Jan Hartman w swoim tekście z 2.03.2020 na łamach portalu „Polityka” pisze:
- Tak, faszyzm już przyszedł. Polska 2020 nie różni się wiele od Polski 1935. To kwestia ilości, nie jakości. Brakuje jeszcze kultu wodza, bo reszta już jest – jakkolwiek nie w pełni jeszcze rozwinięta.
Dalej uzasadnia, że w Polsce jest „jeden naród, jedna religia, jedna partia”. Wspomina o gigantycznych przepływach finansowych na rzecz Kościoła rzymskokatolickiego. Mówi też o bezkarności przestępców działających z ramienia władzy i na rzecz partii.
I dalej pisze:
- Tak, tak. Polska jest już państwem na wpół faszystowskim. Pod względem ideologicznym niezbyt się różni od narodowo-katolickich reżimów frankistowskiej Hiszpanii czy Portugalii Salazara ani od reżimu Mussoliniego, od którego ideologia tego rodzaju zaczerpnęła swą powszechnie używaną nazwę.
Póżniej nieco spuszcza z tonu, bo PiS nie wsadza do więzień, rzecz jasna na razie, ale, jak dalej pisze:
- Wystarczy jednak kilka procesów pokazowych i paru politycznych więźniów, a kraj na wpół faszystowski natychmiast zmieni się w faszystowski całkowicie. To się może stać dosłownie w ciągu jednego roku. Są w Polsce tacy, którzy tylko na to czekają!
Oberwało się tez kibicom i innym fanatykom „Gotowych wyleźć ze swych nor, z czym kto ma: pałką, kastetem, pistoletem. Dokształcają się i trenują.”
Ci fanatycy, jak pisze dalej:
- Mają swoje zebrania, tajne obozy i broszury. Płynie do nich wciąż nowa, świeża krew – poczęta z tępo szowinistycznej szkoły, z osiedlowej beznadziei i z zawziętej kościelnej idiosynkrazji.
Przerażeniem go napawa, że kobietom odmawia się prawa do aborcji „ze strony zastraszonych, zindoktrynowanych i kontrolowanych przez Kościół lekarzy oraz placówek medycznych”.
Ale chyba najbardziej Hartmana boli to, że Polacy popierają obecną władzę i wzywa do rewolucji. Pisze tak:
- Kłamstwa władzy, jakoby była tu jakaś „równowaga”, padają na podatny grunt i wielu ludzi w nie wierzy. To jeszcze bardziej nas paraliżuje. Trzeba zniszczyć ten mechanizm zastraszania i szantażu moralnego.
Po takiej porannej lekturze tekstu wybitnego naukowca i myśliciela lewicy kawa może się okazać niepotrzebna, ponieważ człowiek szybko się budzi przecierając oczy ze zdumienia i czytając te steki bzdur wypisywane przez Hartmana.
Zdecydowanie żyjemy w innej Polsce niż ta, którą próbuje - chyba już ostatkiem sił - malować Hartman.
A może już najwyższy czas zmienić suplementację, dietę albo jaskinię, w której się medytuje? Podobno niektóre związki chemiczne w grotach zmieniają całkowicie sposób myślenia.
mp/polityka.pl/fronda.pl