Piotr Zaremba nawiązując w swoim wpisie opublikowanym w mediach społecznościowych do postawy Zełenskiego przyznaje, że „prezydentowi Ukrainy udało się nas dotknąć wiele razy, Polaków w ogóle, a polską prawicę w szczególności”.
„A jednak naiwnie sądziłem, że bywamy rycerscy, że czasem umiemy być ponad” – dodaje publicysta.
Według Zaremby „znaczna część polskich konserwatystów” - traktowała politykę międzynarodową, „jako przestrzeń racji i moralnych wyższości”.
„Dziś trzeba być na kolanach wobec Trumpa. Co więcej, Zełenski jest potworem, albo według Czarnka, głupkiem, bo ośmiela się być nieposłuszny. To nie tylko nierycerskie, ale i żenująco głupie. Kult faceta, który być może przybliży Rosjan do polskiej granicy, nie daje się obronić. Po to jednak wymyśla się legendę: byłoby świetnie, gdyby tylko Zełenski umiał się zachować” – pisze Piotr Zaremba.
Publicysta przyznaje, że jego „niesmak budzą ci, którzy pół roku temu gotowi byli się niemal rzucać pod rosyjskie czołgi, a dziś dowodzą: „Potrzebujemy pokoju”.
„Dowodzą, bo zmienia się linia ich partii, bynajmniej nie Konfederacji” – konstatuje dziennikarz, nadmieniając, że „łatwość z jaką syntetyczny pisowiec dokonuje natychmiastowej operacji na własnym mózgu, zadziwia, śmieszy, ale i brzydzi”.
Zaremba przytacza też ciekawą w jego opinii analizę wydarzeń w Gabinecie Owalnym autorstwa Krzysztofa Bosaka.
Polityk Konfederacji dowodzi, że „skupianie się na analizie kłótni prezydentów więcej zaciemnia niż wyjaśnia” a umowa, którą mieli podpisać Trump i Zełeński, a do której parafowania ostatecznie nie doszło – „była bez znaczenia”, „napisana na kolanie”, „niewiążąca prawnie, niczego tak naprawdę nie przesądzająca”.
„To miał być propagandowy gest Trumpa wobec Amerykanów” – przekonuje Bosak i dodaje, że Trump, „wbrew obietnicom wyborczym i być może wbrew własnym wyobrażeniom, nie był w stanie uzyskać od Putina szybkiego pokoju” i to właśnie rosyjski dyktator a nie prezydent USA „decyduje ile potrwa ta wojna”.
„Trump nie ma wyraźnie także nic konkretnego do zaproponowania Ukrainie. Pierwsza propozycja ws. złóż była niepoważna i obraźliwa, druga lepsza, ale bez strategicznego znaczenia. Ta wojna nie toczy się o zyski ze złóż, które nie były i nie są wydobywane” – podkreśla wicemarszałek Sejmu.
Według Bosaka Ukraina „oczywiście może na tej kłótni stracić, bo to dobry pretekst dla Trumpa by odciąć jeden czy drugi instrument pomocy”, jednak „problem Trumpa polega jednak na tym, że nie grając do jednej bramki z Europą nie kontrolują już sytuacji”.
„W miejsce USA na Ukrainę może wejść z pomocą reszta świata. Państw chętnych utrzeć nos Waszyngtonowi nie brakuje. USA pod przywództwem Trumpa de facto abdykują z militarnego przywództwa w Europie, co stawia pod znakiem zapytania zdolności odstraszania NATO. Zgadzam się z pesymistycznymi ocenami, że Putin może spróbować to przetestować” – konkluduje Krzysztof Bosak.