Coraz więcej komentatorów, również tych sympatyzujących z koalicją rządzącą, postrzega posiedzenia sztabu kryzysowego jako metodę na budowanie politycznego wizerunku premiera. Nieogolony, ubrany nieco w stylu prezydenta Ukrainy Donald Tusk karci urzędników, przywołując skojarzenia z odprawami urządzanymi przed Władimira Putina. Wszystko to odbywa się w świetle kamer. W tym kontekście wyjątkowo znamienne było przejęzyczenie ministra spraw wewnętrznych i administracji, który w czasie posiedzenia rządu mówił o działalności Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych.
- „Działa od samego początku Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych. Jej szef, gen. Jan Rajchel uczestniczy w Krajowym Sztabie Wyborczym. Tutaj uruchomiono do tej pory różne środki…”
- powiedział minister Siemoniak.
Kiedy zwrócono mu uwagę na pomyłkę, polityk tłumaczył się zmęczeniem.
- „Przepraszam, w sztabie powodziowym oczywiście. To zmęczenie może trochę… W sztabie powodziowym”
- wyjaśnił.
Ta freudowska pomyłka Siemoniaka bardzo dobrze pokazuje prawdziwe intencje tych medialnych ustawek propagandowych.
— Max Hübner (@HubnerrMax) September 24, 2024
Tak, ma Pan rację.
To są w istocie nie sztaby powodziowe, ale sztaby wyborcze.
Na sztabach wyborczych też się zastanawiają, jak nie podawać ilości ofiar. pic.twitter.com/vHbRPG7wNZ