Pamiętam oburzenie, z jakim wypowiadała się przed grupą katechetyczną dziewczyna, która sympatyzowała z zielonoświątkowcami. Pytała: dlaczego w Kościele Katolickim Boga nazywa się "Świętym", a Maryję "Najświętszą"? Nie dała sobie wytłumaczyć, że określenie "po trzykroć święty Bóg", w języku biblijnym wyraża najwyższe uwielbienie. I nie można też było jej przekonać do uznania tej prawdy, że słowa, które katolicy kierują do Maryi, mówiąc że jest błogosławioną między niewiastami, że jest pełną łaski, są słowami, które skierował do Niej anioł posłany przez Boga.

Trudno jest mi zrozumieć, że ludzie którzy od dziecka powtarzali te biblijne słowa: "Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego Jezus", dochodzą w swoim życiu do tego, że wypowiadanie tych słów uważają za odbieranie czci Bogu.

Czy może być inne wytłumaczenie tej niechęci do Maryi, niż to, co wynika ze słów Księgi Rodzaju: "Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę..." (Rdz 3,15). Być może jest inne wytłumaczenie, ale mnie taka postawa kojarzy się z tym tekstem.

Żaden katolik nie jest zobowiązany do sprawowanie kultu maryjnego poprzez udział w nabożeństwach majowych, różańcowych czy w bardzo popularnej w wielu parafiach Nowennie do Matki Bożej Nieustającej Pomocy.

Jeżeli jednak tak wielu katolików chętnie czci Maryję, to między innymi dlatego, że "często łatwiej odmówić Zdrowaś Maryjo, niż modlić się do Chrystusa; ma to przyczynę nie w tym, iż właśnie do Maryi oczekują oni Boskiej pomocy. Jest Ona im bliska dlatego, że jest tylko człowiekiem. Maryja sama stworzona tak jak my, z pewnością pomoże nam w spełnieniu naszych próśb. W szczególnych sytuacjach prosimy także innych ludzi o pomoc w modlitwie. I tak również odwołujemy się do Maryi jako do orędowniczki u Boga" (F. Krezer: Taka jest nasz wiara).

Cześć oddawana Matce Bożej jest jedynie uwielbieniem łaski Boga. Nie chodzi przecież o to, aby przeciwstawić Maryję Chrystusowi. To byłoby wypaczeniem kultu maryjnego. Nie stawiamy Maryi w miejsce Boga i nie czynimy z Niej bogini.

Członkiem Kościoła Katolickiego staje się każdy, kto przyjmuje chrzest w tym Kościele. Wyłącza się z tej wspólnoty każdy, kto nie uznaje ogłoszonych przez ten Kościół dogmatów - czyli prawd objawionych i podanych przez Kościół nauczający do wierzenia.

Wśród tych prawd objawionych są też prawdy mówiące o wyjątkowej roli Maryi, o szczególnej Jej pozycji w ludzkim rodzie.

Dwa dogmaty, które spinają jakby łukiem tęczy Jej życie, ogarniają całe jestestwo Maryi: Jej Niepokalane Poczęcie i jego konsekwencję - Jej chwalebne Wniebowzięcie.

Katolik o tyle jest katolikiem, o ile i te prawdy wiary uznaje. Trudno sobie wyobrazić kogoś, kto uznaje to, co się kryje za sformułowaniami: Niepokalane Poczęcie i Wniebowzięcie, a nie skłania go to do składania hołdu Maryi. Hołdu, który w konsekwencji sprowadza się do uwielbienia Boga za te łaski, jakimi Maryję obdarzył.

Prosto i jasno prawdę o roli Maryi wyraził św. Ludwik Maria Grignion de Montfort w Traktacie o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny: "Przez Najświętszą Maryję Pannę przyszedł na świat Jezus Chrystus i przez Nią też chce On w świecie panować".

Kościół - jak pisze Jan Paweł II w encyklice "Redemptoris Mater" - widzi Maryję głęboko zakorzenioną w dziejach ludzkości (...), widzi Ją po macierzyńsku obecną i uczestniczącą w licznych i złożonych sprawach, których pełne jest dzisiaj życie jednostek, rodzin i narodów; widzi Ją jako Wspomożycielkę ludu chrześcijańskiego w nieustannej walce dobra ze złem, by nie "upaść", a w razie upadku, aby "powstać".

Któż rozsądny nie chciałby z tej przemożnej pomocy skorzystać? Nie musi robić tego w sposób praktykowany przez innych, nie musi włączać się w oficjalnie sprawowany kult maryjny w Kościele. Ale wtedy skuteczność jego zabiegów może być słabsza, bo "gdzie dwaj lub trzej są zgromadzeni w imię moje, tam jestem pośród nich" - mówi Jezus (Mt 18,20).

 

Ks. Zbigniew Sas

 

Tekst pochodzi z pisma

Ruchu Światło-Życie "Wieczernik" nr 92