Nieetyczne praktyki, jakich miałby się dopuścić marszałek senatu Tomasz Grodzki miały mieć miejsce w Szpitalu Szczecin-Zdunowo, z którym Grodzki jako chirurg był związany.
Radio Szczecin dotarło do kobiety, która zaświadcza, że w kopercie przekazała Grodzkiemu ostanie oszczędności w wysokości 2 000 złotych.
Jak mówi pani Dorota jej matka miała przekazać wspomnianą kwotę w związku z leczeniem nowotworu płuc, gdy trafiła w 2009 roku do szpitala Szczecin-Zdunowo. W związku z tym nowotworem Grodzki wykonał na niej operację usunięcia jednego płuca.
Jak opowiada pani Dorota:
– Matka się rozpłakała i powiedziała w ten sposób: ja mu dałam moje ostatnie oszczędności, dałam mu 2 tysiące złotych w kopercie, a on mnie dzisiaj tak traktuje?
Na przyjęcie do gabinetu Grodzkiego i wydanie odpowiedniego zaświadczenia na temat dalszej formy leczenia obie kobiety czekały pięć godzin. Ostatecznie p. Dorota weszła do gabinetu Grodzkiego bez pytania i spotkała się nieprzyjemną postawą lekarza.
Po stwierdzeniu, że „chyba wystarczająco pan dostał on mojej matki pieniędzy”, Grodzki miał wystawić stosowne zaświadczenie w ciągu kilku minut.
mp/radio szczecin