Trochę się jednak zaczęło dziać i chociaż nadal żadnych istotnych wydarzeń w kampanii prezydenckiej nie ma, to na bezrybiu i rak ryba. Dwie rozgrywki PiS zwróciły uwagę obserwatorów polskiej polityki, pytanie tylko, czy ta uwaga ma właściwy kierunek. Pierwszą operacją, jaką przeprowadziło PiS, było wciągnięcie opozycji do walki z wirusem. Niepostrzeżenie PiS dopieścił opozycję, by na końcu podzielić się odpowiedzialnością. W efekcie poszedł jakże piękny komunikat do narodu, oto stał się cud i wszyscy politycy zgodnie walczą ze „śmiertelnym zagrożeniem”. Oczywiście to jedna wielka bzdura i ta ustawa jest tak potrzebna, jak firanki plisowane w stodole, ale dzięki temu PiS nie tylko rozbroił wirusową minę, ale jeszcze zaprzągł opozycję do walki z wirusem, nie z rządem i prezydentem - pisze Matka Kurka na Kontrowersje.net
Mało kto dostrzegł tę nagłą zmianę ról i to akurat nie dziwi, bo łącznikiem pomiędzy politykami i obywatelami są dziennikarze. Nie chcę się po raz tysięczny wyzłośliwiać, niestety nie bardzo mam inne wyjście, fakty dla „dziennikarzy” nie mają litości. Z powyżej opisanej operacji politycznej większość nie zrozumiała nic, pomimo całej prostoty i oczywistości. Jeszcze gorzej wypadli „dziennikarze” przy trywialnym przecieku kontrolowanym, jaki wczoraj odpalił sztab Andrzeja Dudy. Kurski do dymisji – zagrzmiały nagłówki portali i konta społecznościowe rozpalonych funkcjonariuszy medialnych, a reszta dołączyła do zabawy. Jak to z nakręcaniem emocji bywa, miejsca na rozum pozostaje niewiele, tymczasem wystarczyło sobie zrobić tabelkę, jak pani uczyła w szkole, po jednej stronie argumenty za, po drugiej przeciw.
Jesteśmy w czwartym tygodniu kampanii i wszyscy kandydaci modlą się o jedno, aby rywalom noga się powinęła. Jaki największy prezent opozycyjnym rywalom mógłby sprawić Andrzej Duda? Długo nie trzeba myśleć, konflikt z PiS to szczyt marzeń i gdy jeszcze do tego dochodzi konflikt z TVP, to marzenia przestają posiadać granice. I nagle dziennikarze „Wirtualnej Polski” oraz „Polityki”, co mnie szczególnie śmieszy, dostają nieprawdopodobnie sensacyjną informację od „swojego źródła”. Andrzej Duda stanowczo domaga się dymisji Kurskiego, inaczej nie podpisze ustawy. Po chwili głos zabiera sam Jarosław Kaczyński i zdecydowanie sprzeciwia się dymisji, rzecz jasna wszystko odbywa się w głowach i na portalach dziennikarzy. A co napisałby normalny człowiek w tabelce po stronie „za”? Nic, kompletnie nic, nie ma jednego argumentu na rzecz tak samobójczej akcji.
Po stronie „przeciw” mamy dla odmiany same oczywistości, poczynając od tego, że na tym etapie ani PiS, ani Andrzej Duda nie poszliby na ostre zwarcie i to w tak bezsensownej sprawie. Oczywistym jest, że wszystkie tego typu rozgrywki obecnie są konsultowane i dopiero po konsultacjach media dostają gotowy produkt. Po drugie nawet najwięksi krytycy Kurskiego, do których się zaliczam, o ile mają odrobinę rozumu, uznaliby za kompletne szaleństwo dymisjonowanie Kurskiego w trakcie kampanii. Mówimy o potężnej organizacji, gdzie wszystko jest powiązane politycznie, towarzysko i koteryjnie też. Gdyby nowy prezes był geniuszem, a takiego jakoś nie widać, nie jest w stanie szybciej niż po miesiącu uporządkować całości na nowo. „Wojna na górze” oznacza też podział elektoratu PiS. Z przykrością o tym piszę, ale mniej więcej połowa wyborców PiS broni Kurskiego, a za Zenka Martyniuka oddałaby życie.
Tak wygląda tabelka, z tym że po stronie „przeciw” wpisałem jedną dziesiątą tego, co da się napisać. No, ale co dla normalnych ludzi jest nierealne, to dla dziennikarzy jest sensacyjne i tak się poniosła sensacja po wszystkich mediach, o co dokładnie sztabowi Andrzejowi Dudy chodziło. PiS popełnił „terminowy” błąd z tą nieszczęsną ustawą, po drodze jeszcze Lichocka wyskoczyła z palcem i zrobił się poważny problem. Krótko mówiąc jest to kula u nogi w kampanii Andrzeja Dudy, którą jakoś trzeba odciąć. I dokładnie to sztabowcy zrobili! Przeciek dostali „dziennikarze środka”, czyli w tym kontekście bardziej wiarygodni i teraz wyborcy już wiadomo, że Andrzej Duda niekoniecznie lubi TVP w wydaniu Kurskiego, a to jest bardzo dobra informacja dla połowy wyborców PiS. Druga połowa byłaby na Andrzeja Dudę wściekła, ale oni dostali potwierdzenie od samego Prezesa, że Kurski zostaje.
Sztucznie wywołana wojna o Kurskiego to doskonałe odwrócenie uwagi od samego zawetowania ustawy, ale też dla odesłania do TK i nawet dla podpisania. W dwóch pierwszych wariantach Andrzej Duda oficjalnie może zakomunikować, że podjął samodzielną i odpowiedzialną decyzję. W trzecim wariancie Andrzej Duda ustami swojego sztabu, przesyłającego kolejne przecieki, przekaże proste alibi – pomimo ogromnych zastrzeżeń do Kurskiego, TVP to nie tylko Kurski i dla dobra „misji TV publicznej” trzeba było podpisać. Klasyczne wyprowadzenie kozy i całą brudną robotę wykonali „dziennikarze”. Oczywistą oczywistością jest to, że do mediów i to konkretnych mediów przedostało się tyle, ile sztab Andrzeja Dudy chciał podrzucić. Dla mnie to druga udana rozgrywka, po zarażeniu opozycji wirusem i jednocześnie studium głupoty „dziennikarskiej”.
Matka Kurka