NATO i ukraińskie granice 1991.

1/ Granice 1991

Drodzy Państwo, granice 2014 czy 1991 czy linia kontroli z 2021 roku - nie ma żadnego sensu dyskusja czy Ukraina ma szans te granice odzyskać czy nie ma. W teorii ma, nawet przy obecnym bilansie sił. Z militarnego punktu widzenia, to jest kwestia przygotowania się i dostarczenia odpowiedniego uzbrojenia. Ale w swoich własnych rozumowaniach już od połowy 2022 roku ja doszedłem do prostego wniosku, że to jest fałszywy cel. Ukraina go deklarowała oczywiście i dalej deklaruje, bo nie może nie deklarować. Musi stać na tym stanowisku do końca. No i na tamten moment na wczesnym etapie wojny to był jasny, prosty i klarowny cel dla konsolidacji wewnętrznej społeczeństwa. Jasny ale fałszywy.

Trzeba patrzeć w sedno problemu, a nie po prostu grać słowami. Realna eskalacja konfliktu nastąpiła w chwili uznania 4 obwodów ukraińskich za rosyjskie. Bo w tej chwili nie ma żadnej różnicy gdzie konkretnie przebiega linia frontu. Ukraina w teorii może odzyskać wszystkie swoje tereny i nawet wejść głębiej do obwodu kurskiego, a wojna będzie dalej trwać po prostu z nową linią frontu. Bo zasadniczo to nic nie rozwiązuje, bo decyzje o pokoju czy wojnie są podejmowane na poziomie politycznym. Ukraińska armia musiałaby stać na placu Czerwonym, żeby rozmawiać z Rosją o uznaniu jej granic z 1991 roku na tym poziomie. A to się nie wydarzy.

Teoria o tym, że jak tylko Ukraina odzyska Donbas i Krym, Rosja natychmiast się podda, a Putin zostanie zlikwidowany przez samych Rosjan, to teoria. A co jeżeli się nie podda? Myśmy sobie wymyślili, że to na pewno zadziała tak jak nam by się chciało. Natomiast sedno problemu polega na tym iż Rosja chce pokonania Ukrainy jako takiej i z rosyjskiego punktu widzenia linia frontu już teraz przebiega przez jej terytorium. Z punktu widzenia rosyjskiej konstytucji nie ma znaczenia czy front jest na Donbasie czy w obwodzie biełgorodzkim i kurskim. To wszystko jest Rosja.

Wojnę zatrzymać w tej sytuacji można tylko poprzez zewnętrzny nacisk na Rosję i wyczerpanie jej sił. No bo bombardować Moskwę nikt poza samą Ukrainą nie będzie. Nikt militarnie z zewnątrz Rosję do niczego nie zmusi.

Celem realnym dla Ukrainy nie są żadne granice z 1991 roku. Celem jest po pierwsze zachowanie niepodległości, zachowanie gospodarki i ludności, a przede wszystkim zachowanie sił zbrojnych i potencjału militarnego. Wbrew pozorom i pomimo ogromnych problemów, przy odrobinie wsparcia Ukraina to wszystko na razie ma. Pytanie jak to zachować w dłuższej perspektywie. Prymitywne liczenia bilansu sił obu państw na zasadzie ile kto ma ludności, ile czołgów i jakie PKB dla mnie sensu nie ma. To też jest raczej fałszywy argument. Mniejsze państwo może skutecznie bronić się przeciwko większemu. Jeżeli się przygotuje w odpowiedni sposób i będzie miało wsparcie. A czy będzie miało to inne pytanie.

2/ Przystąpienie Ukrainy do NATO.

Przystąpienie Ukrainy do NATO nie jest możliwe. Po prostu. I w Kijowie już od dłuższego czasu nie ma na ten temat złudzeń. Na politycznym poziomie oczywiście to dalej jest i musi być deklarowane jako cel. Ale żadna Ukraina nie znajdzie się w NATO bo NATO nie jest gotowe na jej przyjęcie. Rosjanie o tym również dobrze wiedzą.

I nie, nie Trump tutaj jest źródłem problemu. Po prostu nikt w rzeczywistości w Europie i Ameryce nie będzie gotów realnie stanąć w obronie Ukrainy w razie rosyjskiego ponownego ataku na nią. No powiedzmy sobie prawdę wreszcie. No nie będzie. I to dotyczy nawet krajów wschodniej flanki, najbardziej skłonnych Ukrainę wspierać. To dotyczy Polski.

W tej sytuacji nikt nie obejmie Ukrainę gwarancjami podobnymi do tych z 5 artykułu. Bo to by był prezent Putinowi. Ty nie tylko nie zwiększa bezpieczeństwa Ukrainy w ten sposób, a wręcz przeciwnie - daje idealne miejsce dla Rosji by przetestować bez większych konsekwencji gwarancje NATO i ujawnić ewentualnie, że one nie działają. I dlatego nikt nie zaryzykuje w ten sposób bo wszyscy wiedzą, że w praktyce Ukrainy nie obronią. Natomiast samo NATO przez udzielenie takich fałszywych gwarancji, rozwalą. Artykuł 5 to nie jakaś magiczna wróżka, która broni cię w razie ataku. Albo są kraje gotowe i zdeterminowane by cię wesprzeć militarnie, albo ich nie ma. I kropka. To jest sedno i o tym trzeba dyskutować.

Tak samo może być i z tą tzw. misją stabilizacyjną. Nie wierzę żeby Rosjanie na to się zgodzili, ale jeżeli by się zgodzili to obawiam się, iż może to być po prostu dobre miejsce dla destabilizacji i testowania jedności sojuszników przez Rosję, a nie żadne siły gwarantujące Ukrainie pokój.

To wszystko jest blef. I moim zdaniem ważne jest odróżniać blef od rzeczywistości. Jedynym sposobem na zatrzymanie i odstraszanie Rosji, jest pokazanie realnych zdolności i realnej siły. Nie imitacji. Trzeba być w stanie realnie mocno jej zagrozić i dodatkowo wykazać się determinacją by wierzyli iż użycie tej siły jest prawdopodobne. A do tego nikt nie ma odwagi na zachodzie. To jest sedno. Bez takiej postawy te wszystkie gwarancje to blef.