Ks. Dudojć udzielił wywiadu Onetowi. W rozmowie powiedział m.in., czego obecnie najbardziej potrzebują mieszkańcy Lewina Brzeskiego.

„Na pewno nie trzeba już dodatkowej żywności i wody. To mamy. Bardziej teraz są potrzebne środki czystości i myjki ciśnieniowe” – wskazał ks. Dudojć.

„To oczywiście nie muszą być jakieś Kärchery czy drogi sprzęt. Ja sam miałem kiedyś takie za 300 zł z marketu i one naprawdę są w zupełności wystarczające. To nie jest tak, że ludzie zabierają ten sprzęt na własność. Oni go używają do sprzątania i przekazują swoim sąsiadom, podają kolejnym potrzebującym” – dodał.

Proboszcz podkreślił także, że mieszkańcom terenów dotkniętych powodzią potrzebna jest pomoc długofalowa. „Pamiętajmy, że to na razie jest dopiero pierwszy etap poradzenia sobie z tym żywiołem. W kolejnym mieszkańcy będą musieli jakoś stanąć na nogi i wyposażyć swoje domy. Wtedy też potrzebna będzie duża pomoc, bo przecież ci ludzie nierzadko stracili cały majątek swojego życia. Apelujemy już teraz o to, by nie zapominać o potrzebujących” – stwierdził kapłan.

Ks. Dudojć był obecny w Lewinie Brzeskim także w roku 1997 – w trakcie powodzi tysiąclecia. Pracował tam wówczas jako wikary. Stwierdził, że straty w infrastrukturze nie będą tak duże, jak w 1997 r. Podkreślił jednak, że obecnie wielu mieszkańców buduje domy parterowe, przez co ludzie ci nie mieli dokąd uciekać, ani gdzie przechować swojego dobytku.

„Myślę, że u nas straty będą porównywalne do tych z 1997 r.” – skonkludował proboszcz.

„Byłem świadkiem takiej sytuacji, kiedy u nas w Lewinie pokazali się ministrowie. Ludzie podchodzili do nich i pytali, dlaczego nie była zrzucana woda z jezior. Pamiętam w 1997 r., kiedy nie spuszczano wody ze względu na regaty. Czytałem niedawno artykuł, że Wody Polskie informowały, że nie było potrzeby do zrzucania wody. Pytanie, dlaczego tak jest. Mnie mieszkańcy też pytają, to co, ryby na ten moment są ważniejsze czy ludzkie życie? Dziś już wiadomo, że w Nysie parę osób zginęło” – dodał.