Krajowa Rada Sądownictwa znów praworządna?

Z pewnością niejedna osoba, która oglądała relację z obrad Sejmu bądź dowolny program publicystyczny, przecierała oczy ze zdumienia odkrywając, że po kilku latach Krajowa Rada Sądownictwa znów istnieje – do niedawna bowiem żyliśmy w państwie, w którym (według dawnej opozycji parlamentarnej, a w najbliższym czasie – najprawdopodobniej – nowej koalicji rządzącej) takiego organu nie ma, gdyż zastąpiony został przez „neo-KRS”. Podobne zaskoczenie natury ontologicznej, być może, spotka Polaków już wkrótce, gdy po raz drugi obalona zostanie słynna teza Parmenidesa z Elei, że niebyt nie może stać się bytem i odwrotnie – popularny zabieg retoryczny krytyków aktualnego składu orzekającego w Trybunale Konstytucyjnym głosi, że „Trybunał Konstytucyjny nie istnieje”, przynajmniej do momentu, w którym zasiadają w nim sędziowie wskazani przez Sejm VIII i IX kadencji (czyli, kolokwialnie mówiąc, „sędziowie pisowscy”). Jeśli więc triumwirat Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi oraz Lewicy doprowadzi (w sposób, z całą pewnością, nie mający nic wspólnego z praworządnością) do usunięcia „pisowskich” sędziów Trybunału, to spodziewać się, że i Trybunał Konstytucyjny nagle znów zacznie istnieć, a wydawane przez niego orzeczenia staną się ostateczne i każde z nich powinno być bezzwłocznie publikowane w Dzienniku Ustaw.

Neo-członkowie KRS

Izba niższa parlamentu wybrała absolwentów Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego (Żukowska), Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego (Gasiuk-Pihowicz), Uniwersytetu Łódzkiego (Zimoch) oraz Uniwersytetu SWPS (Kropiwnicki – skądinąd studia magisterskie ukończył w 2018 roku, jednak w 2006 roku na Uniwersytecie Wrocławskim uzyskał doktorat z nauk prawnych, gdyż na tej samej uczelni wcześniej został magistrem politologii). Co wiemy o czteroosobowym gronie posłów-prawników?

Niestety, wybrany przez Sejm skład Rady nie pozostawia wątpliwości co do tego, jakie intencje przyświecają nowej większości parlamentarnej. Kamila Gasiuk-Pihowicz, jak się okazuje, pragnie zasiadać w instytucji, którą uważa za źle obsadzoną. Wyrok TK, który dotyczył Krajowej Rady, określiła mianem „karykatury”, dodając przy tym, że orzeczenie wydane przez Trybunał „pogłębia chaos prawny”. Zarzucała wręcz, że „niekonstytucyjnie wybrana instytucja” będzie legitymizowała działanie innej instytucji – również wybranej niekonstytucyjnie.

Pewną nadzieję (zakładając, że pani poseł chciałaby być konsekwentna w swych przekonaniach) daje stanowisko posłanki w sprawie orzeczeń Trybunału – stoi ona na stanowisku, że wyroki Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne (co, jak powszechnie wiadomo, reguluje Konstytucja – a ściśle rzecz ujmując art. 190 ust. 1 ustawy zasadniczej). Gasiuk-Pihowicz twierdziła, że nikt nie ma prawa oceniać, czy ten wyrok zapadł zgodnie z prawem albo czy skład orzekający był prawidłowo obsadzony. Jest to teza, jak najbardziej, słuszna, w podobnym duchu, chociażby, wypowiadała się Ewa Łętowska, komentując wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 22 października 2020 roku (K 1/20 – dotyczący aborcji eugenicznej), która podkreślała, że orzeczenia sądu konstytucyjnego nie podlegają weryfikacji z punktu widzenia ich ewentualnej nieważności gdyż (inaczej niż w przypadku sądów powszechnych czy administracyjnych, w przypadku procedury karnej czy cywilnej) brak jest organu oraz trybu, który mógłby mieć zastosowanie. Po pierwsze rzecznik praw obywatelskich wyraźnie podkreśliła, że każdy wyrok Trybunału, zgodnie z konstytucją, powinien być opublikowany, nawet ten, który podejrzewany jest o wadliwość.

Pewnym niepokojem napawa jedynie fakt, że przywołana opinia Gasiuk-Pihowicz pochodzi z 2016 roku, zaś aktualnie jest ona jedną z twarzy postulatu wprowadzenia legalnej aborcji do 12. tygodnia ciąży, co stoi w sprzeczności nie tylko z wyrokiem z 2020 roku, ale również wydanego, pod przewodnictwem Andrzeja Zolla, orzeczenia z 1997 roku (K 26/96). Strach spytać czy – zdaniem pani poseł – były prezes Trybunału Konstytucyjnego i Rzecznik Praw Obywatelskich to również przedstawiciel „Talibanu”. Strach pytać czy pani poseł (będącej prawniczką z wykształcenia) wie, że jedynym sposobem na zmianę linii orzeczniczej Trybunału może być nowe orzeczenie tegoż Trybunału – wydane w pełnym składzie, co wynika z brzmienia ustawy z dnia 30 listopada 2016 roku o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym.

Robert Kropiwnicki, reprezentant Platformy Obywatelskiej, będący wcześniej m.in. członkiem tzw. komisji weryfikacyjnej (badającej tzw. aferę reprywatyzacyjną w Warszawie) to – jak przypominają dziś internauci – autor niesławnej poprawki, która w 2015 roku umożliwiła Sejmowi VII kadencji, „nadmiarowy” wybór dwóch sędziów Trybunału Konstytucyjnego, co uznane zostało później przez TK (za czasów prezesury, co należy podkreślić, Andrzeja Rzeplińskiego) za złamanie Konstytucji. Kropiwnicki jest też znany z radykalnego stanowiska dotyczącego aborcji – snuł on bowiem rozważania na temat życia ludzkiego: „Czy połączenie kilku komórek jest życiem? Nie jestem przekonany”. Krytykował też działalność ruchów pro-life, oskarżając je, że chcą cofnąć Polskę do XIX wieku. Posłowi Kropiwnickiemu należy więc przypomnieć, że na mocy orzeczenia Dobbs v. Jackson Women'sHealth Organization, „do XIX wieku” cofnięte zostały już Stany Zjednoczone, gdyż Sąd Najwyższy USA uchylił niesławne Roe v. Wade (wskazując przy tym, wbrew argumentacji pana posła, że „aż do drugiej połowy XX wieku w prawie amerykańskim nie było poparcia dla konstytucyjnego prawa dla aborcji” – tłum. własne).

Najbardziej skrajną postacią w tym zestawieniu jest, z całą pewnością, posłanka Żukowska. Jest ona nie tylko zadeklarowaną zwolenniczką niekonstytucyjnych zmian w zakresie aborcji, ale również zasiadała w komitecie organizacyjnym Parady Równości, której celem jest wprowadzenie – wbrew brzmieniu art. 18 Konstytucji oraz jednoznacznie krytycznej opinii Sądu Najwyższego na temat tej formy „omijania” ustawy zasadniczej – związków partnerskich, a nawet „małżeństw” dla par jednopłciowych. Żukowska uważa również, że drag queen – za zgodą rodziców – powinny mieć możliwość występowania w szkołach.

Warto przypomnieć, że Żukowska ma też oryginalne poglądy na temat przyszłości Trybunału Konstytucyjnego – jej zdaniem ustawa zasadnicza powinna zostać zmieniona w taki sposób, by sąd konstytucyjny… zlikwidować. Jest to, jak na „opozycję demokratyczną”, dość oryginalny pogląd.

Spośród przywołanych kandydatów (w moim odczuciu) najmniejsze kontrowersje budzi Tomasz Zimoch – znany komentator sportowy nie tylko ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Łódzkim, ale również aplikację sędziowską, co daje pewne nadzieje na to, że przynajmniej jeden z reprezentantów izby niższej posiada faktyczne kompetencje do działalności w Radzie. Jest on ponadto synem Stanisława Zimocha, sędziego i pierwszego przewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa.

Odnotować należy, że były dziennikarz sportowy stawał w obronie Sądu Najwyższego – w 2016 roku deklarował, że „nie wolno obrażać instytucji prawa” gdyż „Sąd Najwyższy nie jest grupą kolesiów” i nie należy niszczyć jego autorytetu. Niestety, nie przypominam sobie wypowiedzi posła Zimocha które stawałyby w obronie, chociażby, tych sędziów, których regularnie lżono w ramach aktywności skrajnie lewicowych ulicznych aktywistów. Jeśli było inaczej – z przyjemnością przyznam się do błędu. Przede wszystkim zaś – liczę na to, że nie tylko Sąd Najwyższy w 2016 roku, ale również inne organy państwa zasługują na to by w opinii posła Zimocha nie być tylko „grupą kolesi” a w razie działań (przyszłej) koalicji rządzącej będzie on zwracał uwagę swoim kolegom z ław poselskich, że „nie wolno obrażać instytucji prawa”.

Podsumowanie

Większość sejmowa ma prawo wybrać spośród posłów przedstawicieli KRS w taki sposób, jaki uznaje za słuszny. Mogła jednak ona do Rady skierować polityków, których wcześniejsze wypowiedzi nie budziłyby kontrowersji i wątpliwości – świadczyłoby to o faktycznej gotowości „wygaszania wojny polsko-polskiej” i chęci „przestrzegania praworządności”. Jak jednak widzimy, wśród nowych członków Krajowej Rady Sądownictwa znajdą się: posłanka, którą ciężko oskarżyć o konsekwencję w ocenie działań konstytucyjnych organów państwa, człowiek, który jako pierwszy zapragnął dokonać „zamachu na Trybunał” oraz aktywistka promująca postulaty stojące w jaskrawej sprzeczności z aksjologią polskiej ustawy zasadniczej. Osobiście pragnę wierzyć, że przynajmniej poseł Zimoch, reprezentujący Trzecią Drogę, rozumiejący znaczenie instytucji prawa, będzie chciał postępować zgodnie z literą Konstytucji oraz (pozwolę sobie tu odwołać się do wieloletniej kariery komentatorskiej pana posła) „grać fair”.

Jest to, niestety, zły prognostyk dotyczący tego, w jaki sposób większość sejmowa zamierza prowadzić dalsze działania i w jaki sposób wyglądać będzie ta nowa „praworządność”.

Michał Szymański