Zasada miłości nieprzyjaciół przybliża nas do Boga w sposób szczególny, bo wykracza poza naszą naturalną miłość. Święty Paweł pisze o tym:

Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy [jeszcze] byli bezsilni. A [nawet] za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami (Rz 5,6–8).

Jeżeli potrafimy jak Chrystus w geście miłości zrobić coś dobrego dla nieprzyjaciół, to wykraczamy poza naturalną skłonność i wchodzimy w obszar Jego miłości. Tym samym uzyskujemy udział w Jego życiu, prawdziwie stajemy się dziećmi Ojca, który jest w niebie. W dzisiejszym pierwszym czytaniu św. Paweł wyraża to na inny sposób:

Znacie przecież łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, który będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić (2 Kor 8,9).

W relacji do innych, szczególnie kiedy to są dla nas ludzie obcy, a tym bardziej nieprzyjaciele, budujemy w sobie pewną opozycję: oni tam, a my tutaj. To „tam” zazwyczaj jest gorsze czy wręcz złe. Natomiast w podejściu Jezusa do „innych”, w tym do nas, odnajdujemy zupełnie przeciwne działania. Upodobnianie się w tym, w czym można, do nich, aby będąc po ich stronie i z nimi, móc ich ubogacić swoim bogactwem. Jest to konkretny przejaw miłości obcych, a czasem może nawet nieprzyjaciół i jednocześnie dla nas wzór postępowania.

Włodzimierz Zatorski OSB |Jesteśmy ludźmi