W wywiadzie dla Onetu szef Najwyższej Izby Kontroli zapowiedział, że po uspokojeniu się sytuacji powodziowej, kierowana przez niego instytucja rozpocznie kontrole. Banaś przekonuje przy tym, że to dzięki kontroli NIK działa zbiornik retencyjny w Raciborzu.

- „Dwa, czy trzy lata przed oddaniem go do użytku przeprowadziliśmy kontrolę, po której okazało się, że są różne problemy z jego budową. Zmusiliśmy inwestora do poprawy dużego odcinka wału, który był zrobiony w sposób nieodpowiedni”

- zdradził.

Mówił o zastrzeżeniach co przeciągających się w czasie inwestycji przeciwpowodziowych w dorzeczu Odry i Wisły. Wskazał też na problem budowania domów i inwestycji na terenach zalewowych, obarczając odpowiedzialnością za ten stan rzeczy samorządy.

- „Głównym powodem zaniedbań i nieprawidłowości był brak planów zagospodarowania przestrzennego. W pozwoleniach na budowę, które wydają włodarze dla inwestorów bardzo często nie uwzględniają decyzji Wód Polskich w kwestiach dotyczących zabezpieczeń przeciwpowodziowych”

- powiedział.

- „Ustaliliśmy, że niektóre samorządy nie kierowały się decyzjami Wód Polskich. I te samorządy po prostu ponoszą odpowiedzialność za te decyzje, za to, że budowano na terenach, na których budować się nie powinno”

- dodał.

Naturalnie, dla Mariana Banasia to również kolejna okazja, aby o zaniedbania oskarżyć rząd Zjednoczonej Prawicy.