Prezes PiS swoje wystąpienie rozpoczął od stwierdzenia, że sytuacja w Polsce jest fatalna.
- „Plan Tuska to plan, który w gruncie rzeczy ma być likwidacją polskiego państwa (…). wszystkie ważne decyzje będą zapadały na zewnątrz. My będziemy po prostu terenem zamieszkanym przez Polaków, ale zarządzanym z zewnątrz”
- stwierdził.
Zauważył, że aby móc doprowadzić do takiej sytuacji, najpierw „potrzebna jest pacyfikacja”.
Jarosław Kaczyński mówił o sytuacji ks. Olszewskiego.
- „To są tortury wedle definicji Trybunału Praw Człowieka. Takie tortury nie wobec dwóch osób, tylko wobec trzech, obydwu pań, które pracowały w departamencie nadzorującym Funduszu Sprawiedliwości. My nie mamy coś przeciwko wyjaśnianiu spraw, ale mamy nie tylko coś, ale wszystko przeciwko torturom. To jest przekroczenie Rubikonu, to jest bandytyzm”
- powiedział.
- „To całkowita kompromitacja, która powinna (…) doprowadzić w istocie do dymisji rządu. w prawdziwej demokracji to doprowadziłoby do dymisji rządu”
- dodał.
Ocenił, że „akcja pacyfikacyjna będzie się rozwijać”.
- „To, co stało się 13 grudnia, a co umożliwiły wybory z 15 października, to jest w gruncie rzeczy swoisty najazd na Polskę, najazd bez użycia broni, obcych wojsk, ale to jest najazd i musicie Państwo wiedzieć, że naszym świętym obowiązkiem jako Polaków jest zrobić absolutnie wszystko, żeby to się nie udało”
- oświadczył.
Najważniejszym zadaniem dla opozycji jest teraz zwycięstwo najpierw w wyborach prezydenckich, a później w parlamentarnych. Lider Zjednoczonej Prawicy przestrzegł jednak przed możliwymi fałszerstwami wyborczymi.
- „Pamiętajcie, że jeżeli ich władza jest zdolna do tortur, to tym bardziej jest zdolna do fałszowania wyborów. Musimy stworzyć wielką osłonę tych wyborów, zaangażować w to dziesiątki tysięcy, może więcej niż dziesiątki tysięcy ludzi. Dopiero wtedy będziemy mieli szanse na to, żeby wygrać wybory prezydenckie i od tego momentu przynajmniej zacząć zmieniać Polskę”
- zaznaczył.