Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Władimir Putin ponownie został „wybrany” na prezydenta Rosji, co nikogo nie powinno zaskakiwać. Czy nie uważa Pani, że termin „wybory” to w obecnych realiach w Rosji dosyć puste pojęcie, niechciany spadek po epoce próby demokratyzacji w latach 90?
Katarzyna Chawryło, Ośrodek Studiów Wschodnich, główna specjalistka w Zespole Rosyjskim: Uważam, że używanie tego terminu w odniesieniu do procesu politycznego w Rosji nie odpowiada rzeczywistości i jest mylące. W Rosji nie ma konkurencji politycznej, społeczeństwo nie wybiera władzy, panują cenzura i represje. Reżim doszedł do stanu, który określamy jako neototalitaryzm. Używając terminu wybory – w odniesieniu do plebiscytu, który zorganizował Putin, wykorzystując cały aparat państwa, działamy na rękę rosyjskiej propagandzie, która chce pokazywać Putina jako prezydenta z prawdziwym mandatem społecznym, a więc wybranego przez naród.
Obecną kadencję Putin zakończy w wieku 75 lat. Czy Pani zdaniem w tej kadencji Putin podejmie próbę przygotowania sobie przedpola pod przekazanie władzy w zamian za żelazne gwarancje bezpieczeństwa, tak jak jemu tę władzę przekazał Jelcyn? Czy też może Putin, patrząc na rywalizację Joe Bidena i Donalda Trumpa (Trump ma 77 lat, Biden 82), zamierza raczej porządzić Rosją co najmniej do wieku 80 lat?
Myślę, że Putin dobrowolnie nie odda władzy, głównie ze względów bezpieczeństwa. Myślę, że jako osoba z doświadczeniem pracy w służbach i tego typu mentalnością, Putin nie wierzy w żadne gwarancje bezpieczeństwa, z nieufnością odnosi się nawet do swojego otoczenia. Oddanie władzy mogłaby go narazić na przykre konsekwencje rozgrywek w elitach i wyrównywania rachunków, czego jako bezwzględny i autorytarny lider, musi się obawiać. Drugi argument, to kwestie charakterologiczne. Putin dał się poznać jako osoba zawzięta i zdeterminowana – dlatego przejście na emeryturę nie pasuje mi do jego wizerunku. Uważam, że pozostanie u władzy, dopóki będzie w stanie. A że bardzo dba o zdrowie, jego rządy mogą się przeciągnąć.
Pierwszym przesłaniem, jakie nowy-stary prezydent wygłosił do Zachodu było ostrzeżenie przed wybuchem III wojny światowej. Czy uważa Pani, że tematyka wojenna i szeroko postępująca militaryzacja gospodarki i społeczeństwa będą stanowić myśl przewodnią tej kadencji?
Kadencje Putina dość płynnie przechodzą jedna w drugą. Militaryzację państwa i społeczeństwa obserwujemy już od kilku lat, wojna w Ukrainie jedynie zaostrzyła te tendencje, które w obecnej chwili przybierają bezprecedensową skalę jak na współczesną Rosję. Militaryzacja forsowana przez państwo dosięga uczniów w szkołach a nawet dzieci w żłobkach i przedszkolach, gdzie maluchy są zmuszane by przy okazji świąt paradować w mundurach z karabinami. Putin zaprosił do szkół weteranów tzw. „operacji specjalnej”, by edukowali młodzież. Procesy te przybierają na sile i będą kontynuowane. Widać w nich bowiem świadomy zamysł – a mianowicie przygotowanie społeczeństwa na długą wojnę. Wojna w dzisiejszej Rosji stała się normalnością, codziennością, a dla Putina jest koniecznością. Władca całe swoje rządy powiązał z wojną, jej nagłe zakończenie wstrząsnęłoby państwem. Na powierzchnię wypłynęłyby obecnie tuszowane przez wojnę różnego rodzaje problemy – społeczne i ekonomiczne, napięcia w regionach, których władza nie chce rozwiązywać.
Jakie są możliwe dalsze losy putinowskiej Rosji? Już teraz zbrojeniówka pochłania aż koło 30 % rosyjskiego budżetu. Uważa Pani, że militaryzacja w oparciu nieuniknionej porażki w starciu z NATO to gwóźdź do rosyjskiej trumny? Czy może właśnie w dobie wojen i konfliktów to militaryzacja społeczeństwa i jego podatność na tego rodzaju zabiegi stanowi wielką przewagę Rosji nad Zachodem (w tym zwłaszcza nad Europą Zachodnią)?
Niewątpliwie wytrzymałość i zdolność do adaptacji do trudnych warunków rosyjskiego społeczeństwa są mocną stroną reżimu Putina. System bezwzględnie bazuje na tych cechach narodu, nie licząc się z kosztami wojny. To odróżnia Rosję od Zachodu, gdzie rządzący muszą brać pod uwagę nastroje społeczne. Myślę jednak, że wytrzymałość Rosjan ma swoje granice, problemem jest ich identyfikacja. Wojna na Ukrainie jest kluczowym czynnikiem. Póki reżim nie odnosi dotkliwych porażek na froncie a sytuacja w społeczeństwie i gospodarce jest pod kontrolą, to agresywna polityka zagraniczna może być kontynuowana. Co do perspektyw, to uważam, że tylko porażka Rosji w wojnie z Ukrainą, stworzy szansę na zmianę polityczną i głębszą zmianę kultury społeczno-politycznej w Rosji, która umożliwia agresywnemu reżimowi sprawowanie władzy. Jeśli z kolei Rosja nie przegra, to każdą sytuację na Ukrainie pokaże społeczeństwu jako zwycięstwo (za pomocą propagandy) – wówczas reżim się wzmocni i będzie jeszcze bardziej agresywny, co nie jest dobrą wiadomością również ze względu na bezpieczeństwo naszego regionu. Wtedy ewentualność starcia militarnego Rosji z NATO będzie bardziej aktualna. Na razie choć Rosja twierdzi, że już teraz walczy z NATO, to mamy do czynienia z wojną hybrydową, zwłaszcza informacyjną.
Czy uważa Pani, że konfrontacja militarna Rosji z innym przeciwnikiem niż Ukraina jest nieunikniona? Czy Putin może chcieć dać upust wojennym tendencjom kremlowskich jastrzębi i rosyjskiego społeczeństwa poprzez akcje z udziałem zielonych ludzików na terenie krajów bałtyckich? Czy też wojna na Ukrainie w dalszym ciągu zaspokaja imperialne aspiracje rosyjskich radykałów, z których wielu znajduje się w najwyższych kręgach władzy (jak np. sekretarz Rady Bezpieczeństwa Nikołaj Patruszew)?
Myślę że nie jest nieunikniona, ale jest niestety jest możliwa. Póki co reżim jest zajęty wojną w Ukrainie, która nie potoczyła się zgodnie z planem Kremla i się przedłuża.
Emmanuel Macron ewidentnie próbuje wskrzesić bojowego ducha we Francuzach. Czy Pani zdaniem konsekwentne wypowiedzi francuskiego prezydenta stanowią zachodnioeuropejską przeciwwagę dla militaryzacji społeczeństwa i kraju dokonywanej przez Putina?
Śledząc reakcje prezydenta Marona od początku wtargnięcia Rosji na Ukrainę, uważam, że nie są one konsekwentne. Rosyjska propaganda tygodniami wyśmiewała Macrona, że jego próby dodzwonienia się do Putina, interpretując to jako znak słabości. Powstało z tego wiele memów. Uważam, że obecna linia narracyjna prezydenta Francji jest dużo bardziej trafna i skuteczna jeśli chodzi o odbiór w Rosji. W punktu widzenia komunikacji strategicznej wysyła on Rosji klarowny sygnał, że działania Zachodu wobec Rosji mogą być ostrzejsze (mam na myśli wypowiedź o nie respektowaniu czerwonych linii Kremla oraz możliwości wysłania wojsk na Ukrainę). Taki język jest lepiej rozumiany na Kremlu i może przynieść lepsze efekty w odstraszaniu niż pobłażliwość i uniki.
Uprzejmie dziękuję Pani za rozmowę.