Założycielka i długoletnia dyrektorka białoruskojęzycznej stacji telewizyjnej Biełsat stwierdza, że jeśli Trump przed spotkaniem z Zełenskim miał zamiar powstrzymywania Rosji i konkurowania z nią także w kwestii Europy, rozmowy zostaną wznowione. Jeśli jednak uznał, że bardziej mu się opłaca porozumieć z Rosją, to sytuacja jest zła zarówno dla Ukrainy, jak i dla Polski – podkreśliła.
"W takiej sytuacji i naszą (i Ukrainy) jedyną nadzieją mogą się okazać nadmierne apetyty Putina, który może przelicytować i z którym ułożyć się nie sposób" – czytamy we wpisie.
Obecnie według Romaszewskiej więcej przesłanek wskazuje niestety na drugą opcję, choć wszystko wciąż jest mozliwe.
"Ukraińcy deklarują (a tradycyjne kręgi republikanskie usiłują przeforsować w USA) jak najszybsze podpisanie deklaracji o złożach minerałów, zaś doświadczony ukraiński politolog doradza, by zgodzić się na zawieszenie broni, z którego być może nic nie wyniknie poza dalszą wojną, bo innego wyjścia Ukraina za bardzo nie ma. Jest spora szansa, że na zawieszenie broni nie zgodzi się za to Putin".
Dalej napisała, że jeśli Ukraina stanowi jedynie punkt do "odfajkowania" w ramach planu porozumienia się z Rosją (na co według autorki tektu wiele wskazuje), to sytuacja Polski jest "nie do pozazdroszczenia".
"Wyobraźanie sobie, ze Trump choć zasadniczo zgłosi (jesli ostatecznie zgłosi) całkowite desinteressement wobec spraw Europy, będzie twardo bronił Polski, wydaje się malo realistyczne. Z punktu widzenia Polski, zagrożenia jakie stwarza obecność Rosji na Ukrainie, nie wyrównuje dodatkowe 5 tys. amerykańskich żołnierzy ewentualnie stacjonujacych w Polsce, choć oczywiście bardzo dla nas ważne żeby tu byli" – czytamy.
Polecamy lekturę całości wpisu: