Komentarz na temat stosunków polsko-niemieckich został opublikowany na pierwszej stronie czwartkowego wydania FAZ.

Autor artykułu Stefan Locke podkreślił, że polskiemu rządowi nie sprawiło dużych problemów skrócenie konsultacji międzyrządowych przez Scholza, któremu spieszyło się z powrotem do kraju ze względu na problemy z federalnym budżetem.

„W ciągu ośmiu lat prawicowo-narodowego rządu PiS, wobec agresywnej antyniemieckiej retoryki, relacje obu krajów ogromnie się pogorszyły. Nawet w obozie PiS niektórzy kręcili na to nosem, ale siedzieli cicho, bo ten kurs wydawał się przynosić efekty w polityce wewnętrznej” – uważa Locke.

W jego ocenie po przejęciu władzy przez Tuska relacje polsko-niemieckie znormalniały, a Polska przestała publicznie rozgrywać różnice zdań między obydwoma krajami.

„Powrót do normalności nie powinien jednak zaprowadzić Berlina do przekonania, że w relacjach z Polską wszystko będzie teraz znowu tak, jak przed czasami PiS. Zamiast tego Niemcy muszą w końcu uważać Polskę za ważnego partnera w Europie, podobnie do Francji. Polska już dawno nie jest przypadkiem kryzysowym, wręcz przeciwnie. To najsilniejszy gospodarczo z krajów wschodnioeuropejskich i piąty najważniejszy partner handlowy Niemiec przed Włochami, Wielką Brytanią i Szwajcarią” – podkreślił Locke.

Publicysta podkreślił także, że po wybuchu wojny na Ukrainie istotnie wzrosło znaczenie Polski – jako kraju, który od lat uniezależniał się od Rosji, ostrzegał przez nią, a następnie stał się jednym z liderów pomocy militarnej dla Ukraińców.

Jego zdaniem Polska nie ma żadnego powodu, żeby działać wobec Niemiec „z kompleksem niższości”, jednak przyczyną dla tego jest… „odsunięcie od władzy prawicowych populistów”.

Locke uważa także, że spojrzenie Niemców na Polskę ani trochę się nie zmieniło, mimo że w Polsce nastąpiły ogromne zmiany.

Niemcy i Europa Zachodnia powinny to traktować jak szansę. Nie oznacza to, aby od razu realizować każdy, przedstawiony z pewnością siebie pomysł czy żądanie z Warszawy. Zmiana podejścia, czyli nieuznawanie siebie za normę, a krajów wschodnioeuropejskich za odstępstwo, byłoby postępem. Tak samo jak wsparcie dla polskiego zaangażowania na rzecz zabezpieczenia granicy UE, na czym bardzo korzystają także Niemcy” – skonkludował publicysta.

Jego zdaniem przykładem na niemiecką stagnację w podejściu do Polski jest m.in. infrastruktura kolejowa – w Polsce jest ona stale modernizowana, podczas gdy w Niemczech dzieje się w tej kwestii bardzo niewiele. „Nawet w nowych pociągach niemieckich kolei informacje w wagonach są po niemiecku, angielsku, francusku i włosku, tak jakby nie było upadku muru (berlińskiego) ani rozszerzenie Unii na wschód” – czytamy.