„Bydło odpoczywało na dawnym miejscu. Starzec powoli zszedł z pagórka i stanął tuż przy drodze wiodącej do Grąblina i Lichenia. O tej godzinie była ona pusta. Ludzie nie wracali jeszcze z kościoła. I nagle jak gdyby nowe słońce zapaliło się nad całym lasem. Pasterz odwrócił się i ujrzał jakby iskrzącą się promieniami światła kulę, która z błękitnego nieba spływała nad lasem i zatrzymała się między drzewami na pagórku. Światłość zaczęła się zbliżać ku niemu i zatrzymała się tuż przy drodze. Zdumiony Mikołaj przysłonił dłonią oślepione oczy, a gdy po chwili odjął rękę od czoła i spojrzał przed siebie, kolana same ugięły się pod nim. Ujrzał przepiękną postać Bożej Rodzicielki.

Była ubrana w amarantową lekką suknię przepasaną białym paskiem, białozłocisty płaszcz spływał fałdami od głowy na plecy aż do stóp, na brzegach płaszcza błyszczały symbole Męki Pańskiej. Głowa uwieńczona była kosztowną koroną, na piersiach widniał Biały Orzeł podtrzymywany delikatną dłonią. W drugiej ręce trzymała długi różaniec. Młodziutka twarzyczka pełna bolesnej zadumy.

Bolesna Królowa Polski - przemknęło przez myśl Mikołaja - taka sama, jak na świętym wizerunku z sosny. Klęczał zapatrzony, drżąc ze szczęścia i przejęcia, a Maryja zaczęła przepowiadać:

 „Ludzie ciągle grzeszą, nie myślą o pokucie i poprawie swego życia. Nie minie już wiele czasu, a będą za to surowo przez Boga karani. Nadejdzie na kraj zaraźliwa choroba, od której wielu zginie. Będą padać śmiercią nagłą, a ich ciał nie będzie komu pogrzebać. Zginą starcy, jak też i dzieci przy piersiach swych matek. Młodzieńcy i panny karani będą, małe sieroty będą opłakiwać rodziców. Potem przyjdzie długa i sroga wojna. Zginą miliony ludzi”.

 Po tych słowach strasznej przepowiedni Najświętsza Panna zamilkła. Jej twarz pokrył niewymowny smutek i boleść, a oczy nabrzmiały łzami. Widząc w duchu te dni pełne grozy i żałoby bolała nad Swoim ludem. Jej Macierzyńskie Serce przeszywał ostry miecz. Po chwili, jak gdyby chcąc stropionemu narodowi zostawić nadzieję na ratunek, zaczęła mówić dalej:

„Miłosierdzie Ojca Niebieskiego jest nieprzebrane, wszystko może być jeszcze odmienione. Gdy naród będzie miał świętych, cały może być uratowany. Potrzebne są narodowi święte matki... Miłuję wasze dobre matki. Zawsze będę je wspomagać w każdej potrzebie. Rozumiem je: byłam bardzo bolesną matką... Najbardziej podstępne zamiary ciemięży cieli rozbiją się o wasze matki. One dadzą narodowi liczne i bohaterskie dzieci. Te dzieci w czasie powszechnej pożogi świata wywalczą wolną ojczyznę.

Szatan będzie siał niezgodę pośród braci. Nie zagoją się jeszcze wszystkie rany i nie dorośnie jedno pokolenie, a ziemia, powietrze i morza obleją się krwią tak obfitą, jakiej dotąd nie było. Ta ziemia będzie przesiąknięta łzami, popiołem i krwią męczenników świętej sprawy. W sercu kraju młodzież legnie na ofiarnym stosie. Niewinne dzieci poginą od miecza. Ci nowi a nieprzeliczeni męczennicy będą za wami błagać przed tronem Sprawiedliwości Boga, gdy będzie bój ostateczny o duszę całego narodu, gdy będzie sąd nad wami. W ogniu długich doświadczeń oczyści się wiara, nie zagaśnie nadzieja, nie ustanie miłość. Będę chodziła między wami, będę was bronić, będę wam pomagać, przez was pomogę światu. Ku zdumieniu wszystkich narodów świata z Polski wyjdzie nadzieja udręczonej ludzkości.

Wtedy poruszą się wszystkie serca radością, jakiej nie było przez tysiąc lat. To będzie największy znak dany narodowi na opamiętanie i ku pokrzepieniu. On was zjednoczy. Wtedy na ten kraj udręczony i upokorzony - spłyną wyjątkowe łaski, jakich nie było od tysiąca lat.

Młode serca się poruszą. Seminaria duchowne i klasztory będą przepełnione. Polskie serca rozniosą wiarę na wschód i zachód, północ i południe. Nastanie Boży pokój.

Mikołaju, mów o tym wszystkim, karć i pocieszaj. Pokutujcie i bądźcie czujni. Gdy nastaną te ciężkie dni dla ludu, gdy smutek ogarnie serca, ci, którzy przyjdą do tego obrazu, będą uratowani. Będę uzdrawiać chore ciała i dusze. Wybudują studnię głęboką będą pić wodę orzeźwiającą, a ich serca będą napełnione radością. Jeśli naród polski się poprawi, będzie pocieszony, ocalony, wywyższony, za przykład dawany innym narodom. Szatan będzie z nim walczył wszelkimi sposobami, aby nie dopuścić do jego odrodzenia, ale ostateczne zwycięstwo będzie ze mną. Tu, gdzie zabłysło światło wiary ku zbawieniu, zabłyśnie moje światło ku odrodzeniu i powstaniu z grzechów. Nie dajcie się uwieść piekielnemu smokowi, ale dochowajcie wierności Bogu. Ja was okryję Swym płaszczem i obronię od śmiertelnych nieszczęść.

Ile razy ten naród będzie się do mnie uciekał, nigdy go nie opuszczę, ale obronię i do Swego Serca przygarnę jak tego Orła Białego.

Obraz ten, wiszący na sośnie w gęstwinie leśnej, niech będzie przeniesiony na godne miejsce i niech odbiera publiczną cześć, aby był zabezpieczony przed zniewagami ludzi niewiernych. Tu, do mego obrazu, przyjdą pielgrzymi z całej Polski i znajdą pocieszenie w ciężkich swych strapieniach. Ja będę królowała memu narodowi na wieki. Prędzej czy później będzie wybudowany na tym miejscu wspaniały kościół ku mej czci.

Jeżeli nie postawią go ludzie, aniołów przyślę i oni go wybudują. Na tym miejscu będzie zbudowany klasztor, gdzie mi będą służyć moi synowie. Między tym klasztorem a Bieniszewem będzie prosta droga.

Mikołaju, będziesz wiele cierpiał, ale tym się nie zrażaj, tylko rozgłaszaj to, coś widział i słyszał. Aby ludzie bardziej ci wierzyli, uczynię, że będziesz odmłodzony".

 Po tych słowach długie i białe jak mleko włosy na głowie i brodzie pasterza pociemniały, a stara, pomarszczona twarz została wygładzona i pokryła się młodzieńczym rumieńcem. Pasterz klęczał nieruchomy i patrzył szeroko otwartymi oczami na niebiańskie zjawisko. Jego serce tłukło się mocno w piersi; jakaś dziwna moc i niezłomna odwaga wstępowały w niego. Jest pełen zapału, aby pójść i po całym kraju głośno wołać; „Ludzie, co czynicie, zastanówcie się, nie grzeszcie, nie gniewajcie Boga, bo przebierze się miarka Bożej cierpliwości i zacznie się smaganie krnąbrnych dzieci!" Rzeczywiście wstanie i pójdzie do swej wsi i będzie wołał: „Narodzie Polski, popraw się, nie grzesz więcej! Czyż wam mało rozdarcia Ojczyzny przez zaborców, czyż wam mało kajdan niewoli, czyż wam mało haniebnych upokorzeń, czyż nic nie rozumiecie? Czemu wyciskacie łzy z oczu waszej Niebieskiej Królowej?"

Bolesna Królowo Polski, bądź pocieszona, nie płacz już więcej, nie będę więcej opieszały, pójdę i wypełnię Twoje polecenie, będziesz uczczona na tej ubogiej licheńskiej ziemi - szeptały usta i serce bogobojnego pasterza, a Najświętsza Panienka patrzyła nań litościwie i miłosiernie.

I nagle przeczystą Dziewicę zaczęła ogarniać złocista światłość. Przed oczyma pasterza jakby otwarło się niebo. Zobaczył Maryję w nadludzkim majestacie chwały, w ogniach piorunów, wśród połysku mieczów anielskich, wielką, groźną, niezwyciężoną. Ujrzał Potężną Królową Niebieską rozkazującą piorunom, wichrom kosmicznym, hufcom archanielskim i czuwającą nad Kościołem. Zrozumiał słowa z pierwszych kart Pisma Świętego: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a Niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo Jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę". (Rdz 3.15).

Maryja jaśniała w potędze i chwale jako Królowa Nieba, jako Królowa świata, jako Królowa Polski. Nowa fala złocistego światła ogarnęła postać Matki Bożej, która zaiskrzyła się tysiącem barw w cichym powietrzu i uniosła hen, ponad las, w jasny błękit nieba.

Dawno już znikło w przestworzach niebiańskie zjawisko, a Mikołaj ciągle klęczał z wyciągniętymi rękami, jakby chciał zatrzymać na dłużej ten cudowny widok; modlił się i przysięgał Maryi swą wierność.

W takiej postawie znaleźli go ludzie powracający z Lichenia po świątecznej sumie. Gromadą otoczyli zdumieni odmłodzonego starca i zaczęli pytać, co się z nim stało, dlaczego tak klęczy przy drodze, co widział?”.