2. Konsekwencją takiego gwałtownego wzrostu deficytu budżetowego w latach 2024-2025, będzie gwałtowny wzrost długu publicznego, który liczony metodą unijną (ESA2010), wzrośnie z 49,6% PKB na koniec 2023 roku do 59,8% PKB na koniec 2025 roku ,a więc o ponad 10% PKB. Tak gwałtowne pogorszenie stanu finansów publicznych, dokonuje się w sytuacji kiedy polska gospodarka, po pandemii covidu, a następnie gwałtownym wzroście cen surowców energetycznych, wywołanych agresją Rosji na Ukrainę, jednak „odbiła” i odnotowujemy wyraźny wzrost gospodarczy. Przypomnijmy, że jeszcze w 2023 roku w związku z procesem obniżania inflacji przez bank centralny, mieliśmy do czynienia z wyraźnym spowolnieniem gospodarczym, w I i II kwartale poprzedniego roku, wystąpił nawet ujemny wzrost PKB i wyniósł odpowiednio -0,5% i -0,8% i dopiero druga połowa roku była pod tym względem lepsza, ostatecznie wzrost PKB w całym roku, wyniósł tylko 0,2%. W tym roku wszystko wskazuje na to, że wzrost PKB wyniesie około 3% PKB, a w następnym rząd optymistycznie prognozuje, ze wyniesie on blisko 4% ( dokładnie 3,9% PKB), ale niestety nie widać odzwierciedlenia tego wzrostu w dochodach budżetu państwa.

3. Dodatkowo, doszło do załamania dochodów budżetowych w tym roku i wszystko wskazuje na to, że minister finansów będzie zmuszony do nowelizacji budżetu na 2 miesiące przed końcem roku. Według danych zawartych w uzasadnieniu do budżetu na 2025 roku do wykonania planu dochodów na 2024 rok, zabraknie około 28 mld zł dochodów podatkowych i ok. 13 mld zł dochodów niepodatkowych. Z zaprezentowanych w tym uzasadnieniu wyliczeń dochody z podatku VAT będą niższe o blisko 17 mld zł (miały wynieść ponad 316 mld zł, wyniosą zdaniem resortu ok. 299 mld zł), dochody z podatku CIT będą niższe o blisko 9 mld zł (miały wynieść ponad 70 mld zł, wyniosą niewiele ponad 61 mld zł), wreszcie dochody z podatku PIT będą o 3 mld zł niższe niż planowane (miały wynieść ponad 109 mld zł, wyniosą niewiele ponad 106 mld zł). Niższe niż planowane, jak już wspomniałem, będą także dochody o charakterze niepodatkowym i to aż o 13 mld zł i wszystko wskazuje na to, że chodzi o niższe wpłaty dywidend przez spółki Skarbu Państwa, a także niższe niż planowane wpływy ze sprzedaży pozwoleń na emisję CO2 (minister wyjaśnia, że ze względu na spadek cen pozwoleń na emisję CO2 na rynku europejskim, wpływy z tego tytułu będą niższe o ok. 8 mld zł od tych planowanych).

4. A może być jeszcze gorzej, bo po 9 miesiącach wykonano 460 mld zł dochodów budżetowych, a więc średnio w każdym miesiącu wpływało do budżetu ok 51 mld zł, a do końca roku już po obniżeniu o 41 mld zł, powinno wpłynąć jeszcze ponad 180 mld zł, a więc co najmniej po 60 mld zł miesięcznie. Wprawdzie w końcówce roku dochody budżetowe dochody budżetowe z reguły są trochę wyższe, ale nie ma żadnych merytorycznych przesłanek, żeby były wyższe, niż do tej pory średnio o 10 mld zł miesięcznie. Może się więc okazać, że do wykonania tegorocznych dochodów zabraknie nie 41 mld zł ale znacznie więcej być może 60-70 mld zł, a to będzie oznaczało sytuację zupełnie dramatyczną, bo przypomnijmy deficyt budżetowy w tym roku, nie może być wyższy niż 184 mld zł.

5. Wszystko więc wskazuje na to, że ekipa Donalda Tuska zadłuży nas w ciągu pierwszych 2 lat rządzenia na ponad 400 mld zł i to w sytuacji kiedy nasza gospodarka nie doświadcza żadnych „szoków” zewnętrznych. Wzrost gospodarczy jest przyzwoity, w następnym roku ma sięgnąć blisko 4% PKB, niestety nie przekłada się to na wzrost dochodów budżetowych, ale to zjawisko jest niestety charakterystyczne dla rządów Platformy, bowiem podobnie było, także w latach 2008-2015.