Ogromną burzę wywołała informacja na temat wiceministra Arkadiusza Myrchy i jego małżonki poseł Kingi Gajewskiej, którzy otrzymują z Kancelarii Sejmu 7500 zł miesięcznie na wynajem mieszkania w Warszawie. Dwie dopłaty odbierają osobno, choć mieszkają razem. Informacja ta oburzyła komentatorów, tym bardziej że wedle deklaracji poseł Gajewskiej sprzed wyborów parlamentarnych w 2023 roku, podróż pociągiem z jej miejsca zamieszkania do Sejmu trwa zaledwie około godzinę.

Jeszcze bardziej oburzające są jednak informacje, które wiceminister Myrcha podał, aby wytłumaczyć się ze sprawy.

- „Wyjaśniając wątpliwości powstałe po kontroli oświadczenia majątkowego stwierdzam: Moje stałe miejsce zamieszkania (także meldunek) jest w **************** Z uwagi na obowiązki poselskie dużą część roboczych dni spędzam w Warszawie. Aby zapewnić dzieciom miejsce w publicznych placówkach wychowawczych, musiałem zostać podatnikiem w Warszawie. Zatem warszawskie miejsce zamieszkania jest na potrzeby czysto podatkowe

- napisał wiceszef resortu sprawiedliwości w swoim oświadczeniu.