Jak przypomniał Terlikowski w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” - ks. Marek Jędraszewski był „wychowankiem i nominatem abp. Juliusza Paetza”, a gdy trafił do Rzymu, ówczesny prałat Paetz był „najwyżej postawionym polskim duchownym, znajdującym się bardzo blisko Jana Pawła II, a wcześniej również papieża Pawła VI”.
Abp. Jędraszewski sam publicznie wspominał o tym, że to Juliusz Paetz wziął go pod swoje skrzydła i oprowadzał po Rzymie
Gdy bp. Juliusz Paetz w 1983 roku „wyrzucony z Rzymu”, wrócił do Polski i po 13 latach spędzonych jako biskup diecezjalny w Łomży , przenosi się w 1996 roku do Poznania, by zostać tam arcybiskupem, już po niespełna roku jego nowym biskupem pomocniczym zostaje mianowany właśnie ówczesny redaktor naczelny „Przewodnika Katolickiego” ks. dr Marek Jędraszewski.
Kiedy w 2002 roku wybucha afera związana z abp. Paetzem i molestowaniem kleryków poznańskiego arcybiskupiego seminarium duchownego, dwóch kapłanów wiedzących o sprawie, idzie z nią do bp. Jędraszewskiego
„I on wtedy, jak wszystko na to wskazuje, zachowuje się tak jak trzeba. On nigdy o tym nie mówił. To wszystko jest zbierane z fragmentów. Bp Jędraszewski jedzie do nuncjusza apostolskiego abp. Józefa Kowalczyka, który według różnych relacji miał go straszliwie zjechać, powiedzieć mu, że papież o wszystkim wie i żeby się odczepił od tej sprawy” – mówi Terlikowski.
„I wtedy bp Jędraszewski przechodzi na drugą stronę. Moim zdaniem został złamany. Wtedy nastąpiło to kluczowe złamanie kręgosłupa. A może też został wprowadzony w błąd. Krótko później już zmusza proboszczów [z archidiecezji - red.] do podpisywania listu w obronie abp. Paetza. Natomiast piątka księży, która się wtedy sprzeciwiła, wielkiej kariery w Kościele nigdy nie zrobiła” – puentuje Tomasz Terlikowski.
Niewątpliwie wypowiedziane wiele lat później przez metropolitę krakowskiego abp. Marka Jędraszewskiego słowa o "tęczowej zarazie", nabierają w kontekście doświadczeń zarówno poznańskiego Kościoła, jak i osobistych abp. Jędraszewskiego - związanych z raniącą do dziś sprawą abp. Paetza - jeszcze bardziej dramatycznego wydźwięku. I może warto zacząć odczytywać je nieco głębiej, aniżeli tylko w kluczu zarzutów o hipokryzję, kierowanych wobec byłego poznańskiego biskupa pomocniczego.