Na niespełna cztery lata przed swą śmiercią, przebywająca wówczas na placówce w Poznaniu zakonnica Zgromadzenie Sióstr Służebniczek Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny - s. Leonia Nastał zanotowała w swym „Dzienniku duchowym” niezwykły opis.
„Czułam w duszy cierpienie, którego nie umiem wytłumaczyć” – zapisała polska mistyczka, dodając że po przyjęciu komunii św. Jezus zaczął przed nią odsłaniać ukryte dotąd straszliwe męki, jakich doznał w więzieniu w ostatnią noc swego ziemskiego życia.
Oto jak zapisała słowa Chrystusa zmarła w opinii świętości zakonnica urodzona w podkarpackiej Starej Wsi.
„Noc w lochu więziennym. Co i ile tam cierpiałem, okryte jest również mrokiem tajemnic. Nie miałem tam świadka, który by patrzył na Moje bóle, męki i cierpienia. Chcę tobie odchylić rąbek tych cierpień, bo chcę, byś Mi dała w swym sercu odpoczynek po trudach owej nocy. W tym celu przyjdę dzisiaj do ciebie w Komunii św.
Siepacze wtrącili Mnie, po przesłuchaniu u arcykapłanów żydowskich, do więzienia, ale nie zostawili Mnie tam samego. Rozpoczęli ze Mną straszliwą igraszkę wśród ciemności nocnych. Siepacze ustawili się w kątach lochu i odrzucali Mnie jeden drugiemu z całej mocy, jak się odrzuca piłkę. Kiedy im się uprzykrzył ten rodzaj zabawy, chwycili Mnie za ręce i ciągnąc w przeciwne strony, próbowali swoich sił Moim kosztem.
Równocześnie inni siepacze wbijali ostre iglice w Moje ciało. Ile omdlewających bólów cierpiałem wówczas. Wreszcie rzucili Mnie na ziemię. Jeden ze siepaczy stanął na Mojej głowie, inny na piersiach, a jeszcze inny na nogach, i cisnęli Mnie do ziemi całą siłą swojego ciężaru.
Przechodzili przeze Mnie i w ten sposób stałem się drogą, ale jakże to było bolesne. Deptali po Drodze, która wiedzie do zbawienia, ale oni czynili to dlatego, by Mi urągać, więc dojść do zbawienia nie mogli - bo tam dochodzi się przez miłość, a nie przez urąganie i zelżywość.
Byli i tacy, którzy usiłowali wyłamywać poszczególne palce Moich rąk, uderzali głowę Moją o słup kamienny. Jakaś zaciekłość, iście szatańska, popychała tych nieszczęśników do coraz to nowych okrucieństw i znęcania się nad bezbronną Ofiarą.
W Sercu Moim panowała w czasie tych katuszy niczym niezmącona słodycz, dobroć, litość dla biednych ludzi. Nie wydałem ani jednej skargi, ani jednego wyrzutu niewdzięczności. Usiłowałem wpłynąć swoją łaską na ich dusze, ale serca ich były już zatwardziałe. Nie chcieli sobie odmówić przyjemności, jaką znajdowali w katowaniu Mnie. Milczałem wówczas.
Mówić o tym chcę tylko z wybranymi, a przez nich chcę objawić światu cząstkę cierpień owej nocy. Noc ową tak często przeżywałem w Mym życiu. Przesuwała się ona przez Moją duszę w snach niemowlęcych nawet wówczas, gdy anielskie chóry śpiewały nad Betlejem radosne „ Gloria”. (…)
Ogromu Moich cierpień nikt nie zmierzy, bo Ja cierpiałem za wszystkich i za każdego z osobna. Łącz się ze Mną w Moich cierpieniach, ofiaruj Ojcu niebieskiemu Moje ukryte cierpienia - za ukryte grzechy, które ranią Moje Serce tym bardziej, że je dusze ukrywają i przed spowiednikiem, krzyżując Mnie skrycie w sercu pełnym plugastwa. Pobyt w takich duszach w czasie Komunii świętokradzkiej jest dla Mnie odnowieniem wszystkich katuszy owej strasznej nocy spędzonej w więzieniu.
Daj Mi odpoczynek w swoim sercu, odpłacę ci za to w wieczności.”