Choć wciąż urzędujący kanclerz Olaf Scholz podczas szczytu w Paryżu (27 marca 2025 r.) zapewnił, że „złagodzenie sankcji wobec Rosji byłoby poważnym błędem”, to jego słowa rozmijają się z rzeczywistą linią polityki niemieckiej, zwłaszcza tej reprezentowanej przez CDU. Michael Kretschmer – premier Saksonii i wiceszef zwycięskiej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej – stwierdził wprost, że „wiele z sankcji nałożonych na Kreml jest bardziej dotkliwych dla Berlina niż dla Moskwy” i wezwał do ich rewizji.
To nie tylko dyplomatyczny sygnał, ale realne ostrzeżenie dla Kijowa. Gdy Kretschmer – negocjujący właśnie kształt nowego rządu – otwarcie mówi o konieczności „przywrócenia handlu z Rosją”, staje się jasne, że Niemcy wracają do swojej pragmatycznej gry interesów. „Chadecy szli do wyborów z hasłami odbudowy gospodarczej. Ta może się dokonać tylko wtedy, kiedy zapewnią sobie dostęp do syberyjskich kopalin energetycznych” – podkreśla Tȟašúŋke Witkó.
Punktem kulminacyjnym tej „zmiany akcentów” było zamknięcie tematu przekazania Ukrainie rakiet manewrujących Taurus. Kretschmer nie pozostawił złudzeń: „Sprawa jest zamknięta”. Co prawda, Friedrich Merz – lider CDU – zasugerował, że broń może zostać udostępniona „w razie potrzeby i w porozumieniu z sojusznikami”, ale jak ironicznie zauważa Tȟašúŋke Witkó, to dyplomatyczne „nein” podane w łagodnym sosie.
Polska wobec gry mocarstw
W tym geopolitycznym chaosie Polska nie może pozwolić sobie na złudzenia. Z jednej strony – jako sąsiad Ukrainy i kraj frontowy NATO – jest żywotnie zainteresowana wschodnią stabilizacją. Z drugiej – musi prowadzić mądrą, realistyczną politykę bezpieczeństwa. „Dla Polski najważniejsze jest, aby w tym koncercie mocarstw głos USA wybrzmiał najmocniej” – zauważa Tȟašúŋke Witkó. To właśnie Ameryka dysponuje potencjałem odstraszania Moskwy i może w długiej perspektywie zagwarantować bezpieczeństwo regionu.
Warszawa – choć świadoma ograniczeń – powinna dążyć do zacieśniania współpracy wojskowej i energetycznej z Waszyngtonem. Silna obecność USA nad Dnieprem to jedyna gwarancja, że Rosja nie zyska tam przewagi. Tymczasem Berlin znowu pokazuje swoją dwulicowość: „Państwo pretendujące do miana lidera Starego Kontynentu usłużnie uwiesiło się u klamki kremlowskiego satrapy, pozostawiając Zełenskiego samego sobie” – pisze gorzko publicysta i emerytowany wojskowy.
Geopolityczny test dojrzałości
Nadchodzące miesiące będą testem nie tylko dla Ukrainy, ale też dla Polski i całego regionu. Czy zdołamy utrzymać kurs na niezależność energetyczną, modernizację armii i efektywne sojusze, czy też utoniemy w mirażach niemieckiej „solidarności”, która kończy się tam, gdzie zaczynają się rachunki zysków i strat?
Niezależnie od odpowiedzi, jedno jest pewne: czas iluzji się skończył. Pozostała twarda polityczna kalkulacja, w której Polska musi działać z zimną głową – i najlepiej z USA u boku.
Mariusz Paszko