Ireneusz Markowski, założyciel i prezes fundacji „Kapnij dla Afryki”, od 2022 roku dzieli swój czas między pogrążoną w biedzie Kenię i walczącą Ukrainę.
Najuboższe obszary Afryki stawiają czoło różnorodnym wyzwaniom, które negatywnie wpływają na standard życia ich mieszkańców. Główne problemy to z pewnością ubóstwo, brak możliwości korzystania z edukacji i opieki zdrowotnej, niedożywienie, niedostateczna ilość dostępnej wody oraz narastające konflikty zbrojne. Działania pomocowe na Czarnym Lądzie mogą przybierać różne formy: inwestycji w edukację, budowy szkół, dostarczania materiałów edukacyjnych, organizowania szkoleń dla nauczycieli czy promowanie dostępu do edukacji dla dziewcząt. To wszystko wymaga kompleksowego podejścia, o czym przekonał się Ireneusz Markowski z fundacji „Kapnij dla Afryki”, który kilka lat temu podjąć życiową decyzję o związaniu swojego losu z najbardziej potrzebującymi. Mężczyzna postanowił skupić się na budowie studni dla ludów zamieszkujących Kenię, aby w ten sposób zapewniać im dostęp do czystej wody pitnej. Podkreślmy, że na tym kontynencie aż 30% ludzi żyje poniżej poziomu totalnego ubóstwa, a 50% nie ma dostępu do świeżej wody. Warto zadać w tym miejscu pytanie: Co wpłynęło na jego, bądź co bądź, odważne posunięcie?
„W marcu 2019 r. zmarł mój Tato, próbowałem mu pomóc, zabierając Go z Ełku do siebie do Marcinkowic koło Wrocławia, żeby zaopiekowali się nim tutejsi lekarze. Niestety było już trochę za późno. Po śmierci Taty postanowiłem, że wyjadę na jakiś czas i padło na Kenię, w której wcześnie byłem, oczywiście turystycznie. Nawiązałem kontakt z moim dawnym znajomym Kenijczykiem, któremu wcześniej pomagałem, i dwa miesiące po pogrzebie wyjechałem. Poleciałem do Kenii z postanowieniem, że muszę coś zrobić, dać część od siebie, pomóc innym. Wiedziałem, w niewielkim stopniu oczywiście, jak trudna jest sytuacja ludzi, którzy tam mieszkali. (...) W jednej chwili wiedziałem już, co będę robił od tego momentu w moim życiu. Postanowiłem, iż w ramach moich możliwości będę budował studnie. Trzy tygodnie później byłem już z powrotem, budując pierwszą studnię, którą poświęciłem pamięci mojego zmarłego taty i stąd nazwa projektu – Projekt Ryszard 1 – woda dla ludzi Kenii” – wyjaśnia na swojej stronie internetowej Ireneusz Markowski.
„Pomagać trzeba umieć”
Po powrocie do kraju Ireneusz Markowski postanowił, że nie zakończy na tym swojej działalności, dlatego podjął decyzję o utworzeniu fundacji o nazwie „Kapnij dla Afryki”. Organizacja bazuje na dobrowolnych wpłatach oraz zaangażowaniu wolontariuszy, którzy angażują się w budowę studni, ujęć wodnych, szkół i innych obiektów użyteczności publicznej. Szczególną uwagę przykuwa program o nazwie „Adopcja Serca”, który jest kierowany do sierot i najuboższych dzieci w Kenii. W jego ramach polska rodzina może objąć opieką wybrane dziecko, utrzymując kontakt poprzez lokalnego koordynatora projektu. Pełna adopcja przewiduje codzienne utrzymanie, w tym edukację i podstawową opiekę medyczną (koszt 50 dolarów miesięcznie, czyli około 200 zł), natomiast adopcja edukacyjna skupia się na pokrywaniu wydatków związanych z edukacją, przyborami szkolnymi, mundurkami itp. (koszt 25 dolarów miesięcznie, czyli około 100 zł). Analogiczne koszty, jak w przypadku adopcji edukacyjnej, obowiązują w adopcji rodzinnej (dla dzieci, które jeszcze nie uczęszczają do szkoły ani przedszkola).
Ireneusz Markowski w trakcie swojej pierwszej wizyty na Ukrainie na początku 2023 roku zastał kraj dotknięty skutkami działań wojennych. Widział tysiące kobiet i dzieci na mrozie z walizkami, przez co zdał sobie wtedy sprawę, że świat uległ zmianie i nigdy nie będzie już taki sam. Po powrocie do Polski zdecydował, że teraz musi skupić się na pomocy Ukraińcom, którzy znaleźli się w katastrofalnej sytuacji. W ciągu półtora miesiąca, wspólnie z kolegami, zorganizował 11 konwojów, używając przy tym 35 samochodów. Często zapuszczał się nawet na linię frontu, blisko Donbasu, aby wspierać najbardziej obciążone szpitale. Okazało się, że żołnierzom często brakowało nie tyle broni i sprzętu, co bardziej codziennych rzeczy – ciepłych rękawic, ogrzewaczy, konserw itp., czyli wszystkiego, co jest niezbędne do przetrwania w trudnych, zimowych warunkach. Jak przyznawali lekarze, z którymi rozmawiał, wielokrotnie żołnierze ginęli po prostu... z wychłodzenia, a niekoniecznie od kul rosyjskich karabinów. „Wiemy, że nie należy wszystkiego zawozić w jedno miejsce, bo wiadomo, co się z tym stanie. Poza tym, warto spytać samych zainteresowanych, czego im najbardziej potrzeba. Dlatego teraz już, jak jeździmy na linię frontu, blisko Donbasu, najpierw dostajemy informację, czego potrzeba w przyfrontowym szpitalu i żołnierzom, a dopiero potem gromadzimy towar, z tym towarem jedziemy na front” – tłumaczy Markowski.
Fundacja „Kapnij dla Afryki” regularnie przeprowadza zbiórki dla potrzebujących i na kontynuowanie działalności w różnych regionach Kenii.