Dla przeciętnej północnokoreańskiej rodziny są to niewyobrażalne kwoty, często stanowiące równowartość 100–300 miesięcznych pensji. Mimo to wielu jest gotowych zapłacić każdą cenę, aby ocalić bliskich przed śmiercią na froncie.
Oficjalnie reżim Kim Dzong Una nie informuje społeczeństwa o udziale Korei Północnej w wojnie. Rodziny zabitych żołnierzy otrzymują lakoniczne powiadomienia, że ich krewni „zginęli w świętym szkoleniu bojowym na cześć Ojczyzny”.
Według szacunków ekspertów, z 12-tysięcznego kontyngentu wysłanego przez Kim Dzong Una do walki w Ukrainie co najmniej 4 tysiące żołnierzy zostało rannych lub poległo.
Żołnierze wysyłani na front często nie wiedzą, dokąd jadą – są przekonywani, że wezmą udział w zwykłych ćwiczeniach. W efekcie wielu nie ma pojęcia, z kim i o co właściwie walczą.
Z powodu ogromnych strat, północnokoreańskie oddziały zostały czasowo wycofane z pierwszej linii frontu. Jednak władze reżimu planują uzupełnienie sił nowymi żołnierzami, co jeszcze bardziej napędza falę desperackich prób uniknięcia poboru.