Kiedy 13 września do Polski docierał niż Boris, premier Donald Tusk wystąpił na konferencji prasowej, w czasie której przekonywał, że „prognozy nie są przesadnie alarmujące”. Do swoich słów szef rządu odniósł się w ub. środę na antenie TVP, podtrzymując swoje stanowisko.

- „Tak, prognozy wówczas nie były przesadnie alarmujące. To, co było dla mnie kluczowe, to było pierwsze posiedzenie sztabu. Chciałbym przypomnieć, że to był piątek 13 o 8 rano, tu we Wrocławiu, jeszcze nie było nigdzie wysokiej wody. Nie było mowy o powodzi w Polsce”

- przekonywał.

O zagrożeniach polski rząd był jednak już od 10 września alarmowany przez Komisję Europejską, co w ub. tygodniu potwierdził komisarz UE ds. zarządzania kryzysowego Janez Lenarčič. Również IMGW ostrzegał rządzących, co potwierdziła kontrola przeprowadzona przez posłów Prawa i Sprawiedliwości.

- „Po kontroli w IMGW wiemy, że ostrzeżenia o bardzo niebezpiecznych zjawiskach pogodowych, które szykują się w Polsce, były przekazywane bezpośrednio do Donalda Tuska już przed godziną 15:00, 10 września br.”

- przekazał na dzisiejszej konferencji prasowej poseł Kacper Płażyński.

Dodał, że po 10 września każdego dnia do premiera, Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i innych instytucji trafiały ostrzeżenia 3. stopnia.

- „Donald Tusk miał wszystkie dokumenty, miał całą wiedzę, wiedział jak bardzo sytuacja jest poważna”

- podkreślił parlamentarzysta.