W niedzielnym referendum aż 69,8% Szwajcarów sprzeciwiło się inicjatywie, która zakładała zapisanie w konstytucji tzw. „granic planetarnych”. Propozycja miała na celu drastyczne ograniczenie emisji CO₂, zużycia wody i ochronę różnorodności biologicznej. Pomysłodawcami byli Młodzi Zieloni, którzy przekonywali, że zmiany są niezbędne, aby zapobiec dalszej degradacji środowiska.
Według Greenpeace Switzerland, przyjęcie tej inicjatywy wymagałoby redukcji śladu węglowego o ponad 90% na mieszkańca. Przeciwnicy inicjatywy podkreślali jednak, że propozycja była zbyt ogólna, a jej realizacja mogłaby doprowadzić do destabilizacji gospodarki.
„Szwajcaria to kraj, który zawsze stawia na zdrowy rozsądek i pragmatyzm. Zbyt radykalne rozwiązania mogą przynieść więcej szkód niż pożytku” – powiedział Heinz Karrer, prezes Swiss Business Federation.
Przeciwnicy inicjatywy, w tym rząd, parlament oraz przedstawiciele biznesu, argumentowali, że zapisanie „granic planetarnych” w konstytucji zagroziłoby stabilności gospodarczej kraju. Ich zdaniem nowe przepisy spowodowałyby wzrost cen, zwiększenie kosztów życia oraz ucieczkę przedsiębiorstw za granicę.
„Szwajcaria nie może pozwolić sobie na decyzje, które cofną nas do poziomu gospodarczego krajów rozwijających się” – ostrzegł podczas kampanii referendalnej Guy Parmelin, minister gospodarki.
Młodzi Zieloni oskarżyli przeciwników inicjatywy o prowadzenie „kampanii strachu”, która miała wyolbrzymiać potencjalne zagrożenia. Ich zdaniem rząd i media nie poświęciły wystarczającej uwagi tematowi, a debatę publiczną zdominowały inne kwestie polityczne.
Nawet lewicowi politycy przyznali jednak, że propozycja była zbyt radykalna. „Szwajcarzy chcą chronić środowisko, ale nie kosztem destabilizacji gospodarki” – skomentował Jonas Schmid, członek Partii Socjaldemokratycznej.
Referendum przyciągnęło zaledwie 38% uprawnionych do głosowania, co jest wynikiem znacznie niższym od średniej wynoszącej 45%.
„To typowe dla Szwajcarii – tematy radykalne często są odrzucane w pierwszym podejściu, ale mogą wrócić w przyszłości w bardziej umiarkowanej formie” – zauważył prof. Hanspeter Kriesi, politolog z Uniwersytetu w Zurychu.