Co szykuje rząd?

  1. Likwidacja MAP – nadzór nad strategicznymi spółkami trafi do premiera, co pozornie zwiększy pluralizm. Jednak to także skok uprawnień KPRM w zarządzaniu państwowymi aktywami.

  2. Nowe ministerstwa: energetyka i gospodarka – wydzielenie kompetencji doprowadzi do utworzenia co najmniej dwóch nowych resortów.

  3. Redukcja ministrów? – choć w deklaracjach mowa o zmniejszeniu liczebności rządu (z ponad 120 do poniżej 100 ministrów), koalicjanci już zgłaszają opór. Plan ma być kompromisem, a nie realną oszczędnością.

Ciekawe, że nit tam nie martwi się o kieszenie Polaków, a wyłącznie o partyjne stołki…

Dlaczego to się nie bilansuje?

  • Zmiana struktur bez ładu budżetowego – powstanie nowych resortów wiąże się z koniecznością zatrudnienia nowych urzędników, biur i sekretariatów. To bezpośredni koszt, który zwiększy deficyt zamiast go minimalizować.

  • Rozbudowa zamiast uproszczenia – pod pretekstem efektywności finansów publicznych, rząd tworzy kolejne ośrodki władzy i biurokratyczne kanały kontroli, co generuje niepotrzebną redundancję.

  • Dziura budżetowa rośnie – w czasach napięć gospodarczych i zapowiadanej recesji, zwiększenie wydatków na administrację to nie tylko brak odpowiedzialności fiskalnej — to aktywne pogłębianie problemów finansowych kraju.

Słowo „oszczędność” w ustach Tuska już dawno straciło sens

Kosztowne inwestycje – jak ogłoszony pakiet anty-blackoutowy na infrastrukturę energetyczną (około 50 mld zł z KPO) – są już obciążeniem. W tej sytuacji rozbudowa biurokracji oznacza młyn na wiatr: wydatki zamiast redukowania długów.

Co powinna robić opozycja?

Wielopartyjna krytyka – zarówno ze strony opozycji, jak i niezależnych ekspertów – powinna skierować uwagę na:

  • bezrefleksyjną ekspansję aparatu państwowego;

  • realne koszty zmian i ich wpływ na inflację oraz podatki;

  • konieczność oszczędności, a nie rozrostu administracji, w czasach spowolnienia ekonomicznego.

Niepokój budzi również decyzja rządu Donalda Tuska o zabraniu środków z Otwartych Funduszy Emerytalnych (OFE). Choć formalnie zmiany zapowiedziano jako „reformę systemu emerytalnego”, w praktyce oznaczały one przesunięcie pieniędzy Polaków z OFE do Funduszu Rezerwy Demograficznej. To de facto nacjonalizacja prywatnych oszczędności emerytalnych, która jest niedopuszczalna.

W kontekście obecnej rekonstrukcji rządu i zwiększania wydatków na biurokrację, takie działania wyglądają jak desperacka próba szukania pieniędzy kosztem przyszłości emerytów oraz pozbawiają możliwości inwestycji państwa w takie projekty jak CPK, czy port kontenerowy w Świnoujściu i wiele innych. Wielu ekspertów ocenia, że to klasyczny przykład finansowej krótkowzroczności, która może się zemścić już za kilka lat, gdy system emerytalny stanie się niewydolny.

Rekonstrukcja rządu na papierze brzmiała jak „odchudzenie” biurokracji. W rzeczywistości państwo idzie w przeciwną stronę: tworząc nowe ministerstwa oraz konsolidując uprawnienia w rękach premiera, za które zapłacimy wszyscy – podatkami, większą inflacją i osłabieniem stabilności finansowej kraju.

Czy ktoś nadal ma jeszcze wątpliwości, że obecny rząd jest ewidentnie szkodliwy dla Polski i Polaków?