Dziennikarze „Gazety Wyborczej” odsłonili właśnie rąbka tajemnicy na temat zaplecza sztabu wyborczego Kidawy-Błońskiej. Wynika z tego tekstu jasne przesłanie, że gdyby wygrała Kidawa-Błońska, to z nią weszliby ludzie Tuska.

W „GW” możemy przeczytać:

Ze strategami pracuje też Igor Ostachowicz, przez lata główny spin doktor Tuska. „Dla nas obecność Nowaka i Ostachowicza znaczy jedno: Tusk jest zaangażowany w kampanię bardziej, niż się nam wydaje. Jeśli Małgorzata Kidawa-Błońska wygra, to w Pałacu Prezydenckim powstanie nowy ośrodek władzy. Nasza kandydatka nie ma praktycznie żadnego zaplecza. Kto tam będzie grał pierwsze skrzypce? Ludzie Tuska” – komentuje polityk Koalicji Obywatelskiej

Jak też podaje gazeta, na jedno zespotkń wyborczych Kidawy-Błońskiej przyszło 10 wyborców niezrzeszonychc i 70 lokalnych dzialaczy Platformy, co można określić potocznie, że "nie ma ssania".

Warto zwrócić uwagę, że gdzieś tam zza kołnierza Hołowni, nawet w osobie szefa jego sztabu, również wyziera Tusk. Szefem sztabu Hołowni jest bowiem jeden z byłych wiceministrów w rządzie Tuska.

Czy mamy zatem do czynienia z szerzej zakrojoną akcją? Wszyscy przeciw PiS pod wodzą Tuska zarządzającego z tylnego siedzenia? Czy Tusk pozazdrościł prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu i chce zarządzać z „tylnego fotela”?

Czy można porównywać tych dwóch polityków?

Moim zdaniem jest jednak między nimi jedna zasadnicza różnica. A mianowicie, Kaczyński jest politykiem samodzielnym, a Tusk? No cóż … wszyscy wiemy, że nie jest.

Można by nawet powiedzieć, że jest to starcie karierowicza bez skrupułów z ideowcem.

Kto wygra?

 

mp/”GW”/fronda.pl