Nazywam się John Pridmore. Oto moje świadectwo.
Urodziłem się w Londynie w szpitalu Salvation Army Hospital. Chociaż przyjąłem chrzest w wierze Kościoła Katolickiego to nigdy nigdy nie chodziłem ani do katolickiej szkoły, ani do kościoła na nabożeństwa. Pewnego dnia kiedy miałem dziesięć lat rodzice powiedzieli mi, że zamierzają się rozwieść. Miałem sobie wybrać rodzica, z którym zamieszkam po rozwodzie. Kochałem moich rodziców, ale tamtego dnia bardzo mnie skrzywdzili. Wtedy postanowiłem, że nigdy nikogo nie pokocham. Myślałem sobie, że jeśli nikogo nie pokocham to nikogo nie skrzywdzę.
Po rozwodzie rodziców zacząłem kraść. Chciałem zwrócić czyjąś uwagę na ból, jaki miałem w sobie. Niestety mój ojciec, który był policjantem, nie rozumiał tego, co się ze mną działo i bił mnie po każdej kradzieży. Kiedy miałem piętnaście lat trafiłem do izby zatrzymań dla młodocianych przestępców. Tam mój gniew narastał i zawsze wdawałem się w bójki z innymi młodocianymi przestępcami. W tym samym czasie wyrzucono mnie ze szkoły. Kradzież była jedynym „zawodem”, który znałem. Ponownie popełniałem kradzieże. Nikt mnie nie kochał. Zażywałem środki przeciwbólowe, narkotyki i upijałem się. Chciałem znaleźć ulgę na ból, który miałem w sobie. Mając 19 lat ponownie trafiłem do więzienia. Gniew, który miałem w sobie wyładowywałem przez bójki z innymi więźniami. W rezultacie strażnicy wsadzili mnie do izolatki, w której przebywałem 24 godziny na dobę. Wtedy myślałem o popełnieniu samobójstwa. Jednak wiem, że Bóg był ze mną ponieważ nie targnąłem się na własne życie. Kiedy wyszedłem z więzienia nie zmieniłem się na lepsze. Stałem się bardziej zgorzkniały, a gniew, który miałem w sobie zwiększył się.
Po wyjściu na wolność kierowałem się tą zasadą: muszę brać od świata to, co mi się należy ponieważ nikt mi nic nie da. Zacząłem pracę jako ochroniarz w różnych klubach w Londynie. Lubiłem się bić i pomyślałem sobie, że nieźle na tym zarobię. Pewnego dnia w klubie poznałem kilku gości. Byli członkami zorganizowanej grupy przestępczej, która działała w Londynie i zajmowała się wymuszeniami i handlem narkotykami. Stałem się częścią tej mafii. Żyłem klasycznym stylem życia gangstera. Miałem mnóstwo pieniędzy, narkotyków i dużo kobiet. Oprócz tego posiadałem mieszkanie własnościowe na ulicy St. John Woood, BMW i sportowego Mercedesa. Mogłem sobie kupić dosłownie wszystko. Pieniądze z haraczy i handlu narkotykami ciągle napływały. W skórzanej kurtce miałem wyszytą kieszeń na maczetę, którą zawsze zabierałem, aby odebrać haracz lub karać tych, którzy nie chcieli płacić.
Wierzyłem, że dobra materialne, układy i narkotyki sprawią, że będę szczęśliwy. Jednak w środku czułem się okropnie. Styl życia, jakim żyłem niszczył mnie powoli. Nic nie mogło mnie usatysfakcjonować. Zawsze miałem w sobie poczucie pustki. W tym samym czasie starałem się zniszczyć moje sumienie, które dawało mi jasno do zrozumienia, że to co robiłem było złe. Należałem do grupy przestępczej. W tym świecie panuje taka zasada: im bardziej brutalny jesteś tym większy szacunek zdobywasz od innych. Ludzie którzy przychodzili do klubu wiedzieli kim byłem i czym się zajmowałem.
Pewnego razu wieczorem byłem na bramce w jednym klubie w zachodniej części Londynu. Wdałem się w bójkę z jakimś mężczyzną. Uderzyłem go mocno kastetem w twarz. Mężczyzna cofnął się i uderzył głową w barierkę. Krew była wszędzie, a ludzie, którzy to widzieli zaczęli krzyczeć. Uciekłem z miejsca zdarzenia samochodem. Pomyślałem sobie: „Za to mogę dostać 10 lat”. Potem dotarło do mnie, że mogłem kogoś zabić. Jednocześnie uświadomiłem sobie, że krzywdziłem każdą osobę, z którą miałem styczność. Zrozumiałem, że w tym wszystkim troszczyłem się tylko o siebie samego i nigdy nie myślałem, że mogę się zmienić.
Wróciłem do domu i w sercu usłyszałem głos sumienia, który jednocześnie jest głosem Boga. W przeszłości myślałem sobie, że Bóg jest tylko dobrą historyjką, która sprawia, że dzieci stają się dobre. Tamtego wieczora zrozumiałem, że Bóg istnieje. Jednocześnie poczułem się tak, jakbym sam odsunął się od Boga. Często się mówi, że oddzielenie się człowieka od Boga jest piekłem. Tamtego wieczora doświadczyłem takiego piekła. To było najokropniejsze wydarzenie w całym moim życiu. Przed oczami ukazali mi się ludzie, którzy przykładali mi broń do głowy lub nożami ranili po ciele. Dotarło do mnie, że świadomie wybrałem to piekło. Błagałem Boga, aby dał mi drugą szansę. W tym miejscu dodam, że wtedy nie było mi przykro za to, co zrobiłem. Błagałem o drugą szansę ponieważ nie chciałem już dłużej czuć w sobie tej pustki. Teraz modlę się, aby nikt po śmierci nie znalazł się w piekle.
Nagle poczułem się tak, jakby ktoś mnie podniósł. Wyszedłem z mieszkania i tak powiedziałem Bogu w sercu: „Boże, wszystko co do tej pory uczyniłem pochodziło od ciebie. Teraz chcę być tym, który daje”. To była pierwsza modlitwa, którą odmówiłem w całym moim życiu. Kiedy to powiedziałem to miałem wrażenie, że miłość Boga wypełniła w sercu pustkę, której nic nie mogło wypełnić. Nie mogłem uwierzyć, że Bóg tak bardzo kocha człowieka, pomimo, że w przeszłości uczynił tak wiele złego. Przez całe życie miałem wrażenie, że jestem osobą bezużyteczną. Tamtego dnia zrozumiałem, że Bóg zawsze mnie kochał i troszczył się o mnie.
Moja mama była jedyną osobą, którą znałem. Bardzo rzadko ją odwiedzałem. Pojechałem do niej i powiedziałem jej o moim nawróceniu. Mama odpowiedziała, że zawsze modliła się za mnie każdego dnia. Dwa tygodnie przed moimi odwiedzinami podczas modlitwy prosiła Boga, aby mnie zabrał. Nie życzyła mi śmierci. Prosiła o moje nawrócenie. Dodała, że jeśli mam kogoś skrzywdzić to błagała Jezusa, aby mnie zabrał do siebie. Wiem, że mama bardzo mnie kocha, pomimo że stałem się potworem. Mam świadomość, jak bardzo ta modlitwa ją zabolała. Nigdy nie zapomnę łez, które spłynęły jej po twarzy kiedy powiedziałem, że znalazłem Boga. Wydaje mi się, że wtedy mama płakała z radości, jaką miała w sobie z powodu mojego nawrócenia.
Mój ojczym dał mi Pismo Święte. Nigdy wcześniej nie czytałem Biblii. Kiedy po raz pierwszy otworzyłem Pismo Święte natknąłem się na Przypowieść o Synu Marnotrawnym. W niej ojciec podzielił swój majątek pomiędzy dwóch synów. Jeden z nich zabrał majątek ojca i przepił go, żyjąc w rozpuście. Kiedy wszystko wydał zaczął głodować i tak sobie powiedział: „Ilu najemników mojego ojca ma chleba pod dostatkiem, a ja tu z głodu ginę”. Zabrał się z stamtąd i powrócił do ojca. Błagał go, aby uczynił go jednym z najemników. Jednak kiedy wracał do domu jego ojciec wybiegł do niego, ucałował go, dał mu pierścień na rękę, sandały na nogi i nową szatę. Potem kazał zabić utuczone cielę i wyprawił ucztę dla swoich przyjaciół. Powiedział, że zawsze był jego synem, pomimo tylu lat rozłąki.
Ta przypowieść idealnie pasowała do mnie. Zrozumiałem, że Bóg zawsze mnie kochał. Nigdy nie dawał za wygraną i próbował pozbierać mnie do kupy po tym, jak zostałem skrzywdzony. Pewnego razu poszedłem do kościoła. Tutaj dodam, że przed moim nawróceniem nigdy nie byłem w kościele. Tam spotkałem kapłana, który powiedział mi o rekolekcjach. Postanowiłem pojechać na rekolekcje ponieważ skojarzyły mi się z leżeniem na plaży i odpoczynkiem. Jednak to, co potem doświadczyłem przeszło moje oczekiwania. W domu rekolekcyjnym było około 200 radosnych osób, jakich nigdy w życiu nie spotkałem. Niektórzy z mężczyzn, którzy tam byli przytulili mnie. Czułem się bardzo nieswojo z powodu mojej przeszłości.
Pewnego dnia rekolekcje prowadził pewien kapłan. Myślą przewodnią całej jego nauki było to zdanie: „Daj mi swoje zranione serce”. Ksiądz powiedział, że każdy popełniony przez nas grzech jest jak rana na naszym sercu. W tym samym czasie patrzyłem na krucyfiks. Wtedy po raz pierwszy w życiu zrozumiałem dlaczego Jezus umarł za nas na krzyżu. Najczarniejsze i najokropniejsze grzechy, jakie popełniłem w życiu nasz Zbawiciel zabrał ze sobą na Golgotę. Tam je zgładził przez Swoją śmierć. Poczułem w sobie wielki żal za wszystkie grzechy, które popełniłem. Jednocześnie miałem w sercu wielką radość. Słyszałem w sercu głos Jezusa, który tak mi powiedział: „John, bardzo Cię kocham. Dla ciebie umarłbym na krzyżu jeszcze raz”. Zacząłem płakać. Nie mogłem uwierzyć, że ktoś mnie tak bardzo kocha. Wyszedłem z sali konferencyjnej do innego pokoju. Ukląkłem i modliłem się do Matki Bożej: „Czego pragnie ode mnie twój Syn?”. Wtedy usłyszałem szept w moim sercu: „Idź do spowiedzi”. Od wielu lat nie byłem do spowiedzi. Bardzo bałem się wyznać kapłanowi każdy okropny grzech, jaki popełniłem. Jednak Maryja wyprosiła u swego Syna łaskę odwagi dla mnie. Podczas spowiedzi wyznałem wszystkie okropne grzechy, jakie popełniłem. Kapłan, który słuchał mojej spowiedzi, płakał. Był dla mnie jak Jezus, który zapewniał mnie o swoim miłosierdziu. Po otrzymaniu rozgrzeszenia wiedziałem, że Jezus wybaczył mi wszystkie grzechy. Czułem się jak nowo narodzony.
Podczas mszy świętej przyjąłem do serca Jezusa. Szczęście jakie poczułem było tak ogromne, że nie da się go opisać. Jezus wypełnił moją pustkę, którą miałem w życiu.
Po zakończonych rekolekcjach postanowiłem pomagać innym. Zacząłem pracę w dzielnicy Kingsmeade Estate w Londynie. Chciałem, aby w przyszłości dzieci i młodzież nie zostały przestępcami tak jak ja. Kilka lat później pojechałem do USA do hrabstwa Bronx. Tam spotkałem św. Matkę Teresę z Kalkuty. To ona nauczyła mnie jak mam kochać siebie i innych. Od tamtej pory zacząłem odwiedzać szkoły, parafie, i więzienia w Wielkiej Brytanii i Irlandii. Tam dzieliłem się z innymi moim świadectwem. W 2007 roku podczas Światowych Dni Młodzieży w Sydney miałem zaszczyt wygłosić moje świadectwo przed młodymi ludźmi, których liczba wynosiła ponad pół miliona. Powiedziałem, że Bóg bardzo ich kocha. Od tamtej pory moja działalność ewangelizacyjna obejmuje cały świat. Udzielałem konferencji w Nowej Zelandii, Australii, USA, Niemczech, Holandii, Hong Kongu i innych krajach na całym świecie. Pewnego razu poleciałem do Liberii. Tam mówiłem o przebaczeniu dzieciom, które siłą wcielono do wojska. Niektórzy z tych 11 letnich chłopców popełnili zbrodnie na ludności cywilnej i przez ponad 10 walczyli w okrutnej wojnie domowej.
Od 17 lat przynoszę innym nadzieję. Pokazuję wielu osobom, że jeśli Bóg kocha mnie, pomimo zła, jakie popełniłem, to kocha każdą osobę, bez względu na popełnione grzechy. Niech was Bóg błogosławi
John Pridmore
Tłumaczenie z j.ang. na j.pol: Marcin Rak