Moralność kalego znana jest od dawna m.in. dzięki powieści Henryka Sienkiewicza pt. „W pustyni i w puszczy”. No tak, ale Kali mieszkał w Afryce, a Europa, a zwłaszcza kwiat tej Europy czyli Niemcy i Francja to przecież wzory cnót i ostoja demokracji. Jak to się zatem dzieje, że politycy niemieccy uważają, że wybory korespondencyjne w Niemczech w Bawarii są demokratyczne, ale w Polsce już takie być nie mogą?
Jak można przeczytać na portalu tysol.pl w tekście Wojciecha Osińskiego:
- Kilka godzin temu rzecznik Komisji Europejskiej Christian Wiegand poinformował zaś opinię publiczną, że w sprawie wyborów prezydenckich w Polsce nie zostanie jednak podjęta procedura art. 7 unijnego traktatu. I dobrze, bo każda inna decyzja bezlitośnie obnażyłaby hipokryzję Brukseli.
Nie zamyka to jednak tematu opinii, że każda sroczka swój ogonek chwali i Markus Söder pisze:
- Byliśmy przekonani, że instytucje naszego landu muszą zachować zdolność działania, przy czym zachowaliśmy wszelkie środki ostrożności. Przebieg wyborów był bezpieczny
Jak dalej pisze Osiński:
- W Bawarii wyborca mógł zakreślić na karcie swojego kandydata, po czym umieścić ją w przeznaczonej do tego kopercie. Na osobnym zaświadczeniu, uprawniającym go do oddania głosu, miał zaś napisać datę i złożyć podpis. Następnie musiał włożyć zaklejoną kopertę ze swoim głosem oraz rzeczoną 'przysięgą' do drugiej koperty i wysłać nieofrankowaną przesyłkę do najbliższego urzędu miejskiego lub gminy.
Oraz:
- Bawarczycy mieli czas na głosowanie do soboty, czyli dnia poprzedzającego oficjalny termin wyborów. Jeśli ktoś nie zdążył wysłać swojego głosu w określonym czasie, mógł jeszcze w niedzielę wrzucić swoje dokumenty do jednej ze specjalnych skrzynek, umocowanych na pobliskich urzędach i ratuszach. Natomiast bawarskie poczty musiały zadbać o to, aby wszystkie głosy dotarły w porę do komisji wyborczych.
„Nowa Trybuna Opolska” to były organ PZPR, który dziś pławi się w nimbie 'obrońcy demokracji'. Wygląda na to, że próbują insynuować, że Polacy nie są w stanie poradzić sobie – chyba przede wszystkim intelektualnie – z zawiłością głosowania korespondencyjnego i wrzuceniem listu do skrzynki.
Następnie Osiński pokazuje tworzenie wyssanych z palca przez „Nową Trybunę Opolską” teorii spiskowych:
- Charakterystyczny jest także podnoszony przez te same środowiska argument rzekomej 'nietransparentności' przebiegu wyborów listownych. Pozbawiona kontroli młodzież miałaby wypełnić karty swoich 'bezwiednych' dziadków i w ten sposób doszłoby do 'sfałszowanych' wyników. A przecież jeszcze nie tak dawno liderzy PO wzywali młodych, żeby gwoli odsunięcia partii 'moherowych beretów' od władzy 'ukradli swoim babciom dowody osobiste'. A teraz opozycyjne media obawiają się, że 'niesforna młodzież' zapewni Andrzejowi Dudzie reelekcję? Komedia.
Innymi słowy, wygląda na to, że w opinii nto.pl w sposób demokratyczny korespondencyjnie można głosować tylko w Niemczech, bo Polacy są za głupi. Jak żywo to przypomina inną powieść Sienkiewicza „Krzyżacy”. Tam było podobnie, bo według Krzyżaka, co należy czytać „Niemca” Polska to: „Dziki kraj, Dzikie obyczaje.”
mp/tysol.pl/fronda.pl