Zełenski wskazał, że jest to „całkowicie nowy” dokument podkreślając, że będzie wymagał zbadania przez prawników.

- „Należy porównać tę umowę z tą, którą otrzymaliśmy wcześniej, z dokumentem, który dostała wicepremier Julia Swyrydenko w dwustronnym kontakcie z panem (ministrem finansów USA Scottem) Bessentem”

- powiedział.

Zapewnił, że jeżeli pojawią się w niej jakieś kontrowersyjne rozwiązania, zostaną one skonsultowane ze społeczeństwem. Podkreślił też, że Kijów nie zaakceptuje umowy, jeżeli zawarte w niej postulaty będą mogły zagrozić akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej.

Czego żądają Amerykanie?

Do przygotowanego przez administrację Donalda Trumpa dokumentu dotarła agencja Bloomberg, która donosi, że umowa zakłada przyznanie Amerykanom pierwszeństwa do zysków z użytkowania zasobów naturalnych zarządzanych przez amerykańskie przedsiębiorstwa na terytorium Ukrainy. Waszyngton miałby kontrolować specjalny fundusz, który zarządzałby programem wydobywczym. Wkładem Stanów Zjednoczonych w ten fundusz miałoby być udzielone Ukrainie wsparcie w czasie wojny. Według ustaleń agencji, w umowie nie ma przy tym żadnych gwarancji bezpieczeństwa.