Tam uczęszczał do szkoły jezuickiej, w której nie był zbyt dobrym uczniem (zachowały się jego zeszyty z licznymi poprawkami robionymi przez nauczyciela). Wybitność Stanisława nie polegała na wielkim umyśle, ale na wielkiej pobożności. Za dnia nie miał on czasu się modlić, zatem modlił się nocami. Pokutował za grzechy własne i cudze, biczował się, co było za jego czasu mocną, lecz często spotykaną praktyką pokutną.
Nie był w tej pobożności zrozumiany przez kolegów, a nawet przez opiekunów. Wyśmiewany, złośliwie przezywany. Nie lubił go właściciel domu, który nawet w momencie ciężkiej choroby Stanisława nie wpuścił do niego kapłana z wiatykiem. Wówczas nastąpił pierwszy z cudów, o których wiemy, że zaistniały w życiu tego świętego, to znaczy przyszła do niego św Barbara, patronka dobrej śmierci. Zobaczył też Najświętszą Maryję Pannę, wówczas został powiadomiony nadprzyrodzoną drogą, że zostanie uzdrowiony, lecz ma poświęcić się Bogu.
Jego marzeniem było zostać jezuitą, ale nie miał na to zgody rodziców. Wdzięczność za uzdrowienie przynaglała go do ucieczki z domu, o czym wiedział tylko jego spowiednik. Stanisław udał się do Augsburga, gdzie przebywał św. Piotr Kanizjusz, przełożony prowincji niemieckiej. Ten jednak obawiał się zemsty rodziców chłopca, której bano się nawet w Wiedniu. Zatem chłopiec pieszo dotarł z Wiednia do Rzymu i tam wstąpił do zakonu. Zmarł w wieku 18 lat, wkrótce po złożeniu ślubów. Relikwie świętego spoczywają w Kościele św. Andrzeja na Kwirynale w Rzymie.