Przed wyborami parlamentarnymi w ub. roku ówczesna opozycja krytykowała „PiS-owskie Bizancjum” i obiecywała, że po przejęciu władzy radykalnie ograniczy liczbę stanowisk ministerialnych. Tymczasem nowy rząd Donalda Tuska jest najliczniejszy w historii III RP. Wkrótce liczba ministrów i wiceministrów może przekroczyć 130 osób. W samym resorcie klimatu i środowiska pracuje ośmiu wiceministrów. Podobnie sytuacja wygląda w resorcie finansów. W wywiadzie dla portalu DoRzeczy.pl do sprawy odniosła się poseł PiS Małgorzata Golińska.

- „Myślę, że możemy ze świecą szukać eksperta w tym gronie ludzi. Przykładem jest ministerstwo klimatu i środowiska. Oni są tam obecnie ekspertami od rozkładania tematów, za które są odpowiedzialni. Gospodarka leśna i łowiecka to najbardziej jaskrawe i medialne tematy. W ostatnich tygodniach słyszymy o problemach ministerstwa zdrowia, które ma olbrzymie problemy i nie radzi sobie z nimi. Widzimy, jak fatalnie funkcjonują resorty siłowe, w tym ministerstwo obrony narodowej, które nie potrafi skutecznie zrealizować wcześniej zawartych umów”

- zauważyła parlamentarzystka.

- „To tylko kilka przykładów pokazujących, że Donald Tusk aby utrzymać przy sobie poparcie koalicjantów widzi, że już nie wystarczy jedynie jego dobry PR, ale również musi dawać coraz więcej stołków. W rządzie oraz w wielu spółkach i instytucjach”

- dodała.

Wskazała, że w ważnych rządowych spółkach eksperci są wymieniani na partyjnych nominatów.

- „Stracimy na tym my wszyscy, a wszystko po to żeby realizować politykę. Jest tu jeszcze jeden ważny aspekt. Jeżeli w rządzie i spółkach nie ma fachowców, tylko partyjni nominaci, to łatwiej jest takim ludziom wmówić co mają robić, bowiem oni nie są w stanie zweryfikować czy robią słusznie czy szkodzą. Dla obcych interesów, służb, którym zależy żeby Polska nie rozwijała się, tacy ludzie to skarb”

- podkreśliła.