Jurij Romaniuk, publicysta portalu Gławred, zauważa, że NATO traktuje ataki sabotażowe i hybrydowe na równi z militarnymi atakami na kraje członkowskie. Za sabotaż uznaje się ataki na infrastrukturę krytyczną państw Sojuszu, takie jak podmorskie kable komunikacyjne. Istnieją obawy, że Rosja może już teraz minować te kable, by w krytycznym momencie odciąć NATO i Europę od internetu.
Ataki hybrydowe obejmują cyberataki na kluczową infrastrukturę, jak elektrownie jądrowe w krajach zachodnich. Takie ataki mogą sparaliżować kraje, pozbawiając je energii i komunikacji.
Romaniuk twierdzi, że NATO słusznie zdecydowało, że odpowiedź na te zagrożenia może wiązać się z uruchomieniem Artykułu 5. Tego typu działania są z perspektywy zagrożenia niemal równoważne bezpośredniej agresji militarnej.
W ciągu 75 lat istnienia NATO, Artykuł 5 został użyty tylko raz – po atakach z 11 września 2001 r. Jak mechanizm ten zadziała w praktyce w przyszłości, pozostaje niewiadomą, szczególnie w kontekście różnorodnych stanowisk krajów członkowskich, takich jak Słowacja czy Węgry.
Jeśli Rosja i Białoruś zdecydują się na agresję wobec korytarza suwalskiego, NATO jest gotowe do zdecydowanej odpowiedzi. Istnieje szeroki konsensus w Sojuszu co do stosowania Artykułu 5 w przypadku ataku na ten strategiczny obszar.
Zachód jest świadomy zagrożenia ze strony Rosji, co potwierdzają porozumienia dotyczące rozmieszczenia w Niemczech amerykańskich rakiet Tomahawk, SM-6 i broni hipersonicznej. To reakcja na działania Rosji łamiącej traktaty dotyczące sił nuklearnych średniego zasięgu, rozmieszczając rakiety Iskander w obwodzie kaliningradzkim i na Białorusi.
Rosjanie grożą również rozmieszczeniem głowic nuklearnych na Białorusi, choć nie ma ostatecznych dowodów na ich obecność. Łukaszenka jest postrzegany jako "piorunochron" Putina, służący do zastraszania Zachodu. Jednak prawdziwa kontrola nad bronią nuklearną pozostaje w rękach Kremla.