Ofiarami jest starsze małżeństwo, ich córka oraz zięć. Na ich ciałach są widoczne obrażenia. Jedna z hipotez prokuratury zakłada, że w sprawie mamy do czynienia z tzw. rozszerzonym samobójstwem.
Jak donosi Fakt, zięć miał najpierw zabić swoich teściów oraz żonę, a następnie skutecznie targnąć się na swoje życie.
Dziennikarzom Faktu udało się porozmawiać z sąsiadami ofiar. Cała okolica jest wstrząśnięta tragedią, do której doszło w Niedzielę Wielkanocną.
Jedna z sąsiadek powiedziała, że rano do domu przyjechali synowi małżeństwa, prawdopodobnie na śniadanie wielkanocne.
„Albo nie mogli dostać się do domu, albo do niego weszli i odkryli ciała” – powiedziała kobieta.
„Podobno znaleźli ciała. To jest masakra. Mieszkali tu rodzice i córka z zięciem. Ci starsi mieli ok. 80 lat, a młodsi ok. 60. Z tymi drugimi czasem rozmawiałam. Mili ludzie” – powiedziała inna z cytowanych przez Fakt osób.
„Zdziwienie wielkie, bo to porządni ludzie, grzeczni, religijni. Dlatego wszyscy jesteśmy w szoku, że tam coś takiego mogło się zdarzyć” – powiedziała inna z sąsiadek.
Zmarła rodzina cieszyła się dobrą opinią w sąsiedztwie, nie słyszano, ani nie widziano nigdy żadnych awantur.
Ponadto jak powiedzieli Faktowi sąsiedzi, część policjantów źle zniosła dokonywanie czynności na miejscu zdarzenia. „Musieli wychodzić na dwór, by zaczerpnąć świeżego powietrza” – mówi jeden z rozmówców Faktu.