We wtorek odbyła się w polskim Senacie konferencja „Wolność sumienia i wyznania w państwie demokratycznym”, w której udział wzięli parlamentarzyści, duchowni oraz przedstawiciele świata nauki. Głos zabrał m.in. prof. Joseph Weiler, amerykański prawnik specjalizujący się w prawie konstytucyjnym, międzynarodowym i unijnym. Uczony mówił o neutralności światopoglądowej, nawiązując do zarządzenia prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, w myśl którego z urzędów miały zniknąć krzyże i inne symbole religijne. Włodarz stolicy powoływał się na art. 25 Konstytucji, mówiący o „bezstronności” władz państwowych „w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych”. Ostatecznie, pod wpływem ogromnej presji, złagodzono stanowisko, pozwalając urzędnikom na eksponowanie symboli religijnych na swoich biurkach.

- „Intencja prezydenta, żeby być neutralnym, jest godna podziwu, ale myślę, że źle zrozumiał pojęcie neutralności

-podsumował działania Trzaskowskiego prof. Weiler.

Amerykański prawnik przypomniał zgromadzonym preambułę polskiej Konstytucji.

- „Jest to zapis, który jest podziwiany na całym świcie i w którym jest mowa o tym, że jako naród Polski, wszyscy obywatele zarówno wierzący w Boga, będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i niepodzielający tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł, równi są w prawach i w powinnościach wobec dobra wspólnego – Polski”

- powiedział.

Ekspert zwrócił uwagę, że zapis ten zobowiązuje polskie władze do równego szacunku wobec religii i świeckości. Fundamentalnym błędem jest natomiast stwierdzenie, że „państwo, aby być neutralne, musi być świeckie”.

- „To jest źle rozumiana świeckość”

- podkreślił.

- „Czy z racji neutralności państwa Wielka Brytania ma zmienić swój hymn? Czy Irlandia i Niemcy na nowo będą musiały napisać swoją konstytucję? A to dlatego, że niemiecka konstytucja zaczyna się od odwołania do Boga, a irlandzka wyraźnie odwołuje się do Trójcy Świętej i Chrystusa. Czy należałoby zamknąć państwowe kościoły?”

- pytał.

Zaznaczył, że obowiązek uszanowania prawa do wyznania lub jego braku nie oznacza, że państwo „ma zaprzeczać swojej zbiorowej tożsamości, nawet jeśli jest w to wpisany wymiar religijny”.

Prawnik zwrócił uwagę na franko-amerykański model finansowania edukacji, gdzie państwo finansuje wyłącznie publiczne szkoły świeckie. Zauważył, że model ten jest wygodny dla rodziców, którzy nie chcą, aby ich dzieci były wychowywane w duchu religijnym.

- „Ale jeżeli rodzice chcieliby wychować dziecko z odwołaniem się do wartości religijnych, rodzice będą musieli sami zapłacić za taką szkołę - czy to jest neutralne?”

- zapytał.

Zauważył, że zupełnie inaczej sytuacja wygląda w modelu brytyjsko-holenderskim, gdzie „państwa finansują szkoły świeckie i szkoły publiczne religijne: katolickie, protestanckie, żydowskie”, w ten sposób zachowując równowagę pomiędzy świeckością a wyznaniem.

- „Jeśli prezydent Warszawy chciałby być naprawdę neutralny, jego stanowisko powinno być takie, że urząd miasta Warszawy nie zajmuje żadnego stanowiska w kwestii religijnej – ani sprzyja żadnej religii, ani nie sprzyja świeckości. Musi być neutralny – nie opowiadać się ani po stronie tych, którzy chcą mieć krzyż, ani po stronie tych, którzy krzyża nie chcą

- wyjaśnił.