Jak co miesiąc, politycy PiS z prezesem Jarosławem Kaczyńskim na czele uczcili 10 kwietnia ofiary katastrofy smoleńskiej. Tradycyjnie prowokację w tym czasie przygotowali aktywiści określani do niedawna jako „uliczna opozycja”. Przed uroczystością złożyli przed pomnikiem smoleńskim wieniec z obrzydliwym napisem: „Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który, ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród Polski”. Kiedy politycy PiS dotarli na miejsce, prezes Jarosław Kaczyński próbował usunąć wieniec ze skandalicznym napisem. Wówczas doszło do przepychanek z aktywistami, którzy podnosili takie okrzyki jak: „skończ te kłamstwa, minęło 14 lat” czy „gdzie jest wrak?”.

Teraz policja prowadzi postępowanie wyjaśniające w sprawie zniszczenia wieńca. Wedle doniesień Onetu, rozważane jest skierowanie wniosku o uchylenie immunitetu Jarosławowi Kaczyńskiemu, Anicie Czerwińskiej i Markowi Suskiemu. Do sprawy postanowił odnieść się nawet szef MSWiA.”

- „W związku z licznymi pytaniami z ostatniej niedzieli (tj. 10 marca) pragnę zapewnić że wszelkie przejawy łamania prawa będą rozliczane, nawet jeśli sprawy dotyczą osób z immunitetem”

- napisał Marcin Kierwiński na X.com.

Jarosław Kaczyński: To byłby dowód głębokiej degeneracji

W czasie dzisiejszej konferencji prasowej o działania policji w tej sprawie dziennikarze pytali samego Jarosława Kaczyńskiego.

- „Jeżeli stracimy immunitet w tej sytuacji, to będzie to dowód, że w Polsce każdy może na czyimś grobie zawiesić obraźliwy wobec zmarłego napis i ten napis jest jego prywatną własnością, tego zawieszającego i członkowi rodziny albo komuś zaprzyjaźnionemu nie wolno go zdjąć”

- zauważył lider Zjednoczonej Prawicy.

- „To jest całkowity absurd, chociaż wiem, że ten absurd jest w tej chwili przedmiotem różnego rodzaju postępowań”

- dodał.

Prezes PiS ocenił, że jeżeli rzeczywiście dojdzie do uchylenia posłom immunitetów w tej sprawie, będzie to „dowód tego, jak głęboka degeneracja w tej chwili następuje, jeżeli chodzi o funkcjonowanie systemu prawa w Polsce”. Podkreślił przy tym, że cała sprawa jest niezwykle smutna.

- „Człowiek, który był pierwszym prezydentem Polski, który nie był człowiekiem tamtego systemu, który miał właściwe diagnozy sytuacji wewnątrz Polski i na zewnątrz, który prowadził skuteczną akcję, w której efekcie Rosja mogłaby naprawdę bardzo dużo stracić, jeżeli chodzi o swoje dochody, czyli możliwości także militarne, jest przez znaczną część polskiej klasy politycznej traktowany, nawet po śmierci, jako śmiertelny wróg. I jego pamięć nie jest chroniona nawet na tym elementarnym poziomie, który należy się każdemu”

- powiedział.