Sprawa rozpoczęła się od komentarza pani Weroniki na jednej z internetowych grup. Kobieta, odpowiadając na pytanie o rekomendowanego lekarza do prowadzenia skomplikowanej ciąży, ostrzegła przed ginekologiem Piotrem A. Jak opisała, kilka lat wcześniej lekarz zdiagnozował u jej dziecka zespół Downa i kilkukrotnie sugerował aborcję, mimo że ona sama stanowczo odrzucała taką możliwość.
„Lekarz wielokrotnie namawiał mnie na aborcję. Nie wyraziłam zgody, a mój syn urodził się zdrowy. Jednak stres, jaki przeżyłam, miał negatywny wpływ na jego zdrowie” – napisała w swoim komentarzu.
Kobieta twierdzi również, że lekarz miał sugerować przeprowadzenie aborcji poza szpitalem, co jest w Polsce nielegalne. Wkrótce po tej wypowiedzi została wezwana na policję, gdzie usłyszała zarzut zniesławienia i została poddana pobraniu odcisków palców oraz próbki śliny.
Proces przed Sądem Rejonowym w Starogardzie Gdańskim trwał dwa lata i odbywał się z wyłączeniem jawności. 10 lutego 2025 roku sędzia Wojciech Jankowski uznał panią Weronikę winną zniesławienia lekarza i wymierzył jej karę czterech miesięcy prac społecznych, nakazał publiczne przeprosiny oraz zapłatę 1812 złotych kosztów sądowych.
Pełnomocnicy kobiety zapowiedzieli złożenie apelacji, a Fundacja Życie i Rodzina, która udziela jej wsparcia, określiła wyrok jako „precedensowy cios w wolność słowa”.
Według osób obecnych na procesie, sędzia Jankowski wykazywał się niecodziennym zachowaniem. W trakcie rozprawy niespodziewanie wezwał do przesłuchania jedną z uczestniczek pikiety pro-life odbywającej się przed sądem. Przez godzinę zadawał jej pytania o kwestie biologiczne, takie jak moment rozpoczęcia życia ludzkiego czy zdolność płodu do odczuwania bodźców.
„To była niecodzienna sytuacja. Kobieta ta została poproszona o interpretację dokumentacji medycznej oskarżonej, choć nie miała żadnych kwalifikacji do oceny takich materiałów” – relacjonował jeden ze świadków.
Obrońcy pani Weroniki zapowiedzieli podjęcie kroków prawnych wobec działań sędziego, wskazując na możliwe naruszenia procedur procesowych i brak bezstronności.
„Czy teraz każda kobieta, która opisze w internecie swoje doświadczenia z lekarzem, musi liczyć się z procesem i karą?” – pytają publicyści związani z organizacjami pro-life.