Z niepokojem też pisze niemiecki publicysta, że "nowy rząd będzie się musiał z Andrzejem Dudą dogadać".

Już po ogłoszeniu wyniku wyborów parlamentarnych w Polsce, jak zawsze "obiektywne" niemieckie media ogarnęła euforia trwająca w niektórych kręgach do dzisiaj. Od kilku dni zaczyna się tam jednak przebijać głębokie zaniepokojenie połączone niekiedy z narastającą histerią.

Dlaczego? Oto Prawo i Sprawiedliwość jako pierwsze ugrupowanie po 1989 roku wygrało w Polsce trzecie wybory parlamentarne z rzędu i choć nie posiada samodzielnej większości, to – jak czytamy – nie odda tanio skóry i obóz rządzący tanie skóry nie odda, a nawet będzie próbował jednak powalczyć o większość parlamentarną. I tej wersji polskiej demokracji niemieckie „niezależne media” – jak się okazuje – obawiają się obecnie najbardziej.

Prezydent Andrzej Duda ma natomiast – jak większość oczekuje – powierzyć zgodnie z utartym zwyczajem misję tworzenia rządu w pierwszej kolejności przedstawicielowi zwycięskiej partii, a tą jest właśnie Prawo i Sprawiedliwość i ta perspektywa nieoczekiwanie do tego stopnia przeraża rozemocjonowane głowy niemieckich dziennikarzy i publicystów, że piszą oni nawet o "cichym zamach stanu w Polsce".

- W Polsce rosną obawy o „cichy zamach stanu” (...) Trudno uwierzyć, że po takiej kampanii (wyborczej) partia rządząca odejdzie bez walki. Również dlatego, że musi się obawiać rozliczenia – alarmuje Joerg Lau, dodając że "przywrócenie podziału władzy w Polsce" będzie "decydujące dla UE".

Pojawia się także wątek reformy polskiego wymiaru sprawiedliwości, przy czym publicyści zza Odry całkowicie zapominają, że u siebie mają sądownictwo całkowicie upolitycznione i zależne od wyborów polityków. No, ale w berlińska wersja… do dopiero jest „demokratyczna”.