Rzeczpospolita Obojga Narodów, osamotniona po klęsce pod Cecorą w 1620 roku, stanęła w obliczu miażdżącego zagrożenia ze strony Imperium Osmańskiego. Turcy, dowodzeni przez młodego sułtana Osmana II, mieli ambicje podbić nie tylko Polskę, ale całą chrześcijańską Europę. Wydawało się, że trzydziestopięciotysięczna armia polska, wsparta trzydziestoma tysiącami kozaków zaporoskich, nie ma żadnych szans w starciu z potężną, liczącą 120 tysięcy żołnierzy armią osmańską.

Dowodzący polskimi wojskami hetman Stanisław Lubomirski, który przejął dowództwo po śmierci Jana Karola Chodkiewicza, nie stracił ducha w obliczu przeważających sił wroga. Zapiski Lubomirskiego z tamtych dni świadczą o głębokiej wierze i przekonaniu, że zwycięstwo jest możliwe dzięki Boskiej interwencji. W nocy z 3 na 4 października 1621 roku, jak sam opisywał, ukazała mu się Matka Boża, której słowo "Wytrwałość" dało mu siłę do dalszej walki i podejmowania trudnych decyzji.

W międzyczasie, w całej Polsce, wierni modlili się za żołnierzy broniących Chocimia. W Krakowie zorganizowano procesję różańcową z udziałem obrazu Matki Bożej Śnieżnej, przypominającego o cudzie zwycięstwa pod Lepanto. Polska była nie tylko na polu bitwy, ale także w modlitwie, błagając o pomoc dla swoich obrońców.

Jednym z niezwykłych elementów związanych z bitwą pod Chocimiem jest sprowadzenie relikwii głowy św. Stanisława Kostki. Na prośbę króla Zygmunta III Wazy, relikwia została przywieziona z Rzymu do Polski i dotarła do stolicy dokładnie 10 października 1621 roku – tego samego dnia, kiedy polskie wojska odniosły decydujące zwycięstwo nad Turkami. Cudowne orędownictwo św. Stanisława Kostki miało być według wielu świadków jednym z kluczowych czynników w osiągnięciu tego triumfu.

Zwycięstwo pod Chocimiem zapisało się w historii jako jedno z największych osiągnięć polskiego oręża. Zatrzymało ono nawałę osmańską, która groziła chrześcijańskiej Europie, i stało się kamieniem milowym w dziejach kontynentu. Dzięki temu Polska została okrzyknięta „przedmurzem chrześcijaństwa”, a jej bohaterowie, jak Stanisław Lubomirski, zyskali nieśmiertelną chwałę.

W 1956 roku bł. prymas Stefan Wyszyński przypominał o znaczeniu bitwy pod Chocimiem, dziękując Bogu za „potęgę, którą wlał w skrzydła husarii”. Wyszyński widział w tym zwycięstwie nie tylko akt militarny, ale także triumf wiary i modlitwy, które pozwoliły Polsce obronić się przed przeważającymi siłami wroga. Prymas prosił także o to, by Polska nie uległa współczesnym zagrożeniom, takim jak „obca przewrotność” czy „materialistyczna brutalność”.

Dziś, choć niewiele osób pamięta o święcie Dziękczynienia za Zwycięstwo Chocimskie, warto przywrócić pamięć o tym wielkim triumfie. W czasach, gdy Polska była osłabiona i zagrożona, wiara, wytrwałość i determinacja pozwoliły jej osiągnąć to, co wydawało się niemożliwe. Zwycięstwo pod Chocimiem pozostaje symbolem siły, która może pochodzić zarówno z ducha narodu, jak i jego niezłomnej wiary.