilka tygodni temu uzyskał informacje o skrzywdzeniu kobiety przez Marcina Kąckiego, został on odsunięty od pracy ze studentkami i studentami.

Na portalu wyborcza.pl pojawiło się tymczasem oświadczenie „GW” dotyczące „tekstu Marcina Kąckiego oraz publikacji Karoliny Rogaskiej i oświadczeniu Polskiej Szkoły Reportażu”.

Czytamy tam m.in.: „Oświadczenia te traktujemy bardzo poważnie, sprawę wyjaśnimy na naszych łamach”, a poniżej widnieje podpis zastępcy redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”, Romana Imielskiego.

Po tym kuriozalnej reakcji „GW” w sieci dosłownie zawrzało, a niektórzy porównali to do słynnego komentarza Donalda Tuska: „Przykra sprawa. Nie lekceważę jej. W poniedziałek o 15 odniosę się do niej publicznie na konferencji prasowej”.

Ciekawe, że redakcja, która zajmować się ma podobno tropieniem takich rzeczy, nie zauważa ich u siebie” – brzmi kolejny komentarz na portalu X.

Wstrzymujemy reklamy w Wyborczej czy jeszcze za wcześnie?” - pyta inny internauta.

Czy redaktor Kącki został zawieszony do wyjaśnienia sprawy? Czy jego artykuł zostanie usunięty? Czy toleruje Pan zachowania przemocowe w redakcji GW? W żaden sposób nie wynika to z powyższego oświadczenia, a powinno” – brzmi następny komentarz.