Trump nie wyciąga więc ręki do Putina. Przeciwnie – trzyma palec na spuście gospodarczym.
Jak informuje Fox News, decyzja Trumpa została podyktowana rosnącym rozczarowaniem postawą Władimira Putina, który – zdaniem prezydenta USA – celowo opóźnia zakończenie działań wojennych na Ukrainie. Trump miał wprost grozić wprowadzeniem wtórnych sankcji wobec państw, które mimo trwającego konfliktu nadal kupują rosyjską ropę naftową.
„Sytuacja ta nadal stanowi niezwykłe i nadzwyczajne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, polityki zagranicznej i gospodarki Stanów Zjednoczonych” – czytamy w opublikowanym przez Biały Dom dokumencie.
Zaktualizowany dekret, który został właśnie przedłużony, opiera się na tzw. International Emergency Economic Powers Act i obejmuje szereg ograniczeń wprowadzonych w latach 2021–2022 przez prezydenta Bidena. Ich celem była odpowiedź na działania Moskwy uznane za „szkodliwe” – w tym cyberataki na USA i sojuszników, ingerencję w procesy demokratyczne, szerzenie korupcji i przemoc wobec dziennikarzy.
W dekrecie ponownie podkreślono, że Federacja Rosyjska narusza międzynarodowe prawo, w tym zasadę nienaruszalności granic i integralności terytorialnej. Utrzymanie sankcji oznacza dalsze zamrożenie rosyjskich aktywów pod jurysdykcją USA i ograniczenie handlu z podmiotami powiązanymi z reżimem Putina.
Decyzja Trumpa, choć wbrew przewidywaniom niektórych analityków, wpisuje się w coraz bardziej jednolitą linię amerykańskiej polityki zagranicznej wobec Rosji. Podczas gdy prezydent otwarcie wyraża gniew wobec Moskwy, jego administracja pracuje nad dodatkowymi obostrzeniami. Niewykluczone, że kolejne pakiety sankcji będą obejmować też sojuszników Putina – takich jak Iran czy Korea Północna.
Według komentatorów z CNN i Politico, Trump, choć krytykuje NATO i domaga się większych nakładów od europejskich partnerów, jednocześnie coraz wyraźniej uznaje Rosję za zagrożenie strategiczne, którego nie można ignorować.
Tym samym, mimo różnicy w stylu i retoryce, Biały Dom kontynuuje politykę presji na Moskwę – a dla Putina to sygnał, że Waszyngton nie da się tak łatwo „rozegrać”.