Niedawno obchodziliśmy święto Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana. Dobra i wrażliwa kobieta z tej okazji złożyła mi najlepsze życzenia. Podziękowałem jej za miłe słowa i również złożyłem z mojej strony najlepsze życzenia...
...ponieważ Jezus Chrystus jest kapłanem dla wszystkich i każdy chrześcijanin z natury jest kapłanem. Wiemy, że to święto zostało ustanowione pod koniec roku kapłaństwa, byśmy wszyscy bardziej gorliwie modlili się o świętość dla kapłanów, prosząc Pana Boga o powołania kapłańskie. Uważam, że dobre zrozumienie na czym polega kapłaństwo realne wiernych, kapłaństwo wspólne z powodu chrztu, to klucz dla lepszego zrozumienia kapłaństwa służebnego.
Chrystus moja pasja
Jest czerwiec, miesiąc Serca Jezusa. Dla mnie Chrystus, to moja pasja. Każdy chrześcijanin jest kapłanem według Serca Jezusowego, a każdy ksiądz powołany jest do tego, by bardziej utożsamiać swoje serce do Serca Jezusa według codziennej prośby: Panie, uczyń moje serce podobne do Twojego Serca!
Kilka dni temu czytając wiadomości ze świata trafiłem przypadkiem na dwie przykre wiadomości, które nadeszły prawie w tym samym czasie. To było jak strzał, jak boskie przemówienie. Z Hiszpanii znany ksiądz z Prałatury Opus Dei przestał należeć do Dzieła i został inkardynowany w diecezji Madrytu, by służyć Bogu i Kościołowi w innej instytucji kościelnej. Z Polski, również znany i stosunkowo młody ksiądz przestaje być księdzem, by służyć Panu Jezusowi w innym kościele Chrystusowym. Ta druga wiadomość bardziej mnie zabolała, ponieważ zostawiać kapłaństwo, to żyć bez Eucharystii, czyli trudne życie, a hiszpański ksiądz ciągle jest kapłanem (mówiąc dokładnie polski ksiądz również jest kapłanem, sacerdos in aeternum, tylko, że nie służy jako kapłan). To dało mi do myślenia: ja jestem kapłanem w Kościele Katolickim i zostałem uświęcony na kapłana, by służyć Panu Bogu według ducha Opus Dei. Rozumiem moje kapłaństwo w ten sposób.
I zadałem sobie dwa podstawowe pytania: 1. Czym dla mnie jest kapłaństwo, konkretnie kapłaństwo w Opus Dei? 2. Kim dla mojego życia i mojego kapłaństwa jest św. Josemaria? I teraz chciałby odpowiadać na nie.
Pierwsze pytanie
1. Pytanie o tożsamość kapłaństwa jest dla mnie pytaniem o tożsamość Chrystusa. Wiadomo, że Chrystus jest kapłanem i żertwą, całe życie naszego Mistrza rozumie się z punktu widzenia krzyża: Bóg stał się człowiekiem dla naszego zbawienia, wcielenie ma charakter zbawczy. Zbawienie musiało przejść przez upokorzenia Syna Bożego, przez śmierć, aż do zmartwychwstania. Chrystus jest kapłanem w sposób nowy: On jest kapłanem i ofiarą. Z Chrystusem pojęcie ofiary uzyskuje nowe znaczenie: wszystko musi być ofiarą, ponieważ wszystko należy do innego poziomu, całe nasze codzienne życie powinno się zmienić, przejść na poziom Boży, nadprzyrodzony, w zmartwychwstanie.
Czym dla mnie jest kapłaństwo? Kapłaństwo jest dla mnie nowym utożsamianiem się z Chrystusem kapłanem. Kapłaństwo nie jest koronowaniem mojego powołania chrześcijańskiego ani powołania do Opus Dei. Każdy człowiek wezwany jest do tego, by być dzieckiem Boga, a rozpoczyna się to już przez chrzest. Wewnątrz tego ogólnego powołania chrześcijańskiego istnieje inne powołanie, tak zwane powołanie w powołaniu. Oddałem własne życie mojemu Mistrzowi, kiedy miałem szesnaście lat, wiedząc, że oddanie to jest poważną decyzją, że jest to krok nieodwracalny jako odpowiedź na „digitus Dei” wskazujący na mnie: „pójdź za Mną”.
Jako dziecko i nastolatek nigdy nie myślałem, aby zostać kapłanem, tak jak nigdy nie myślałem, aby oddać się całkowicie Panu Bogu. Uważałem wtedy, że jestem normalnym człowiekiem, zwyczajnym śmiertelnikiem, a Bóg zostawi mnie w spokoju tam, gdzie jestem. Nie zdawałem sobie sprawy, że normalność to świętość, że każdy chrześcijanin jest powołany do radykalnego oddania się Chrystusowi: nie ma chrześcijan drugiej kategorii.
Spotkanie z duchem Dzieła nauczyło mnie jednej rzeczy: Chrystus jest moim przyjacielem i powinienem z Nim rozmawiać w osobistej rozmowie bez anonimowości, w osobistej relacji. Uczyłem się w ramach formacji Opus Dei modlitwy myślnej, czyli rozważania. Osobisty kontakt z Jezusem oznaczał wtedy i teraz ciągłe uciekanie się do Ewangelii i do księgi mojego życia. Moje doświadczenie życiowe, różne sprawy, i przyjaciele, rodzina i nauka, radości i codzienne kłopoty, tak jak moje grzechy i słabości, stają się ciągle tematem mojej modlitwy: Jezus interesuje się tym wszystkim, co dla mnie jest ważne. Tylko oddając się Chrystusowi na modlitwie człowiek może zrozumieć to, czym jest kapłaństwo: być z Chrystusem również kapłanem i żertwą, być ofiarą. „To jest moje Ciało za was wydane”, konsekruje kapłan „in persona Christi” podczas mszy świętej. A Ciało Chrystusa staje się również moim własnym ciałem wydanym dla zbawienia świata.
W Opus Dei zrozumiałem, że życie chrześcijańskie to służba. Powołanie do Dzieła osoby świeckiej - to służba, powołanie kapłana - również służba, choć w innym sposób. Z tego też powodu, będąc kapłanem nie oddałem się więcej Chrystusowi niż przedtem, ponieważ już jako świecki oddałem wszystko. Od czasu moich święceń kapłańskich zacząłem służyć innym, ale w odmienny sposób: jako kapłan. Kapłan nie jest bardziej wiernym niż inni chrześcijanie, ani - co jest ewidentne - nie ma większej godności jako człowiek. Kapłan jest natomiast bardziej kapłanem. Ma kapłaństwo służebne, a więc został uświęcony, by więcej służyć, by pomagać chrześcijanom w swoim kapłaństwie realnym.
Podsumowując: rozumiem moje kapłaństwo w Opus Dei jako sposób, by służyć wszystkim ludziom. Służba uporządkowana: najpierw wiernym Dzieła, potem wszystkim chrześcijanom, a następnie powinienem również służyć każdej osobie dobrej woli szukającej u mnie wiecznej prawdy Chrystusa. Rozumiem służbę w ramach mojego kapłaństwa jako: głoszenie słowa Bożego i udzielanie sakramentów.
Chciałbym również dodać, że rozumiem moje kapłaństwo w Kościele Katolickim zgodnie ze słowami założyciela Opus Dei, św. Josemarii Escrivy, który mówił nam: „Bądźcie przede wszystkim kapłanami, następnie kapłanami, zawsze i we wszystkim, tylko kapłanami”. A kiedy pytali go o tożsamość kapłanów po soborowym zamęcie pisał: „To jest tożsamość kapłana: codzienne i bezpośrednie narzędzie zbawczej łaski, którą zdobył dla nas Chrystus. Jeśli rzeczywiście się to zrozumiało, jeśli myślało się nad tym podczas modlitwy, to jak można uważać kapłaństwo za rezygnację? Jest ono zyskiem, którego nie można obliczyć. Nasza Święta Matka Maryja, najświętsza ze stworzeń — ponad Nią jedynie Bóg — raz jeden przyniosła na świat Jezusa; kapłani przynoszą Go na naszą ziemię, do naszych ciał, do naszych dusz każdego dnia: przychodzi Chrystus, aby pożywić nas, aby ożywić nas, aby być, już teraz, zaczątkiem przyszłego życia” (Św. Josemaría Escrivá, homilia Kapłanem na zawsze z 13 kwietnia 1973 r., w: Kochać Kościół, 3).
Pytanie drugie
Kim dla mnie jest św. Josemaria? Chciałbym odpowiadać na to pytanie trzema osobistymi wspomnieniami. Pamiętam sytuację, gdy na początku lat siedemdziesiątych rozmawiałem z kapelanem Ośrodka Dzieła w Madrycie, sam na sam w małym saloniku, po raz pierwszy w moim życiu. To zrobiło na mnie ogromne wrażenie: pogadać z księdzem w cztery oczy, nie po to, aby się spowiadać. Rozmowa była miła, sympatyczna, bez nerwów. Nie zadawał dużo pytań, widać, że chciał porozmawiać ze mną i powiedzieć trochę o swoim życiu. Siedzieliśmy w kąciku pokoju, nasze oczy nie spotykały się bezpośrednio, stało tam krzesło z oparciem i drugie takie samo przy małym stoliku ze zdjęciem Założyciela. Pamiętam, że w tracie rozmowy, ksiądz popatrzył na zdjęcie i powiedział:
- Czy wiesz, kto to jest?
- Tak, Monseñor Josemaría Escrivá de Balaguer (w tamtych latach w Hiszpanii przeciętny chłopak wiedział to, nie byłem wyjątkiem).
- Ja zawdzięczam mu życie powiedział ksiądz, a ja pomyślałem, że to lekka przesada i powiedziałem do niego wprost:
- Czy ksiądz przypadkiem trochę nie przesadza?
- Nie, naprawdę, jestem mu wdzięczny za to, że jestem chrześcijaninem i kapłanem.
Teraz ja, po prawie pięćdziesięciu latach od tej rozmowy , mogę powiedzieć to samo, zawdzięczam Mu życie.
Drugie wspomnienie. Poznałem Założyciela Opus Dei osobiście 24 października 1972 roku w Madrycie, w szkole Tajamar, która jest dziełem korporacyjnym Opus Dei. Znaleźliśmy się w wielkiej sali, istniejącej do dzisiaj, podobnej do sali teatralnej. Było nas około tysiąca młodych ludzi. Ojciec (tak zwracamy się do naszego Założyciela w Dziele) był bardzo naturalnym i radosnym człowiekiem, całkiem zwyczajnym księdzem. Był bardzo otwarty i sympatyczny. Zauważyłem, że gdy mówił o Bogu albo opowiadał o prostych rzeczach używał takiego samego tonu głosu. Padały różne pytania. Pamiętam, że obok mnie ktoś, istny szczęściarz, sięgnął po mikrofon i zadał takie pytanie:
- Ojcze jaką cnotę ludzką najbardziej Ojciec lubi?
Odpowiedź była szybka i konkretna. Św. Josemaría miał dar trafiania do ludzi:
- Lojalność! W tym czasie niewierności wobec Chrystusa i Kościoła, trzeba być lojalnym, jak żołnierz na warcie; i, aby być lojalnym, bądźmy szczerzy, miłujmy prawdę i mówmy całą prawdę.
Wróciłem do domu pełen zapału. Niektórzy mówią, że w pobliżu Założyciela Opus Dei czuli, że świętość jest łatwa. Ja tego nie potwierdzam. Będąc obok niego czułem, że świętość jest atrakcyjna, że świętość jest możliwa, że jest moim wezwaniem, ale, że łatwa nie jest. Wróciłem do domu i porozmawiałem z rodzicami. Moja mama z różnych powodów była nieprzychylna Dziełu. Powiedziałem rodzicom:
- Powinniście koniecznie poznać Założyciela, jutro jest spotkanie dla rodziców i mam wejściówki dla was.
Nalegałem wiele razy i w końcu powiedzieli, że pójdą. Mnie nie było na tym spotkaniu. Było zorganizowane tylko dla małżeństw. Kiedy wrócili do domu zapytałem o wrażenia. Moja mama odpowiedziała: -Ten ksiądz jest świętym, możecie zrobić, co chcecie. I faktycznie od tego momentu już nie miałem żadnych problemów z rodzinną akceptacją mojej drogi powołania w Dziele.
Trzecie wspomnienie. 6 października 2002 r., na placu Św. Piotra uczestniczyłem we mszy świętej kanonizacyjnej św. Josemaríi razem z moją mamą, siostrą, dwoma braćmi. Tuż przed rozpoczęciem liturgii moja siostra, która nie jest w Dziele, zapytała mnie:
- Dlaczego wasz Założyciel jest tak święty?
Odpowiedziałem jej:
- Dulce wstań i popatrz do tyłu (byliśmy blisko ołtarza na „reparto di san Pietro”). Ona odwróciła się i zobaczyła mnóstwo ludzi gromadzących się na całej długości aż do rzeki Tybr.
- To jest znak świętości- dodałem- ten kapłan przyprowadza do Chrystusa, do Kościoła, wiele tysięcy ludzi. Poprzez owoce poznaje się drzewo.
Zakochany w Chrystusie
Św. Josemaría był i jest dla mnie kapłanem zakochanym w Chrystusie, który potrafi zarażać wiele osób swoją miłością do Marii i do Kościoła. Był człowiekiem silnego charakteru, który dzielnie walczył, by zwyciężyć w codziennych potyczkach. Spowiadał się co tydzień, ponieważ widział, że bez łaski Boga nie da się nic osiągnąć. Był człowiekiem z krwi i kości, bardzo ludzkim, o wielkim sercu zdolnym do kochania wszystkich ludzi. Św. Josemaría pokazał, jak piękna jest droga prowadząca do Chrystusa, jak świat jest dobry i jak praca ludzka może być środkiem do świętości. Kochał namiętnie świat i swoje kapłaństwo. Prałatura Opus Dei liczy ponad dziewięćdziesiąt tysięcy wiernych i dwa tysiące kapłanów. Osobiście myślę, że jestem kapłanem dzięki Niemu, że jestem owocem Jego modlitwy i poświęcenia, owocem Jego kapłaństwa. Bóg ciągle działa przez wstawiennictwo świętych, a Kościół, który jest komunią, ma swoją najbardziej autentyczną, najbardziej właściwą twarz w obliczu świętych.