Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Jak obecnie wygląda sytuacja na froncie Ukraina – Rosja? Czy obwód kurski zostanie utrzymany i jak wyglądają inne rejony walk?
Generał Waldemar Skrzypczak: Rosja atakuje w coraz większej ilości miejsc. Jeśli chodzi o obwód kurski to sytuacja jest tam już skomplikowana dla obu stron w sumie, ale do tego za chwilę wrócę. Natomiast jeśli chodzi o Pokrowsk, to Rosjanie rozwijają tam operacje i mają postępy. Wprawdzie przez to, że Ukraińcy wystali tam część sił obwodowych, to tempo natarcia armii rosyjskiej zmalało, ale jednak postępuje. Ponadto pojawiły się nowe ogniska aktywnych działań armii rosyjskiej. Można powiedzieć historyczne już miejsce, jak Kupiańsk na kierunku charkowskim. Do rzeki Oskoł, która płynie przez Kupiańsk, która była dotychczas tą rzeką zaporową dla armii rosyjskiej, mają oni teraz już zaledwie kilka kilometrów. I prowadzą tam aktywne działania.
Dodatkowo pojawiły się również symptomy aktywności w rejonie Łymania, Bachmutu, Awdijiwki, Wuhłedaru. Widać wyraźnie, że Rosjanie jakby szukają miejsc, gdzie obrona ukraińska jest słabsza i w związku z tym tych rejonów aktywności armii rosyjskiej jest coraz więcej. To bardzo niepokojące. To jest jedna rzecz.
Druga sprawa to oczywiście obwód kurski. Wydaje się, że Ukraińcy w sztuce operacyjnej wprowadzili takie pojęcie, ono nie jest nowym pojęciem, ale ja to zdefiniowałbym jako minimum ukraińskiego wysiłku, a maksimum rosyjskiego. Polega to na tym, że Ukraińcy wysyłają 2-3 brygady do jakiegoś rejonu, na przykład obwodu kurskiego w sile 10-12 tysięcy żołnierzy. No może 4 brygady. To z kolei zmusza Rosjan do zwiększenia potencjału, ponieważ jeżeli Rosjanie myślą o wypchnięciu Ukraińców z obwodu kurskiego, no to muszą mieć przewagę 4/5-krotną. Muszą więc zgromadzić tam siły powiedzmy rzędu 50 tysięcy żołnierzy. Skutkuje to tym, że odwody, które przygotowywali na przykład na Donbas czy na te nowe kierunki aktywności, muszą kierować pod Kursk, żeby ten potencjał, tę przewagę uzyskać i żeby próbować spełnić oczekiwania Putina, który mówi, żeby do 15 października wyczyścili obwód kurski.
Moim zdaniem jest to nierealne, ponieważ Rosjanie nie mają takich potencjałów, żeby móc prowadzić aktywność na tylu kierunkach i będą musieli coś wybrać. Tym bardziej, że zbliża się jesień, już praktycznie za parę dni. Pogoda się zmieni i wojska utkną na tych pozycjach, na których są teraz, czyli Rosjanie nie zdobędą Pokrowska i nie wyrzucą Ukraińców z obwodu kurskiego. Chyba, że Ukraińcy sami ustąpią. Ta strategia Ukraińców minimum wysiłku i maksimum zmuszenia przeciwnika do jego wysiłku - okazuje się - jest dobra, bo Rosjanie w tej chwili nie mają takiego potencjału, żeby być wszędzie. Tym bardziej, że - moim zdaniem – Ukraińcy stosując tę taktykę, nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa i nie jest wykluczone, że za chwilę jeszcze raz nie uderzą w inne miejsca, gdzie Rosjanie się nie spodziewają. Oczywiście będzie to dotyczyło terytorium Rosji, bo to wiąże najbardziej i politycznie i militarnie Rosjan.
Jeżeli mówimy o zmianach w zarządzaniu na Kremlu, to Rosja wycofuje wojska z Sachalinu i Kuryli do walk na Ukrainie. Myśli Pan Generał, że Japonia się pokusi i na tym skorzysta?
Nie sądzę. Te ziemie zawsze będą przedmiotem sporu. Rosjanie wycofując wojska wcale politycznie nie rezygnują z Kuryli i Sachalinu. Chyba, żeby Rosjanie powiedzieli, że te ziemie oddają Japończykom, ale przecież tego nie zrobią. Wyprowadzanie wojsk niczego w tej sytuacji nie zmienia, ponieważ Japończycy na pewno nie dokonają tam inwazji. Chyba, że w Azji doszłoby do jakiegoś dużego globalnego konfliktu. Moim zdaniem na razie nie ma symptomów, które by na to wskazywały. Chińczycy są obecnie bardzo zaangażowani w rejonie Morza Południowo-Chińskiego, gdzie mają poważny konflikt m.in. z Malezją.
Ukraina już użyła dronu/rakiety „Paljanica” do wysadzenia rosyjskich składów amunicji, w tym prawdopodobnie też pocisków jądrowych w Toropcu, a z dymem poszło około 30 ton amunicji, co – jak wyliczają niektórzy eksperci – wystarczyłoby Rosji do dwumiesięcznego ostrzału ukraińskich pozycji. Ocenia Pan Generał, że Ukraina będzie kontynuowała tego typu działania?
To jest, Panie Redaktorze, dron, który powstał na bazie ukraińskiego pocisku rakietowego ziemia-woda Neptun. Posiada on możliwość dalekiego zasięgu i Ukraińcy na jego użycie nie muszą mieć od nikogo zgody, jedynie od Zełenskiego. I będą oczywiście wykonywać takie uderzenia. Oni posiadają zidentyfikowane cele na terenie Rosji i będą jedynie wykorzystywali momenty dogodne do takich uderzeń. Mają moim zdaniem również możliwość obserwacji satelitarnej, więc monitorują, co się dzieje w tych ważniejszych składach. Kijów przecież doskonale wie, gdzie w Rosji od czasów ZSRR te składy się znajdują i to się nie zmieniło. Będą w związku z tym wykorzystywali dobry czas na takie uderzenia, żeby – mając wiedzę na podstawie obserwacji satelitarnych – uderzać, kiedy Rosjanie tam będą gromadzili zapasy. Jeżeli uda się Ukraińcom zniszczyć Rosjanom nawet 30% amunicji, to przecież się to przełoży bardzo znacznie na zmniejszeni ostrzału pozycji ukraińskich i o to chodzi.
Zmienię nieco temat, choć nadal w kontekście Ukrainy. Jak będzie wyglądała w Pana opinii wojna na Ukrainie, kiedy w USA wygra Harris, a kiedy Trump? Jak należy patrzeć na zapowiedzi J.D. Vance’a dla Ukrainy, czyli żeby oddali wszystko to, co stracili i na tym się miałaby się kończyć wojna na ten moment? Czy to realny plan czy raczej taktyka wyborcza sztabu Trumpa?
Jeżeli tak się stanie, to znaczy, że Ukraina tę wojnę przegrała. Co więcej, w takiej sytuacji tę wojnę przegrałby także Zachód i my też. To bowiem utwierdzi Putina w przekonaniu, że on swoje cele może osiągać przy wsparciu m.in. ludzi Trumpa. To byłaby katastrofa dla nas wszystkich, tym bardziej, że my się w to zaangażowaliśmy i nie chodziło wcale o zwycięstwo Ukrainy nad Rosją, bo do tego by nigdy nie doszło. Kluczowe jest to, żeby Ukraina tej wojny nie przegrała.
Idąc dalej, jeżeli wojnę przegrałaby Ukraina, a Putin straszy teraz Zachód użyciem broni jądrowej i wszystkim innym, a należy zwrócić uwagę, że wystraszył już tym większość zachodnich polityków łącznie z Trumpem, to wie Pan, co to znaczy dla nas? To byłaby przyszłość katastroficzna, ponieważ Putin wierzy w swoje groźby. Jeżeli NATO i USA dadzą mu szansę, żeby on w te groźby uwierzył, to on z tymi groźbami pójdzie dalej. Jego groźby wywołują to, co Pan powiedział, czyli że Ukraina byłaby zmuszona oddać wszystko to, co utracili, co jest okupowane.
Na tym jednak nie koniec. Putin w swoich groźbach pójdzie dalej. Jak już mu się sytuacja ustabilizuje i powstanie jakaś trawa buforowa, to on zażąda demilitaryzacji Europy Wschodniej.
Zgadzam się z tym, że w takiej sytuacji oczywiście zgody na wejście Ukrainy do NATO nie będzie i Zachód na to przystanie. Putin jednak pójdzie dalej. Zażąda od nas, od Zachodu, „za cenę pokoju” demilitaryzacji Europy Wschodniej. Co to oznacza dla nast. Panie Redaktorze? Nie warto kombinować z Trumpem. W moim przekonaniu Ci, którzy są jego zwolennikami, są wrogami Polski, ponieważ będą tym samym akceptować żądania Putina, a – podkreślę to jeszcze raz - jeśli on zauważył, że jego groźby wobec Zachodu i Trumpa są skuteczne, to pójdzie dalej i koniec z nami, koniec suwerennej Polski, a Zachód w takiej sytuacji odwróci się od nas i nas zdradzi, tak jak to zrobił w 1939 roku.
Zachód kupuje broń dla Ukrainy u sojuszników Rosji, od producentów z Bałkanów Zachodnich, zwłaszcza od w Bośni i sprzyjającej Rosji Serbii. Według dziennika „The Economist” na te dwa kraje przypada ponad 90% eksportu sprzętu wojskowego z Bałkanów Zachodnich. Pisze się także o Indiach.
Nie wiem czy Bośnia i Serbia są sojusznikami Putina. Indie z kolei patrzą na to z innego punktu widzenia. Nie są sojusznikiem militarnym, chodzi tu – jak się wydaje – głównie o pieniądze. Każde źródło pozyskiwania środków jest dobre, a wszyscy ci, którzy zarabiają na wojnie zawsze dobrze na tym wychodzili. Ja nie twierdzę, że to Indie robią bezpośrednio, bo chcę Panu powiedzieć, że na rynek europejski trafia amunicja z Indii nie tylko do Ukrainy, ale do innych państw. Przecież w kolejce po tę amunicję stała też i polska firma. To nic nowego, tym bardziej, że moim zdaniem nie jest to sprzedaż bezpośrednia, ale przez pośredników i niekoniecznie Hindusi wiedzieli o tym, gdzie ta amunicja pójdzie.
Łukaszenka zadeklarował gotowość współpracy z Ukrainą. – Nikogo nie obrażamy. Jesteśmy gotowi współpracować z Ukrainą na takich samych zasadach, jak z Doniecką Republiką Ludową - powiedział. Mówi też o tym, że zajmują się ukraińskimi dziećmi w sanatoriach, ale – jak twierdzi - nie są one ukradzione i przesiedlone. Co o tym sądzić?
Łukaszenka chodzi od bandy do bandy. Trzeba zauważyć, że na zeszłym tygodniu głosił co najmniej dwie teorie, które są wzajemnie sprzeczne. Raz jest, tak jak teraz Pan mówi, jest taki apatyczny, a innym razem odgraża się wszystkim, łącznie z Polską. Łukaszenka jest niewiarygodny i nikt go już chyba nie traktuje poważnie.
Dla nas natomiast jest ważne to, że jeżeli Łukaszenka cokolwiek deklaruje, to niech zaprzestanie szturmować naszą wschodnią granicę. Uwierzę mu w cokolwiek, jeżeli przestanie to robić, a w tej chwili jest to jedynie bajarz.
W tym samym kontekście, a propos wschodniej granicy, jak traktować oskarżenia rosyjskiego FSB, że „etniczni Ukraińcy” wywołali kryzys migracyjny i zajmują się przerzutem Afrykańczyków do Europy Zachodniej?
Jestem ciekawy, skąd FSB ma takie wiadomości. Przecież szlak wjedzie przez Turcję do Moskwy i Mińska. Nie bardzo więc wiem, na jakiej zasadze oni to określają, bo póki co to wywiady zachodnie zidentyfikowały szlak przerzutu ludzi z Bliskiego Wschodu i – jak już powiedziałem - głównie idzie on przez Turcję do Moskwy i do Mińska. Którym więc szlakiem mieliby pchać uchodźców Ukraińcy?
Zresztą wie Pan, przemytem ludzi, jak przemytem broni zajmują się wszyscy, być może Ukraińcy też, ale na pewno nie związani oficjalnie z jakimkolwiek rządem, tylko po prostu są to kryminaliści, których nie brakuje w żadnym narodzie.
I ostatnie pytanie. Stany Zjednoczone nałożyły sankcje na sieć składającą się z pięciu grup i jednej osoby za dokonywanie płatności między Rosją a Koreą Północną w celu wsparcia wojny przeciwko Ukrainie i programów zbrojeniowych Pjongjangu. Czy pomoże to powstrzymać plany zbrojeniowe Rosji?
Moim zdaniem nie. Rosjanie niespotykanie rozwijają swoje zdolności do produkcji sprzętu. Nie wiem skąd mają tyle czołgów, BWPów i tych innego sprzętu. Skąd mają komponenty? Dla mnie jest to zaskakujące i zadaję sobie to pytanie, kiedy dochodzą do mnie informacje, że pojawiła się nowa setka czołgów, nowa setka wozów BWD „czwórek” na froncie, czy nowych haubic M-100. Zastanawiam się, skąd oni mają takie zdolności, skoro są sankcje, skoro nie mają komponentów czy podzespołów i tak dalej. Moim zdaniem jest tak, że mimo wszystko przecieki są, a ograniczenia, o których mowa nie stanowią żadnego w tym względzie zagrożenia dla Moskwy, bo my tak naprawdę nie wiemy, czy są firmy produkcyjne, czy pośredniczące i jaka jest ich oferta. Dla mnie niepokojącą zagadką natomiast jest to, że Rosjanie mają te zdolności, których mieć nie powinni.
Uprzejmie dziękuję Panie Generale za rozmowę.
„Jeżeli tak się stanie, to znaczy, że Ukraina tę wojnę przegrała. Co więcej, w takiej sytuacji tę wojnę przegrałby także Zachód i my też” – mówi w rozmowie z portalem https://t.co/pHGz225Tam gen. Waldemar Skrzypczak, komentując zapowiedzi J.D. Vance’a.https://t.co/Yx3dTKdEj0
— Portal Fronda (@PortalFronda) September 23, 2024