"Grigorij Karasin i generał Besieda. Obaj Panowie kiedyś w putinowskim systemie mieli dobrą pozycję, znaczenie i wpływy. Obydwu Panów w pewnym momencie odsunięto z zajmowanych stanowisk i spadli oni nawet nie na drugorzędne tylko trzecio czy czwartorzędowe pozycje w tym systemie. Karasin niegdyś był wysoko postawionym dyplomatą. Teraz jest senatorem w Radzie Federacji, wyższej izbie rosyjskiego parlamentu. To nie jest miejsce gdzie buduje się wpływy, to jest pozycja gdzie odsuniętych od cara urzędników wysyła się żeby dotrwali do emerytury. Generał Besieda - niegdyś wysoko postawiony czekista odpowiedzialny za kierunek ukraiński. Jeden z tych kogo oskarżono w 2022 roku za niepowodzenie rosyjskiego blitzkriegu, zwolniono ze stanowiska i wyrzucono w zasadzie z systemu. Jest obecnie doradcą głowy FSB Bortnikowa. Niezrozumiałym jest nawet czy w ogóle to jest oficjalne stanowisko czy nieoficjalne.

Oczywiście obaj Panowie mają doświadczenie w tematyce ukraińskiej tyle że nie mają żadnej możliwości do podejmowania jakichkolwiek decyzji czy negocjowania w imieniu tego kto podejmuje te decyzje. Nie mają do niego dostępu w obecnej hierarchii rosyjskiego systemu władzy. Tak robi Kreml kiedy mu nie zależy na wyniku, tylko na tym, żeby się bawić z przeciwnikiem i ciągnąć czas. To nie jest pierwsza taka sytuacja. Wcześniej w rozmowach z Ukrainą też tak robili. Prowadzili rozmowy dla rozmów, żeby na tle tych rozmów robić wrzutki w media i destabilizować sytuację polityczną.

Wyznaczenie takich osób do ustalenia szczegółów rozejmu to jest wprost mówiąc trolling Donalda Trumpa ze strony Kremla" - czytamy w tekście Mikołaja Susujewa.