„To niedobry dzień dla prawicy. Prawica powinna się jednoczyć a nie dzielić” - mówił niemal 13 lat temu Zbigniew Ziobro, gdy został usunięty z PiS. Teraz środowisko skupione wokół niego - Suwerenna Polska ponownie jednoczy się z partią Jarosława Kaczyńskiego. Czy nawiązując do tamtych słów Ziobry, moment ponownego zjednoczenia to dla odmiany - dobry dzień dla prawicy? I jakie nowe szanse i możliwości dzięki temu scaleniu dostrzega Pan, jako nowy wiceprezes PiS, przed Waszą wspólną już teraz formacją?

Michał Wójcik (wiceprezes PiS, b. wiceminister sprawiedliwości): To pierwszy etap na drodze naszego marszu po władzę. To bardzo dobry dzień. Teraz czas na budowanie silnego obozu patriotycznego. Trzeba uchronić Polskę przed upadkiem. Ten rząd, to niebezpieczni ludzie, którzy dorwali się do władzy i niszczą naszą tożsamość.

Niedawno Sąd Najwyższy swoim orzeczeniem uznał de facto, że dokonano w Polsce zamachu na Prokuraturę Krajową, a usunięty siłowo z funkcji prokuratora krajowego Dariusz Barski niezmiennie nim pozostaje. PiS złożyło wniosek do Komendanta Głównego Policji, postulujący wyegzekwowanie orzeczenia SN i usunięcie z Prokuratury Krajowej uzurpatorów. Jak skomentowałby Pan decyzję SN i jakich spodziewa się Pan losów wspomnianego wniosku o interwencję szefa KGP?

Rozstrzygnięcie jest oczywiste. Ono wynika z przepisów. Podstawowym argumentem naszych oponentów było to, że prokurator Barski rzekomo nie przeszedł z emerytury do stanu czynnego zgodnie z przepisami prawa. Wzięli przy tym pod uwagę przepis, który tak naprawdę ja tworzyłem wiele lat temu, mówiący o tym, że można było to zrobić w okresie 60 dni od momentu wejścia w życie ustawy. Tyle tylko, że ten przepis odnosił się do zupełnie innej sytuacji, która dotyczyła przejścia do nowej struktury prokuratorów funkcyjnych. Nominacja Dariusza Barskiego na prokuratora krajowego była jak najbardziej zasadna. Tym bardziej, że przez wszystkie wcześniejsze lata nikt nie kwestionował prawidłowości tej nominacji. I nawet po objęciu władzy przez Donalda Tuska, minister sprawiedliwości Adam Bodnar, aby wprowadzić do Prokuratury Krajowej jednego z prokuratorów, wystąpił z wnioskiem w tej sprawie właśnie do prok. Barskiego jako prokuratora krajowego. Ale gdy prok. Barski taką decyzję podjął, dowiedział się kilkadziesiąt minut później, że już nie jest prokuratorem krajowym, bo min. Bodnar go już nie uznaje.

Mamy tu do czynienia z czystą hipokryzją rządzących. Do skutecznego odwołania prokuratora krajowego niezbędna jest bowiem zgoda prezydenta RP. A takiej zgody w tym przypadku nie było. Więc prok. Barski nadal pozostaje prokuratorem krajowym - aktywnym, czynnym i legalnym. A każdy inny prokurator, podający się za prokuratora krajowego jest po prostu prokuratorem nielegalnym. I Sąd Najwyższy, który przeanalizował te przepisy nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości. Wobec tego zaczęto sprzedawać ludziom bajkę o tym, jakoby orzeczenie SN wydali „przebierańcy”, którzy nie są sędziami. To jest przede wszystkim niezwykle obraźliwe wobec tych ludzi, sędziów z ogromnym doświadczeniem. Przewodniczący tego składu sędziowskiego orzeka przecież od kilkudziesięciu lat, jest wykładowcą, wykształcił ogromną ilość młodych ludzi, którzy są dziś dobrymi prawnikami a uczyli się prawa z książek napisanych właśnie przez niego. Mówienie więc przez ludzi, którzy często nie mają bladego pojęcia o prawie o „przebierańcach” czy „neosędziach” jest zwyczajnie skandaliczne. A min. Bodnar, który dziś kwestionuje orzeczenie SN, nie kwestionował wcześniej żadnego innego orzeczenia SN wydanego przez tych sędziów. To są jakieś elementarne problemy z logiką. Nigdy wcześniej, nawet w czasach PRL nie było takiej sytuacji.

Kiedyś oczywiście przyjdzie odpowiedzieć prawnie tym osobom, które teraz uniemożliwiają wykonywanie czynności legalnemu prokuratorowi krajowemu. Ale inną z konsekwencji tego stanu rzeczy będzie też niesłychany chaos prawny. Należy się spodziewać, że teraz wielu obrońców w różnych sprawach, przyjmując tę argumentację będzie podważać wydane przez sądy orzeczenia oraz całe postępowania, ponieważ nielegalny prokurator krajowy podjął przecież wiele decyzji personalnych oraz merytorycznych. Czeka nas zatem ogromny chaos w polskim wymiarze sprawiedliwości.

Jeśli natomiast chodzi o wspomniany wniosek to nie sądzę, żeby Komendant Główny Policji odniósł się do niego w ten sposób, że go po prostu wykona. Policja jak dotąd nic w tej sprawie nie zrobiła i już zapewne nie zrobi. Nie mam tutaj złudzeń.

Pomimo orzeczenia Sądu Najwyższego prok. Barski nie został wpuszczony do gmachu Prokuratury Krajowej. Spotkał się z nim za to prezydent Duda i poinformował później, że wspólnie z prok. Barskim zastanawiali się, w jaki sposób przywrócić praworządność w tej kwestii. Jakie właściwie działania mógłby podjąć w tej sprawie prezydent RP?

Nie ukrywam, że czekam na komunikat Pałacu Prezydenckiego w tej sprawie oraz na to, co prezydent Andrzej Duda zaproponuje. Jest on przecież jako głowa państwa strażnikiem Konstytucji RP oraz porządku prawnego obowiązującego w naszym państwie. Choć jest to rzeczywiście niełatwa sytuacja. Widać bowiem, że obecna władza nie ma żadnych zahamowań i trzeba mieć tego świadomość. Więc pole działania prezydenta w tym zakresie jest jednak znacznie ograniczone. Oczywiście wiemy doskonale, że oni łamią przepisy, ale dopóki nie wygramy wyborów, ta władza będzie się czuła bezkarna, mając jednocześnie wsparcie ludzi z instytucji europejskich, którzy w poprzednich latach wiele krzyczeli o rzekomym łamaniu praworządności w Polsce, a gdy teraz w Polsce rzeczywiście co chwilę brutalnie łamane jest prawo, nie reagują na to w żaden sposób.

Minister sprawiedliwości Adam Bodnar mówi o „neosędziach” i podważa ważność orzeczenia Sądu Najwyższego. Marszałek Sejmu Szymon Hołownia publicznie nazywa sędziów Trybunału Konstytucyjnego „przebierańcami” i w zasadzie bojkotuje istnienie TK. Czy żyjemy już w rzeczywistości, w której najważniejsze instytucje w państwie zostały zakwestionowane przez rządzących z pozycji siły?

 Tak właśnie jest. Ale mamy tu też do czynienia z pewnym bardzo krótkowzrocznym podcinaniem gałęzi, na której się siedzi. Teraz Hołownia będąc przecież de facto drugą osobą w państwie mówi, że nie uznaje Trybunału Konstytucyjnego, ale przecież za chwilę ktoś może krzyczeć, że nie uznaje marszałka Hołowni. Przecież to jest niszczenie państwa. Na czym właściwie opiera się Szymon Hołownia wydając takie opinie? Czy było jakieś orzeczenie sądu mówiące o tym, że mamy w Trybunale Konstytucyjnym jakichś „nielegalnych” sędziów? Oczywiście spór w tej sprawie się toczył, ale na całym świecie instytucję polskiego TK się uznaje. A pan Hołownia nie uznaje. Tak się nie robi. Powtarzam raz jeszcze, że to jest niszczenie państwa.

Jakiś czas temu w Sejmie obóz rządzący poniósł całkiem dotkliwą porażkę przy pierwszej próbie wyrzucenia z komisji infrastruktury lewicowej posłanki Pauliny Matysiak, wskutek zerwania kworum przez posłów Zjednoczonej Prawicy i Konfederacji. Czy współpraca w ważnych sprawach pomiędzy tymi dwiema formacjami w obecnej kadencji jest słusznym kierunkiem i czy może ona zaowocować w przyszłości potencjalną koalicją rządzącą po następnych wyborach parlamentarnych?

Głosowanie w sprawie posłanki Matysiak rzeczywiście miało pewne symboliczne znaczenie. Nie ukrywam jednak, że Konfederacja w wielu innych sprawach głosuje niestety w sposób dla mnie dość zaskakujący. Dlatego chciałbym, żebyśmy po następnych wyborach uzyskali samodzielną większość jako Zjednoczona Prawica. To nie jest niemożliwe. Są bowiem pewne przegrupowania na scenie politycznej.

Były Marszałek Sejmu Marek Jurek wyraził niedawno opinię, że w szeregach Zjednoczonej Prawicy dostrzega dwóch polityków, którzy mają potencjał, by kandydować na urząd prezydenta RP - Przemysława Czarnka i Patryka Jakiego. Wcześniej o obu tych politykach w kontekście potencjalnych przyszłych liderów ZP pisał też prof. Andrzej Nowak. A Pana zdaniem jakim politykiem musiałby być kandydat PiS w nadchodzących wyborach prezydenckich, by móc pokusić się o zwycięstwo?

To musi być decyzja całej prawicy, kto ostatecznie zostanie jej kandydatem w wyborach prezydenckich. Na pewno musi to być osoba, która łączy różne środowiska. Musi potrafić skutecznie trafiać zarówno do elektoratu Konfederacji, jak i wyborców środka. Musi mieć doświadczenie, wiedzę i charyzmę. Powinien też potrafić łagodzić nastroje. Nie podejmuję się jednak wymieniać konkretnego nazwiska, ale wierzę tu w intuicję Jarosława Kaczyńskiego.

Myślę, że otwiera się szansa na wygranie wyborów prezydenckich, ponieważ obóz władzy ewidentnie znajduje się w defensywie. A w obozie Zjednoczonej Prawicy, nawet w dalszych szeregach znajdują się niezwykle ciekawi politycy, którzy spełnialiby wszystkie wspomniane wcześniej wymogi i skutecznie mogliby o takie zwycięstwo wyborcze powalczyć. Przecież również Andrzej Duda nie był politykiem z pierwszego rzędu, gdy został przed dekadą wskazany na kandydata PiS na urząd prezydenta RP.

W mediach społecznościowych pojawił się jakiś czas temu dość przejmujący Pana wpis, dotyczący urodzonej w Polsce kilkuletniej dziewczynki Ines, która wbrew orzeczeniom zarówno polskiego Trybunału Konstytucyjnego, jak i Sądu Najwyższego została siłą, w dramatycznych okolicznościach wywieziona z naszego kraju przez pochodzącego z Belgii ojca. „Dziś dzieci polskie nie maja żadnej ochrony! Potworne. Gratuluje ministrze Bodnar” - pisał Pan o tej sprawie…

To rzeczywiście dramatyczna historia kilkuletniej dziewczynki. Pomiędzy jej rodzicami, będącymi lekarzami, Polką oraz obywatelem Belgii doszło przed kilku laty do jakiegoś sporu prawnego wskutek którego odebrano władzę rodzicielską matce dziewczynki. I ta młoda kobieta w dzień po otrzymaniu informacji, że utraci swoje dziecko – zmarła. Babcia, będąca konsultantem krajowym okulistyki, przebywała z dzieckiem w Polsce, a dziewczynce ustanowiono rodzinę zastępczą składającą się z jej cioci i wujka. Rozpoczęła się bardzo dramatyczna batalia, która przeszła przez wiele sądów, dotycząca tego, czy dziecko ma przebywać w Polsce czy w Belgii. Była to jedyna tego rodzaju sprawa w historii, w której wypowiedział się nawet polski Trybunał Konstytucyjny, orzekając, że tego dziecka nie wolno wywozić z Polski. Również polski Sąd Najwyższy rozstrzygnął, że dziewczynka ma pozostać w Polsce, a nie w Belgii. Natomiast międzynarodowa Konwencja Haska nakazuje zwrócić dokumenty do kraju, z którego dziecko wyjechało. W tym przypadku do Belgii. I podczas gdy polskie sądy uznały, że dziewczynka ma przebywać w Polsce, sądy belgijskie orzekły, że ma ona trafić do Belgii.

I znalazła się niestety polska sędzia z Sądu Rejonowego w Piasecznie, która uznała, że należy a siłą odebrać to dziecko, by móc je wywieźć z naszego kraju do Belgii. Pomimo złożenia przez Rzecznika Praw Dziecka wniosku o wstrzymanie wykonania tego orzeczenia - dziecko zostało w bardzo brutalny sposób odebrane. W tej trudnej sprawie rozmawiał ze mną dwukrotnie telefonicznie wicepremier Belgii. Chciałbym podkreślić, że zawsze wychodziłem z założenia, że najważniejsze jest dobro dziecka. I jeśli przebywa ono już od lat w Polsce, nie znając się praktycznie z ojcem, to potrzebny byłby pewien stopniowy proces, by dziecko systematycznie oswajało się z kontaktami z nim. Muszę też powiedzieć, że w tej sprawie bardzo brutalnie interweniowała ambasada Belgii, która próbowała na mnie wymusić wręcz wycofanie się z chronienia dobra tego dziecka. W tej sprawie pisał też do rządu polskiego belgijski unijny komisarz Didier Reynders, podpisując w imieniu Komisji Europejskiej pismo, w którym krytykował sposób, w jaki zabezpiecza się w Polsce prawa dzieci. Zresztą niemal połowa tego liczącego niemal pół setki stron pisma dotyczyła mojej osoby. Komisarz UE przytaczał tam nawet moje dawne wpisy w mediach społecznościowych, które mu się nie spodobały.

Doszło w Polsce do zmiany władzy i poskutkowało to brutalnym przejęciem dziewczynki przez Belgię. Miało to przebieg bardzo dramatyczny. Dziecko odbierali policjanci w kominiarkach. Dziecko było ciągnięte po podłodze za nogi przy jego przerażającym krzyku. Na miejscu pojawili się przedstawiciele ambasady belgijskiej. Dwójka kuratorów kompletnie nie reagowała. Tymczasem babcia dziewczynki pokazała mi pismo, podpisane przez trójkę lekarzy ze szpitala klinicznego, gdzie dziecko było leczone, i tam została wydana opinia niemal wprost mówiąca o tym, że jeżeli dziewczynce tej zostanie zmienione środowisko, może ona popełnić samobójstwo. Sędzia z Piaseczna, która w tej sytuacji zadecydowała o odebraniu dziecka, będzie teraz musiała żyć z tym obciążeniem. Ta dziewczynka została potraktowana jak terrorystka. Nie wiadomo gdzie obecnie przebywa i co się z nią dzieje. Nie ma z nią żadnego kontaktu. Państwo polskie tu niestety przegrało i nie potrafiło obronić dziecka. Taki dziś mamy system. To już kolejna tego rodzaju sprawa, by przypomnieć choćby wywiezienie przez Szwecję trójki dzieci z naszego kraju bez żadnego sprzeciwu państwa polskiego. Nie działa tu ani ministerstwo sprawiedliwości, ani prokuratura, ani MSWiA.

Bardzo dziękuję za rozmowę.