Przed nami kolejny Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. W tym roku będziemy go obchodzić już po raz 10., co z pewnością zaowocuje mnóstwem różnych inicjatyw, zwłaszcza oddolnych.
Na mocy ustawy sejmowej przyjętej bez poprawek przez Senat i podpisanej przez prezydenta Bronisława Komorowskiego 9 lutego 2011 roku (z inicjatywą wystąpił w tej sprawie jego poprzednik śp. Lech Kaczyński) wyznaczono datę nowego święta na 1 marca. Zaproponował to niedługo przed śmiercią w katastrofie smoleńskiej prezes Instytutu Pamięci Narodowej profesor Janusz Kurtyka przypominając, że tego dnia w 1951 roku w więzieniu mokotowskim wykonano wyrok śmierci na siedmiu członkach IV Zarządu Głównego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”: Łukaszu Cieplińskim, Mieczysławie Kawalcu, Józefie Batorym, Adamie Lazarowiczu, Franciszku Błażeju, Karolu Chmielu i Józefie Rzepce - ostatnich ogólnopolskich koordynatorach walki z sowieckimi okupantami o odzyskanie niepodległości.
Przez 10 lat w obchody Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” aktywnie włączały się środowiska kombatanckie i patriotyczne w całej Polsce, a także zainteresowana najnowszymi dziejami Polski młodzież. Ogromną rolę w ich koordynowaniu odgrywa IPN, pomagają także centralne i terenowe organy władzy państwowej oraz wojsko.
Z roku na rok jest coraz więcej inicjatyw, co najlepiej świadczy, że to święto jest niezwykle potrzebne dla budowania naszej tożsamości narodowej i dla twórczego utrwalania pamięci historycznej. Jestem pewien, iż tak będzie również w następnych latach.
Tej lawiny szacunku dla uczestników niepodległościowego podziemia walczących w latach 40. i 50. ubiegłego wieku z bronią w ręku przeciw narzuconemu siłą naszemu krajowi reżimowi nie zdołają już - chociaż bardzo chcą - powstrzymać sieroty po PRL, które wciąż jeszcze usiłują przedstawiać Żołnierzy Niezłomnych (oni sami wolą tak siebie nazywać) jako zbrodniarzy, a mordujących ich zdrajców jako obrońców ludu pracującego miast i wsi.
Na szczęście historycy dawno już rzetelnie opisali i trafnie ocenili role odegrane tak przez bohaterów podziemia niepodległościowego, jak przez rodzimych kolaborantów sowieckiego reżimu. Postkomuniści mogą sobie co najwyżej pokłamać we własnym gronie i bezsilnie ponarzekać, co nie ma żadnego znaczenia merytorycznego, a tym bardziej przełożenia na świadomość społeczną.
Jerzy Bukowski