„Na te groby powinni z daleka przychodzić pielgrzymi, aby się uczyć miłości Ojczyzny. Powinni tu przychodzić ludzie małej wiary, aby się napełnić wiarą niezłomną, ludzie miałkiego ducha, aby się nadyszeć bohaterstwa. A że tu leżą uczniowie w mundurkach, przeto ten cmentarz jest jak szkoła, najdziwniejsza szkoła, w której dzieci jasnowłose i błękitnookie nauczają siwych ludzi o tym, że ze śmierci ofiarnej najbujniejsze wyrasta życie” – pisał o powstałej wiosną 1919 roku nekropolii Kornel Makuszyński.
Jak tłumaczył, cmentarz lwowskich bohaterów „nie jest miejscem ponurym, gdzie się łzawe odprawia zaduszki. Jest to pole chwały”. W istocie, to miejsce-pomnik, symbol poświęcenia za Ojczyznę. – „Jedno mogłoby zakłócić wasz sen spokojny. Mianowicie lęk, troska – azaliż my ten gród, azaliż my tę ziemię, którą wy krwią swą okupiliście, utrzymamy? Otóż śpijcie spokojnie. Na krzyże wznoszące się nad waszymi głowami – przyrzekamy, że utrzymamy!” – mówił jeszcze w czasach pokoju, zwracając się do poległych bohaterów spoczywających na cmentarzu, arcybiskup lwowski Józef Bilczewski.
Wybuch wojny zmienił jednak wszystko, a jednym z jego tragicznych skutków była utrata Kresów Wschodnich na rzecz imperium Stalina. Ostatni pochówek na cmentarzu miał miejsce 31 lipca 1944 r. (pogrzeb żołnierza Armii Krajowej, Mariana Juriewicza), krótko po oswobodzeniu miasta z rąk Niemców przez AK i Armię Czerwoną. Tysiące żołnierzy polskiego podziemia zostało niedługo później zdradzonych przez „sojuszników”, a następnie aresztowanych. Zagrabienie Lwowa przez Sowietów stało się faktem.
Po II wojnie światowej władze miasta robiły wszystko, aby wymazać ślady po Orlętach Lwowskich. W tym celu przez lata z premedytacją nie tylko zaniedbywali obszar cmentarza, ale umyślnie go niszczyli. Aby znieważyć Polaków i ich narodowe symbole urządzono tam… pastwisko dla bydła. Później teren ten przekształcono w wysypisko śmieci i składowisko złomu.
Zasłużeni dla polskiej niepodległości generałowie: Roman Abraham i Mieczysław Boruta-Spiechowicz, publicznie protestowali przeciwko niszczeniu cmentarza. W 1968 r., w 50. rocznice obrony Lwowa, w której brali zresztą aktywny udział, apelowali o ratunek dla polskiej nekropolii do najwyższych władz ZSRR i PRL – z sekretarzem generalnym KPZR Leonidem Breżniewem, premierem ZSRR Aleksiejem Kosyginem i premierem PRL Józefem Cyrankiewiczem na czele. Żaden z adresatów nie raczył odpowiedzieć…
Szczytem sowieckiego barbarzyństwa były jednak wydarzenia z początku lat 70. XX stulecia, gdy dotychczasowa dewastacja cmentarza przerodziła się w jego likwidację. Pretekstem dla Sowietów była rzekoma walka z „polskim nacjonalizmem”. Nasz narodowy symbol, panteon bohaterów, miał po prostu zniknąć z powierzchni ziemi, a pamięć o nim – zostać wymazana z kart historii.
Wywołało to oczywistą reakcję Polaków, którzy zostali we Lwowie, a także ich rodaków żyjących na Zachodzie, do których – choćby za pośrednictwem Radia Wolna Europa – docierała prawda o sowieckim barbarzyństwie. Ci, którzy żyli w zniewolonym kraju nad Wisłą, mieli do niej – z wiadomych powodów – bardzo ograniczony dostęp.
25 sierpnia 1971 r. miał się rozpocząć ostatni etap likwidacji Cmentarza Orląt. Sowieckie buldożery i czołgi wjechały na teren nekropolii z zamiarem jej zrównania z ziemią. Zniszczeniu uległy katakumby i kolumnada okalająca Pomnik Chwały. Ten ostatni ocalał, choć pierwotnie planowano wysadzić go za pomocą dynamitu…
To, co tego dnia na cmentarzu zastał mieszkaniec Lwowa, Tadeusz Puchalski, wywoływało szok i niedowierzanie. „Po przyjściu na Cmentarz, oczom naszym przedstawił się obraz grozy. Jedna część Pomnika Chwały z sześcioma kolumnami i wieńcem betonowym leżała w gruzach. Potężne bloki zwalonych kolumn patrzące ku niebu, jakby wołały o pomstę. Na stokach półkolistych kaskad pól mogilnych, po lewej stronie patrząc od Pohulanki, stał czołg wojskowy 72-tonowy, bez wieżyczki i uzbrojenia, z otwartą czeluścią włazu. Dwie stalowe liny o dużej średnicy zostały przyczepione bezpośrednio do czołgu i górnego wieńca Pomnika Chwały, tuż przy głównym pylonie. Zapuszczono silniki i czołg ruszył” – czytamy w relacji naocznego świadka.
Wydarzenia sprzed 52 lat przerodziły się za sprawą tłumu miejscowej ludności w antypolską demonstrację. „Teren Cmentarz Orląt i okolice obsiadły setki gawiedzi żądnej sensacji. We wrzawie i głośnym krzyku domagały się zburzenia tego znienawidzonego obiektu – ‘grobów polskich bandytów’. A ja musiałem tego słuchać. Właśnie tam. Na moim uwielbianym Cmentarzu. Podczas jego burzenia” – relacjonował Puchalski.
Świadkiem wandalizmu i bezczeszczenia symbolu polskości był też inny lwowiak, Jerzy Janicki: „Bardziej wstrząsającego obrazu barbarzyństwa i zdziczenia trudno było sobie wyobrazić. W walce z bezbronnymi kamieniami brały udział czołgi i buldożery, do postaci na pomnikach strzelano z pepesz i kałasznikowów, całość wreszcie zasypano metrową warstwą gruzu i ziemi, na której po czternastu latach wyrosły chaszcze, krzaki i szara olcha”.
Aby zahamować dzieło zniszczenia mieszkający we Lwowie Polacy rozpoczęli akcję ratowania szczątków swych bohaterskich przodków. Własnoręcznie, pod osłoną nocy, przenosili je w bezpieczne miejsce – do grobowców na Cmentarzu Łyczakowskim. Szczególną odwagą i hartem ducha wykazała się ponad 90-letnia Maria Tereszczakówna, sekretarz Mogił Polskich Bohaterów.
W jednym z listów do gen. Abrahama lwowska działaczka pisała: „Drogi Panie Generale. Tragiczne chwile przeżywaliśmy w końcowych dniach sierpnia. Czołgi zburzyły pomnik Chwały na cmentarzu Orląt i stratowały resztę grobów. Ratujemy od zagłady pozostałe jeszcze szczątki i kości naszych poległych żołnierzy. Prawie wszystkie groby zrównano z ziemią. Po jakichkolwiek datach i napisach nawet znaku nie pozostało. Zbliżamy się do nieuchronnej i zupełnej ruiny naszego cmentarza. Obecnie własnymi rękami, łopatkami wybieramy ze znanych nam grobów kości pilotów Stefana Bastyra, Stefana Steca i Władysława Torunia, pierwszych naszych orłów i twórców polskiego lotnictwa. Szczątki ich składamy do oddzielnych małych trumienek, przenosimy i chowamy na nie zaoranej jeszcze części cmentarza. Chcemy je przechować przynajmniej do czasu, kiedy będzie można wybudować im wspólny grób. Chcemy też umieścić tablice z ich nazwiskami i datą śmierci, by w ten sposób uchronić od zapomnienia. Mało nas już we Lwowie pozostało i nie mamy za co stawiać pomników i zabezpieczać miejsca wiecznego spoczynku. Drogi Nasz Panie Generale. Z całego serca dziękujemy za tyle lat troski i opieki nad cmentarzem Orląt i jesteśmy nadal pełni ufności, że nikt śladów naszej drogiej historii nie potrafi zniszczyć. W Dzień Zaduszek nadal będziemy chodzić na zrujnowany cmentarz i palić świeczki”.
Generał Abraham doskonale rozumiał Tereszczakową i oczywiście w pełni ją popierał. Razem z gen. Borutą-Spiechowiczem kontynuował działania na rzecz ratowania cmentarza i kultywowania pamięci o Orlętach. Dzięki staraniom obu generałów w kaplicy Matki Boskiej Częstochowskiej odsłonięto pamiątkową tablicę ku czci bohaterów walk o Lwów.
18 maja 1975 r. na Jasnej Górze gen. Abraham mówił: – „Na lwowskim Cmentarzu Orląt spoczywają prochy 2800 obywateli – żołnierzy polskich. Leży tam kwiat naszej młodzieży robotniczej i uczniowskiej poniżej lat siedemnastu. Wszyscy oni w imię najwznioślejszych haseł miłości Ojczyzny złożyli w listopadowej obronie Lwowa w roku 1918 ofiarę życia. (...) Jednak grozę budzi obecny stan cmentarza Orląt Lwowskich. W dniu 25 sierpnia 1971 r. czołgi zburzyły we Lwowie Pomnik Żołnierskiej Ofiary i Chwały; zniszczono kaplicę i dorycką kolumnadę, stratowano groby poległych żołnierzy. Rozbito katakumby, szczątki zwłok wymieciono! Wszystkie groby przeorano i zrównano z ziemią! Pola cmentarne wydzielono na pastwiska i śmietniki. Stan ten godzi w morale każdego wojska i jest rzeczą nie do pojęcia, jak mogły lwowskie czynniki lokalne dopuścić do takiego barbarzyństwa! (...) Domagamy się przywrócenia Cmentarza Orląt Lwowskich do stanu odpowiadającego godności ofiary żołnierskiej – rekonstrukcji Grobu Nieznanego Żołnierza, (...) rekonstrukcji kaplicy i zburzonej kolumnady, rekonstrukcji grobów polskich żołnierzy, rekonstrukcji grobów amerykańskich lotników, poległych w obronie miasta i kraju, rekonstrukcji grobów żołnierzy francuskich, spoczywających na Cmentarzu Orląt”.
Protesty i apele na rzecz ratowania Cmentarza Orląt płynęły też z Zachodu, w tym m.in. z Organizacji Narodów Zjednoczonych. Żaden z nich nie przyniósł jednak oczekiwanego efektu. Co więcej, proces dewastacji lwowskiego panteonu z roku na rok postępował. Lokalne władze wybudowały na ziemi uświęconej krwią bohaterów asfaltową drogę…
Dopiero rok 1989, zwiastujący głębokie przemiany polityczne w Europie, przyniósł nadzieję na poprawę losu Cmentarza Orląt. Dzięki pracownikom polskiej firmy „Energopol” został on najpierw uporządkowany, a następnie częściowo odnowiony. W latach 90. renowacją nekropolii zajęła się Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa z Andrzejem Przewoźnikiem – jako sekretarzem generalnym – na czele. Po początkowych trudnościach, cmentarz udało się odbudować. Jego uroczystego otwarcia dokonali 24 czerwca 2005 r. prezydenci Polski i Ukrainy: Aleksander Kwaśniewski i Wiktor Juszczenko.