Podczas wojny walczył pod Narwikiem, we Francji i Maroku. Kiedy było po wszystkim, wstąpił do dominikanów. Czego przez lata nauczył się żyjąc w zgromadzeniu? Że rzeczy boże są "nieskończenie proste”. Dlatego prosto odpowiada nawet na bardzo trudne pytania. Jak żyć, aby trafić do nieba? - pyta Małgorzata Iskra w wywiadzie dla „Polska The Times”. Dominikanin nie ma wątpliwości. - Według przykazań bożych.

Arystokrata i teolog, który – jak sam przyznaje – wstąpił do zakonu, żeby zobaczyć Boga, nie zagląda mu do kieszeni, by sprawdzić kto jest na liście zbawionych. Tak się tego nie da załatwić. - Czy sama modlitwa wystarczy, nie wiem - mówi. - Klepanie paciorków to na pewno za mało. Modlitwa jest osobistą rozmową z Bogiem.

O niełatwych sprawach, o tym, co nas czeka po śmierci, także opowiada prosto. "Śmierć? Każdemu polecam!" - brzmi tytuł jednej z jego książek. Na pytanie, kto jest Bogu najmilszy, dominikanin odpowiada krótko. Jemu najbliższe jest to, czym On jest sam. - Miłość, sama miłość.

A człowiek? Jaki człowiek najbardziej mu się podoba? Mnich nie ma wątpliwości - ten, który najbardziej kocha, przede wszystkim Stwórcę. - Człowiek, który kocha Boga, miłuje także bliźnich – mówi o. Badeni. - Ci, którzy nie kochają Boga a deklarują miłość do człowieka ulegają ułudzie, że ich miłość jest prawdziwa. Ona jest tylko złudzeniem – dodaje.

Czy miłość jest więc przepustką do nieba? Czy będą tam lepsze i gorsze miejsca? Dominikanin wszystko uzależnia od stopnia miłości. Jedyny niezbędny warunek to kochać. Bez tego można o niebie zapomnieć. - Jak zobaczymy Boga, to przypuszczam, że zobaczymy różne dystanse do niego – mówi. - Im większa miłość, tym bliżej Boga, im mniejsza – dalej.

A co z tymi, którzy są przekonani, że za sam fakt, że wierzą, już trafią prosto do nieba? O. Badeni zapewnia, że to złudne przekonanie. Jego zdaniem bez miłości nie ma mowy o prawdziwej wierze. - A akceptacja Boga może nie starczyć do zbawienia - mówi.

Co jednak z tymi, którzy nie wierzą? Czy w niebie jest miejsce dla ateistów? - Zasadniczo nie bardzo widzimy ateistę w niebie, bo on nie chce tego. Jednak co z danym człowiekiem będzie w chwili śmierci, gdy będzie sądzony, tego nikt nie wie – mówi dominikanin. Jego zdaniem wiele zależy od tego, jaki będzie wtedy stan duchowy umierającego ateisty. - Może nagle ukocha Boga – mówi mnich. - Dobry ksiądz może go doprowadzi do miłości Boga. Tajemnica duszy jest nieodgadniona – dodaje.

A jak będzie w niebie? - Sam niejednokrotnie żartuję z młodszymi braćmi, że w niebie nie brakuje coca-coli – mówi o. Badeni. Jego zdaniem to jedynie forma zachęty do żarliwej modlitwy i zasłużenia sobie przez nią na niebo. - Istnienie nieba jest kwestią wiary. To i owo tylko możemy podejrzewać, przeczuć, domyślić się.

Jak wobec tego - w oparciu o przeczucia - wyglądają niebo i piekło? - Piekło, nie wiemy – odpowiada duchowny. - Piekło jest utratą Boga raz na zawsze. Czyściec jest oczyszczeniem ludzi dobrych, którym brak dostatecznej ilości miłości. - Dusze czyśćcowe dość często składały mi wizyty – opowiada. - Były to anonimowe cienie, postacie szare jak popiół, zwiewne i gorąco proszące o pomoc.

A niebo? - Niebo to jest widzenie Boga. Wiemy tylko, że jest tam Bóg i aniołowie. Szczęście polega na widzeniu Boga, takim bezpośrednim. I wraz z Bogiem Matki Najświętszej, świętych i wszystkich bliskich krewnych.

- Nuda w bliskości Boga jest niemożliwa. Jak można się nudzić w obecności nieskończonego, niewyczerpanego, wciąż młodego Boga? Jeśli ktoś mówi, że w piekle ciekawiej, to pewnie z braku wiedzy, albo działa diabelska propaganda. Diabeł wciąż kłamie.

Ojciec Joachim Badeni OP jest opiekunem duchowym Ruchu Odnowy w Duchu Świętym. Jest autorem książek: "Kobieta boska tajemnica", "Śmierć? Każdemu polecam!", a także wspólnie z ojcem Leonem Knabitem "Sekretów mnichów. Czyli sprawdzonych przepisów na udane życie". Ostatnio ukazała się jego książka "Żywot wieczny Amen".