Wina. Wirus jest nieprzewidywalny i tak naprawdę możemy go tylko przetrwać, mądrze przetrwać, ale na pewno nie umiemy z nim wygrać. Nas, którzy ponad półwieku temu polecieli na Księżyc, którzy rozebrali człowieka na atomy, a potem go na powrót złożyli, nas piewców sztucznej inteligencji i realizatorów marzeń Jules’a Verne, nas pysznych i oświeceniowo mądrych, powalił prostacki i złośliwy wirus. Rzucił nas na kolana w pustych miastach, pustych kościołach (!) i przed telewizorami.
Próbujemy się organizować, chować i izolować. Izolacja nam zawsze nieźle wychodziła. Zatem mamy wprawę. Ale tu najważniejsi są ludzie. I tutaj dziś mści się na nas sakralizacja niekompetencji. Bo to my wybieraliśmy dyrektorów szkół, szpitali, przedsiębiorstw, urzędów, posłów i senatorów. To mamy to, co mamy. Oprócz nielicznych kompetentnych i mądrych mamy krocie ciemniaków, durniów, których uczyniliśmy szefami, dyrektorami, naczelnikami, wojewodami, starostami, burmistrzami. Łkają, że nie mają rękawiczek i maseczek, a od czego jesteś jeden z drugim dyrektorem do diabła?!. Od pobierania dodatku funkcyjnego?! Dlaczego to minister ma zaopatrywać szpitale i przewidywać, że będzie epidemia, a nie ty?! Praktyka pokazuje, że nie jednego, ale tysiące Grodzkich mamy w Polsce, legion zadufanych w sobie bufonów tyleż szkodliwych co niekompetentnych. Sami ich sobie starannie dobraliśmy. Były układy, układziki, kto pod kogo podwieszony, z jakiej jest opcji, co obiecuje.
I teraz możemy sobie sami podziękować. Na poziomie centralnym władza robi co może, nie mam co do tego wątpliwości. Na poziomie rodziny nieźle sobie radzimy i jesteśmy posłuszni zaleceniom, ale na poziomie średnim łkamy i wołamy ministra o pomoc. Tak, to prawda, jak napisał jeden z publicystów, chcecie chaosu, chcecie do wirusa dołożyć jeszcze jad, to przełóżcie wybory prezydenckie. Spijajcie mdłą melasę z ust Kosiniaków i innych Budek. Wybraliśmy miernoty, to mamy problemy. Chcecie głupszego świata, to wybierzcie Bosaka. Bo wielu z szefów nawet gdy się postara to niewiele zaradzi, bo zwyczajnie nie potrafi. Z przekazów medialnych odnoszę wrażenie, że szpitale, niekiedy i szkoły, bankrutujące przedsiębiorstwa nie mają swoich szefów, gospodarzy, których ambicją jest walka. I to jest nasza wina.
Nadzieja. Jak już to minie, bo wirus nie jest wszak wieczny, to staniemy wobec wyzwań urządzania zbankrutowanego świata na nowo. I na tym, znów niektórzy, dorobią się majątków, pojawią się fałszywi prorocy i chętni do zagarnięcia władzy cwaniacy. I wtedy głośno, bardzo głośno powinniśmy wołać – „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi”. I nie inaczej. Nie pozwólmy zrujnować ducha, a gdyby i to było nieuniknione to za naszym Janem Pawłem wołajmy, właśnie tak, jak nas nauczył w 1979 roku. „Niech zstąpi…”.
prof. Aleksander Nalaskowski, pedagog, wykładowca UMK w Toruniu